[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jessie sprawiała wrażenie niezdecydowanej, jakby jego propozycja była kłopotliwa.–Chyba że nie masz ochoty – dodał Richard.–Ależ mam – szepnęła.–Jem z ojcem kolację, a potem mógłbym wpaść po ciebie koło dziesiątej.–Nie, nie – zaprotestowała Jessie.– Przyjdę sama.To tylko dwie przecznice stąd.–A więc o dziesiątej.– Nachylił się i pocałował ją w policzek.Dopiero w tym momencie poczuł delikatny zapach perfum.– Dobranoc, Jessie – powiedział i odszedł.Richard zaczął pogwizdywać "Koncert wiolonczelowy" Dworzaka i nim dotarł do domu, skończył pierwszą część.Nie pamiętał drugiego równie cudownego wieczoru.Zasypiał myśląc o Jessie, a nie o teoriach Galbraitha czy Freedmana.Nazajutrz rano towarzyszył ojcu na Wall Street i spędził cały dzień w bibliotece "Wall Street Journal", z krótką tylko przerwą na lunch.Wieczorem, przy kolacji, opowiedział ojcu, w jaki sposób gromadzi materiały na temat przejęcia większego przedsiębiorstwa przez mniejsze.Bał się tylko, że zapał z jakim mówił, może się wydać ojcu podejrzany.Po kolacji poszedł do swojego pokoju.Upewnił się, czy nikt nie widzi, jak się wymyka frontowymi drzwiami tuż przed dziesiątą.Kiedy znalazł się w klubie, zajął stolik i powrócił do hallu, aby czekać tam na Jessie.Czuł, jak mocno bije mu serce, i zastanowiło go, dlaczego nigdy mu się to nie zdarzało przy Mary Bigelow.Kiedy przyszła Jessie, pocałował ją w policzek i poprowadził do sali.Dobiegł ich głos Bobby'ego Shorta, śpiewającego piosenkę:Czy mówisz mi prawdę,.czy jestem tylko jednym z twoich kłamstw?.Kiedy wchodzili, Bobby Short podniósł rękę w geście powitalnym.Richard machinalnie mu skinął, chociaż widział artystę tylko raz i nigdy nie był mu przedstawiony.Zaprowadzono ich do stolika na środku sali.Ku zdziwieniu Richarda Jessie usiadła tyłem do fortepianu.Richard zamówił butelkę Chablis i spytał Jessie, jak upłynął jej dzień.–Richard, chciałabym ci coś…–Cześć, stary! – Richard obejrzał się.Przy stoliku stał młody człowiek, też w ciemnoniebieskim blezerze i szarych flanelowych spodniach.–Jak się masz, Steve.Poznajcie się: Jessie Kovats – Steve Mellon.Steve i ja studiowaliśmy razem w Harvardzie.–Oglądałeś ostatnio drużynę Jankesów?–Nie – odparł Richard.– Kibicuję tylko zwycięzcom.–Jak Eisenhower.Przy jego ograniczeniu można by pomyśleć, że studiował w Yale.– Rozmawiali parę minut, a Jessie nawet nie próbowała się włączyć.– No, nareszcie przyszła – stwierdził Steve, spoglądając ku drzwiom.– Do widzenia, Richard.Miło było cię poznać, Jessie.Tego wieczoru Richard opowiedział Jessie o swoich planach przyjazdu do Nowego Jorku i podjęcia pracy w banku Lestera, którym kieruje jego ojciec.Wspaniale umiała słuchać; miał tylko nadzieję, że jej nie nudzi.Było mu jeszcze przyjemniej niż wczoraj, kiedy zaś wychodzili, pomachał Bobby'emu Shortowi, jakby znali się od dziecka.Gdy znaleźli się przed domem Jessie, pierwszy raz pocałował ją w usta.Oddała pocałunek, ale po chwili pożegnała się i znikła w starym, czynszowym budynku.Następnego ranka Richard wrócił do Bostonu.Ledwie przekroczył próg Czerwonego Domu, zatelefonował do Jessie i spytał ją, czy wybrałaby się z nim w piątek na koncert.Powiedziała, że chętnie, a on pierwszy raz w życiu wykreślał dni w kalendarzu.Pod koniec tygodnia zadzwoniła Mary, której najdelikatniej jak umiał wytłumaczył, dlaczego nie będzie mógł się z nią dłużej spotykać.Ten weekend okazał się niezapomniany.Najpierw koncert w Filharmonii Nowojorskiej, potem "M jak morderca", wreszcie mecz z udziałem Nowojorskich Knickerbockersów, na którym Jessie wcale się nie nudziła.W niedzielę wieczorem Richard z żalem wrócił do Harvardu.Zapowiadało się, że następne cztery miesiące będą się składać z leniwie ciągnących się dni tygodnia i przemijających błyskawicznie weekendów.Richard codziennie telefonował do Jessie i rzadko się zdarzało, żeby nie spędzili wspólnie soboty i niedzieli.Zaczął nienawidzić poniedziałków.Podczas jednego z poniedziałkowych przedpołudniowych wykładów na temat krachu w 1929 roku Richard złapał się na tym, że nie słucha wykładowcy.Myślał o tym, w jaki sposób wytłumaczy ojcu, że zakochał się w dziewczynie, która pracuje w dziale z rękawiczkami, chusteczkami i filcowymi kapeluszami u Bloomingdale'a [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.