[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zerknęła na duży, ozdobny zegar na ścianie.Kwadrans po dziewiątej.Jeszcze prawie trzy godziny.Nie zrozumiała słów drugiego kelnera.Dlaczego niby o Białym Niedźwiedziu miałoby się mówić w trzeciej osobie liczby pojedynczej? Dziwne.No, ale wszystko wyjaśni się prawdopodobnie po północy.Przyjęcie stawiało Białego Niedźwiedzia w nader osobliwym świetle.Facet wykosztował się na niewyobrażalną scenografię tylko na jeden wieczór i jedną noc.Na dodatek większość gości z pewnością nie potrafiła docenić jej kunsztu.Dla nich liczyło się tylko to, że alkoholu jest pod dostatkiem, a kobiety są piękne i skore do igraszek.Nie tylko słownych.Świnie w smokingach.Myślą, że garnitur za kilka tysięcy euro i zegarek za kilkadziesiąt zastąpią ogładę.Albo dają im prawo robić absolutnie wszystko.Masz pieniądze – jesteś ponad prawem.Jesteś ponad prawem – jesteś królem.Lumikki aż zemdliło.Najchętniej wróciłaby do domu.Zdjęłaby szpilki i włożyła na nogi szare wełniane skarpety, zrobione na drutach przez jej babcię.Zaparzyłaby sobie nawet herbatę, choć normalnie zaliczała ją do gatunku ciepłych lur, na które nie warto tracić czasu.Tym razem jednak herbata wydała się jej kwintesencją domowego zacisza i przypomniała upstrzone różami tapety u babci oraz jej ciepłe dłonie zaplatające Lumikki warkocz.Ostrożnie oblizała wargi.Salmiakowa wódka, tak jak przypuszczała.Ostry, słony smak oddalił mdłości.Pamiętaj, że to nie ty tutaj jesteś.Grasz tylko swoją rolę.Kto inny przechodzi z sali do sali w białych butach na wysokim obcasie i w czerwonej sukni.Nic cię tutaj nie rusza, w najmniejszym stopniu.Lumikki wyprostowała się.Nie przyszła tu przecież dla zabawy.Miała do wykonania ważne zadanie.22Natalia nie czuła zimna.Była martwa od stu dwudziestu ośmiu godzin.Sto dwadzieścia osiem godzin to śmiesznie krótki czas w życiu człowieka.A po śmierci jeszcze krótszy.Natalia żyła dwadzieścia lat, trzy miesiące i dwa dni.I będzie martwa nieskończenie długo.Przy nieskończoności te sto dwadzieścia osiem godzin nie znaczą w zasadzie nic.Gdyby żyła, czy chciałaby wrócić do tamtej chwili przed dwoma laty, kiedy zadzwonił do niej Borys Sokołow? Jej ówczesny chłopak i diler narkotyków Dmitrij zaaranżował jej kilka spotkań z nim i Natalia zrozumiała, że Sokołow to większa szycha.Wiadomo, że nie żaden capo di tutti capi, ale zawsze jakiś szef.Facet, który ma władzę i wpływy.Sokołow zaproponował Natalii, aby dołączyła do jego grupy.Potrzebował młodej kobiety o dobrej prezencji, której nie pomieszały jeszcze w głowie alkohol i narkotyki.Czy chciałaby teraz wybrać inną drogę? Gdyby nie przystała na propozycję Sokołowa, nigdy nie przyjechałaby do Finlandii, nie poznała Terha, nie próbowała uciec z pieniędzmi i nie dostała śmiertelnego postrzału w plecy.Nie leżałaby teraz martwa w osiemnastostopniowym mrozie, z oczami wpatrzonymi nieruchomo w mrok i lekko rozchylonymi ustami, jak gdyby zamierzała jeszcze coś szepnąć.Gdyby zdawała sobie sprawę z tego wszystkiego, oczywiście odmówiłaby Borysowi.Wiedziała wówczas jedynie tyle, że nie zamierza wychowywać swojej córki w mieszkaniu, którego kąty śmierdzą grzybem, a przez cienkie jak karton ściany słychać głośne kłótnie i nie mniej głośne pojednania sąsiadów.I dlatego przyjęła jego propozycję.Jeszcze w tym samym tygodniu Sokołow załatwił jej lepsze mieszkanie, do którego przeniosła się z matką i Olgą.Minął rok.Natalia zaopatrywała w narkotyki piękną i bogatą moskiewską młodzież i zaczynała wierzyć, że jest taka sama jak oni.Młoda, piękna i bogata.Życie mogło być fajne.Warte przeżycia.Natalia miała już jednak dziewiętnaście lat i wiedziała z doświadczenia, że gdy wszystko niby świetnie się układa, coś zawsze musi to popsuć.Tym czymś okazał się wyjazd do Finlandii z Sokołowem.Mężczyzna miał przypilnować tam interesu.Natalia wyobrażała sobie, że zamieszka w Helsinkach, mających stosunkowo dobre połączenia lotnicze z Moskwą.A tymczasem wylądowała w Tampere, które od razu zrobiło na niej wrażenie żałośnie małej dziury [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.