[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postanowił więc zaryzykować lądowanie z kilkutono-wą bombą pod skrzydłem.W najgorszym wypadku rakietoplan się urwie, wszystko eksploduje i odejdą w huku i płomieniach.To też dobre zakończenie.Pozostał jeszcze główny strzelec.Też z pewnością zacząłsię niepokoić i podejrzewać, że coś jest nie tak.Może już lezie łączącym hermetyczne przedziały rękawem? Tym musi zająć się Kira.Pomógł jej założyć maskę i przytroczyć butlę, a potem wyekspediował tunelem, starannie zamykając za nią właz*.Główny strzelec na całe szczęście nie lazł jeszcze tunelem, ale dopiero szykował się do tego.Przyjął więc wyłażącą z ręka-wa dziewczynę życzliwie, choć z niepokojem.Miał pewnie nadzieję, że jest to jednoosobowa ekspedycja ratunkowa.Ale gdy Kira zdjęła maskę i pozbyła się butli, zrozumiał, że przyszła go zabić.Wyjął nóż, a ona ucieszyła się, bo w czasie kilkuminutowego czołgania się przez rurę nie wpadła na żaden dobry pomysł.Gdy pchnął, bez wysiłku i z wdzięcznością przejęła jego dłoń wraz z bronią i odwróciwszy dobrze wyostrzony* W Tu-4, podobnie jak w oryginale, przedział nawigacyjny połączony był z centralą strzelecką rękawem ciśnieniowym.459komandoski nóż, nacięła krótko i silnie tętnicę na szyi.To też była miła śmierć, a strzelec miał zaledwie pół sekundy na to, by zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło.Zabrał poza tym w swoją ostatnią drogę rozpływający się w miarę gwałtownego spadku ciśnienia w gałkach ocznych obraz ślicznej buzi.Otworzył jej właz.Pomógł wyjść.Unikali patrzenia sobie w oczy, przełykając metaliczny smak śmierci.Usiadła na fotelu drugiego, którego ciało Harold zaciągnąłza fotele i starannie oparł o burtę obok ciała bombardiera.Zajęli fotele pilotów z namaszczeniem godnym skazańców siadają-cych na krześle garoty.Harold pokazał jej, jak podłączyć kable i przewód grzejny.Wyłączył autopilota i przez chwilę korygował położenie samolotu.Masz jakiś pomysł? spytał właśnie tak, choć przez chwilę zastanawiał się nad makabrycznym żarcikiem w swoim stylu, który byłby także pytaniem do martwej załogi.Dotarła do niego wreszcie świadomość jego uczynków.Wiedział, że nie będzie w stanie nigdy więcej tak postąpić.Zabijanie było wyrywaniem sobie kawałka duszy.Bezpowrotnym.I tak niewiele jej zostało na rzeczy dobre.Bo przez kilka lat tracił ją hurtowo.A przecież będzie mu potrzebny choć kawałek dla tej dziewczyny, tak spokojnie rozpartej w fotelu, z parą trupów za plecami i kolejną w następnej sekcji kadłuba.Najlepsza będzie baza marynarki w Kure.Wzrokiem poprosił ją o uzasadnienie i sięgnął po mapę.Lotnisko na pewno działa, bo to wielka baza marynarki i arsenał lotniczy.Pasów jest kilka.Podejście od strony zatoki.Nawet jak będą do nas strzelać, możemy wodować.Poza tym…zawahała się, a on przeniósł wzrok z mapy na jej twarz i nie musiał pytać o kolejne argumenty, bo jego palec, który sunął po kartonie w kierunku kółeczka z napisem „Kure”, odsłonił inne kółeczko.Mieli przelecieć nad Hiroszimą.460W tym samym czasiew DFS 364W słuchawkach wreszcie coś zachrobotało i Peter Vomela drgnął.Nareszcie.Od godziny, tracąc powoli czucie w palcach, w kabince zaparowanej od jego spazmatycznego oddechu, umierał kilkakrotnie.Coś się musiało stać w tym zasranym bombowcu.Najgłupsze myśli przychodziły mu do głowy: Wszyscy stracili przytomność? Upili się? Zatruli? Widział przez szybki swojego cygara, jak przez przedni dolny luk gramoli się do nosiciela dziewczyna, i to jaka.Może popili się i balują teraz z nią, a on wisi tu, jak niewysrane przez sępa gówienko, uczepione ptasiego tyłka.Radio zamilkło nagle po trzydziestu minutach od startu.To właściwie nie radio, tylko pokładowy telefon, któ-rego przewód i tak zostałby zerwany przy starcie.Potem straciłtakże ogrzewanie.Mógł wprawdzie przejść na własne zasilanie, ale gdyby zaczął procedury, musiałby uruchomić silnik.Ale do momentu, w którym zapali się czerwona lampka, mówiąca, że ci w bombowcu wreszcie zwolnili zaczepy, i do chwili, kiedy ujrzy nad sobą brzuch bombowca w odległości co najmniej pięćdziesięciu metrów, taka operacja oznaczałaby katastrofę obydwu maszyn.Nawet na froncie, latając na tym rakietowym diabelstwie Messerschmitta, nie był w takich opałach i nie bałsię tak bardzo.Tu-4 do pilota rakietoplanu.Jesteś tam? Żyjesz? Odezwij się zachrobotało w słuchawkach po rosyjsku.Rozumiał wszystko i sam nieźle mówił, pracując stale z Rosjanami, potwierdził więc gorliwie i dopiero teraz dotarło do niego to, że słyszy głos kobiety.To było tak, jakby przemówiłdo niego anioł, i Vomela zapomniał nawet, że jest mu zimno.Pilot DFS do Tu-4.Co wy tam, do takiej mamy, wyrabia-cie? Zaraz zamarznę.Dlaczego nie ma ogrzewania? Dlaczego nie zawracacie?461Głos dziewczyny nabrał mocy i w słuchawkach przestało trzeszczeć.Zamknij się i słuchaj.Ogrzewanie już ci włączamy, ale jak nie będziesz grzeczny, wyłączymy znowu.Zmiana planów.Lecimy do Amerykanów, a ty możesz pracować dalej z nimi.To chyba lepsza propozycja? Co ty na to?Kręcił się chwilę niespokojnie i na wszelki wypadek, gdyby to miał być jakiś podstęp, zagroził:Mogę odstrzelić kapsułę…Teoretycznie mógł, bo DFS miał mikroładunki, pozwalające oddzielić się od korpusu w razie awarii.Kapsuła miała mechanizm do katapultowania fotela na mniejszej wysokości, a fotel miał spadochron.Możesz uprzejmie potwierdziła dziewczyna i zrobiła przerwę, jakby się z kimś konsultowała.Możesz, ale kapitan Darrell mówi, że najprawdopodobniej trafi sz w śmigła i wszyscy będziemy mieli problemy.A nawet jak nie trafi sz, to do najbliższego brzegu masz dwieście kilometrów.Proponujemy coś innego.Słyszysz nas? upewniła się.Mówcie zgodził się.Miała rację.To był kiepski pomysł, ale lądowanie pod skrzydłem bombowca też nie było dobrym rozwiązaniem.Zrzuć całe paliwo! Słyszysz? Od razu.Wtedy wylądujemy z tobą i nic nikomu się nie stanie…Wahał się dłuższą chwilę, choć to był dobry pomysł, bo niebezpiecznej mieszanki miał ponad trzy tony, a jego jedena-stometrowy samolocik bez paliwa ważył raptem półtorej tony.Przy przyziemieniu bez paliwa nie powinno stać się nic złego.Wreszcie jak dziecko, które chce zapewnień, że złe sny już nie wrócą, postawił absurdalne żądanie:Niech kapitan Darrell zagwarantuje mi, że nic złego się nie stanie…462W tym samym czasie.Pralnia na terenielotniska Sił PowietrznychOceanu SpokojnegoCentralnaja-Ugłowaja.WładywostokJakże przyjemnie jest oddychać świeżością [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.