[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, tak, łaskawa pani - zapewnił kamerdyner - Ale potrafi słuchać.I dokładnie wie, jakie zadawać pytania.Umie też zażartować.Nie raz wszystkich sprowokował do śmiechu.Nawet ja mało się nie uśmiechnąłem kiedy opowiadał o rozpustniku z miasta i wiejskim plebanie.Zdaje się, że.- Dziękuję, Jarvey - powiedziała z mocą Viola.- Nie jestem w nastroju do słuchania zabawnych anegdot.- Tak jest, proszę pani.- Jarvey, znów z kamienną twarzą, zabrał talerz po zupie.Viola poczuła wyrzuty sumienia, że zachowała się tak opryskliwie.Ale naprawdę, czyżby lord Ferdynand potrafi! wszystkich sobie zjednywać? Czy nikt nie widział, że jest wytrawnym galantem, który zrobi wszystko, by pozbawić ją poparcia? Wtedy nie zostanie jej nic innego, jak stąd wyjechać.Ta myśl sprawiła, że Viola straciła apetyt.Może lord Ferdynand zabawi dziś w gospodzie do późnej nocy i upije się do nieprzytomności.Może zrobi z siebie pośmiewisko i zdradzi swoją prawdziwą naturę.A może ona nawet usłyszy jakieś hałasy, dobiegające od strony gospody Pod „Niedźwiedziem, kiedy będzie wychodziła z kościoła dziś wieczorem po próbie chóru.Sprawiłoby jej to naprawdę niekłamaną radość.Ale ta słaba nadzieja rozwiała się godzinę później, kiedy Viola zostawiła konia i gig w stajniach na plebanii i weszła do kościoła.Prawie się spóźniła.Byli już wszyscy członkowie chóru.I lord Ferdynand Dudley.7Ferdynand nie potrzebował dużo czasu, żeby zorientować się o co w tym wszystkim chodzi.Zaplanowano mu dzień z najdrobniejszymi szczegółami, począwszy od piania koguta o pierwszym brzasku.Prawdopodobnie zakończy się najgorszą kolacją w dziejach Pinewood.Jeśli śniadanie miało świadczyć o pomysłowości kucharki w przyrządzaniu potraw, od których aż się człowiekowi przewracało w żołądku, to on chyba lepiej zrobi, stołując się w gospodzie Pod Niedźwiedziem.Nawet jeśli tam też nie był zbyt mile widziany.Najdziwniejsze jednak, pomyślał, jedząc stek i pasztecik z cynaderkami w prywatnym gabinecie w gospodzie, że niemal mu się to spodobało.Niemal, ale nie do końca.Zabawę psuła mu Viola Thornhill.Uwierała go niczym cieni w boku, Ale poranne dzikie harce nawet były zabawne, kiedy już pogodził się z tym, że wstał wcześniej niż skowronek.Pobieżne przeglądanie ksiąg rachunkowych okazało się niezwykle pouczające.Nie mógł się doczekać, kiedy się dowie czegoś więcej.Już stało się dla niego oczywiste, że wciągu dwóch lat podupadły, zaniedbany, niedochodowy majątek przemienił się w kwitnące gospodarstwo.Paxton był najwidoczniej zdolnym zarządcą.Miło mu się rozmawiało z robotnikami i dzierżawcami.Podobało mu się oddzielanie poważnych problemów od drobnych skarg, obserwowanie różnych typów ludzkich, ustalanie, którzy są przywódcami, a którzy tylko podążają za innymi.Chętnie z nimi żartował i przyglądał się, jak ich początkowe uprzedzenie stopniowo słabnie.Paxtona z trudem przeciągnął na swoją stronę.Zarządca był bez reszty oddany pannie Thornhill.Lord Ferdynand zawsze jak ognia unikał popołudniowych wizyt.Ale te dzisiejsze okazały się wielce zabawne.Szczególnie że każdy pojawił się z wyraźnym zamiarem zanudzenia go na śmierć.Tyle tylko, że od dawna pasjonował się nowymi osiągnięciami w dziedzinie budowy dróg.A rozmowę o bydle z łatwością udało mu się skierować na dyskurs o koniach, o których mógł rozprawiać godzinami - Panie, należące do kółka, naturalnie z zainteresowaniem wysłuchały, jak to malutki lord Ferdynand namówił kiedyś swoją nianię, żeby nauczyła go robić na drutach.W ciągu tygodnia wydziergał szalik, który wprawdzie stawał się coraz węższy, ponieważ lord gubił oczka, ale i tak ostatecznie sięgał od ściany do ściany pokoju dziecinnego.Jeśli chodzi o ucznia wiejskiej szkoły, który zwrócił się do nauczyciela w sprawie lekcji łaciny - cóż, Ferdynand studiował w Oksfordzie języki klasyczne.Mógłby zaoferować swoją pomoc.Oczywiście wszyscy przybyli wrogo do niego nastawieni.Wielu nadal nie darzyło go sympatią i być może nigdy go nie polubi.Niechęć okolicznych mieszkańców była dowodem poparcia dla Violi Thornhill która w ciągu dwóch lat zamieszkiwania w Pinewood zdobyła sobie szacunek, a nawet miłość tych ludzi.Ale Ferdynand nie rozpaczał z tego powodu.Nigdy nie miał trudności w kontaktach towarzyskich.Sądził, że spodoba mu się życie na wsi.Pastor powiedział, że wieczorem odbędzie się próba chóru kościelnego.Jego zona nawet zaprosiła na nią Ferdynanda, chociaż zrobiła to w taki sposób, jakby z góry zakładała, że propozycja zostanie odrzucona.Ale czemu nie pójść? - pomyślał, odsuwając niedojedzony pudding.Nie miał jeszcze ochoty wracać do Pinewood.Oznaczałoby to albo rozmowę w salonie z panną Thornhill, albo udanie się chyłkiem do takiego pomieszczenia w domu, w którym jej nie było - a nigdy przed nikim się nie ukrywał.Nie chciał też spędzić kolejnego wieczoru, pijąc samotnie.Cóż, w takim razie zdecydował pójść na próbę chóru.Gdy wszedł do środka, stwierdził, że próba nie odbywa się w samym kościele.Ale usłyszał pianino.Zszedł po stromych kamiennych schodach do sali pod kościołem, ponurego pomieszczenia z kilkoma oknami.Ujrzał z piętnaście, dwadzieścia osób, rozmawiających w grupkach.Nikt nie zwracał najmniejszej uwagi na pianistkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.