[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Politycy wspominają już o tym, by zatrudnić mnie do konsultacji podczas prac nad następną ustawą, gdy ta zostanie odrzucona.O mało nie wybuchnąłem śmiechem.Czy moglibyśmy poradzić się pani w sprawie tych owiec, profesor Wilk?- Myślisz zatem, że jej nie przegłosują?- Raczej przeterminują.- W głosie J-J usłyszałem cień złośliwej satysfakcji.- Na debatę przeznaczyli zaledwie dwa dni, a Izba Lordów przedstawiła czterdzieści siedem poprawek.Rząd nie wyda aktu parlamentarnego w tak spornej sprawie, zabraknie im więc czasu i będą musieli odłożyć wszystko do sesji zimowej.A wtedy cały proces zacznie się od nowa, z jeszcze mniejszym rozpędem.Zaufaj mi, to będzie trwać i trwać.A kiedy w końcu zgodzą się na jakąś legislację, przybierze ona postać, która pozwoli nam kontynuować naszą pracę bez obaw o problemy prawne.W istocie będzie to jedno z podstawowych wymagań: rząd nie życzy sobie, by na tym etapie cokolwiek wiązało mu ręce.- Na jakim etapie, Jenno-Jane?- Etapie, na którym martwi zaczęli powstawać niemal masowo i wygląda na to, że kierują nimi demony piekielne.Wzruszyłem ramionami.Była to teoria jak każda inna.W swoim życiu słyszałem je już wszystkie.- Sądziłem, że demony udają się, gdzie tylko przyciągnie je świeże pożywienie.- Wiem co myślisz, Feliksie, rozmawialiśmy o tym przy kilku okazjach.Przejawiasz niebezpieczną - przynajmniej według mnie - tendencję do niedoceniania potencjalnego zagrożenia, jakie stwarzają umarli.W przeszłości tendencję tę rekompensował twój profesjonalizm, zdolność do ignorowania wszelkich nieistotnych tropów, kiedy pracowałeś nad jedną sprawą.Jednak, z tego co słyszałam, w ostatnich miesiącach doszło do pewnego.osłabienia tej cechy.Przyglądała mi się z bliska, uważnie.Urwała, jakby oczekiwała, że odpowiem na ten zarzut.- Dobrze wiedzieć, że wciąż się mną interesujesz - odparłem obojętnie.- Zawsze, Feliksie.Zawsze.- Posłuchaj, Jenno-Jane - i tak nie dotrzymywałem jej kroku w banalnej rozmowie, uznałem zatem, że równie dobrze mogę przejść do rzeczy - muszę porozmawiać z Rosie.Chcę ją o coś zapytać.Brwi J-J uniosły się.Wiem, że tak się stało, bo ujrzałem, jak na jej czole pojawia się i znika zmarszczka.Same brwi były siwe, podobnie jak włosy na głowie, i cienkie jak grafit z ołówka, toteż nie dało się ich zobaczyć, chyba że z bardzo bliska.- Dopiszę cię do listy - powiedziała łagodnie.- Jeszcze dzisiaj.J-J uśmiechnęła się ze zbolałą miną.- To byłoby już trudniejsze.Mamy teraz oficjalny system rejestracji i dzisiejsze terminy są zajęte.Najwcześniej zdołam cię wcisnąć za trzy, cztery dni.- Nie mogłabyś wpuścić mnie na parę minut po kimś innym?Pokręciła głową z wyrazem twarzy nieodróżnialnym od szczerego żalu.- Nie, obawiam się, że nie, Feliksie.Wszystko przechodzi przez radę nadzorczą i nie mogę podważać jej decyzji, nawet dla przyjaciela.- Urwała na moment.Marszczyła czoło w namyśle, a ja czekałem, aż odpali bombę.- W przypadku kolegi z pracy - podjęła - wyglądałoby to inaczej.Gdybyś nadal pozostawał czynnie związany z oddziałem, mogłabym trochę nagiąć przepisy i mieć raczej pewność, że po wszystkim rada nie da mi po łapach.Była to gorzka pigułka do przełknięcia, ale jeśli pragnęła jedynie obietnicy, umiałem być równie promiennie nieszczery jak ona.- Cóż, w tej chwili jestem dość zajęty - oznajmiłem.- Ale kiedy coś mi się zwolni, mógłbym może wpaść i popracować dla ciebie.Jenna-Jane z entuzjazmem pokiwała głową.- Znakomicie - rzekła.- Jest jedna rzecz, na której bardzo mi zależy.- Jakaż to? - Już wstawałem, próbując ją ponaglić, by przeszła do następnego etapu procedury.Kiedy jednak mowa o niewzruszonych obiektach i nieodpartych siłach, J-J potrafi doskonale odgrywać obie te role.- Mógłbyś przekonać twojego przyjaciela, Rafaela Ditko, żeby oddał się pod naszą opiekę.Moja twarz zastygła, podobnie ja sam, w połowie drogi między krzesłem a pozycją stojącą.W końcu wybrałem stanie, bo zapewniało nieco większy dystans.- Przykro mi - oznajmiłem.- To nie wchodzi w rachubę.- Nie? - Doskonale udawała niewinne zaciekawienie.- Parę dni temu dzwonił do mnie doktor Webb.Zdaje się, że uważa, że byłoby lepiej, gdyby pan Ditko znalazł się w otoczeniu bardziej przystosowanym do problemów, z którymi ma do czynienia.- J-J, bez urazy, ale tutaj to Rafi stanowiłby problem.Nie odróżniasz nośnika od sygnału.Jenna-Jane sprawiała wrażenie urażonej.- To dość zawiła przenośnia, Feliksie i daleka od prawdy.Jestem doskonale świadoma faktu, że Ditko i demon wewnątrz niego to dwie odrębne istoty.Zapewne lepiej pojmuję, co to znaczy, niż ty i lepiej potrafię zrozumieć mechanizm ich działania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.