[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Plany domów tworzyli młodzi Szewici.Czuli się niepewnie, gdy pozostawali samotni dłużej niż kilka godzin.Kaye rozumiała oczywiście wybór wielkich okien, tyle lat męczyli się w zatłoczonych sypialniach, a nawet celach.Nie były jednak dostępne, na razie, okna z podwójnymi szybami, a zimy w Oldstock mogą być mroźne.Choć istniejące fundamenty ograniczały mocno ich wyobraźnię, niektóre z rysunków wyglądały bardzo dziwnie: łazienki i toalety bez ścian - po co prywatność? wiemy, co się dzieje - i wąskie „szyby zapachowe" łączące przyległe domy.Samo pojęcie prywatności musiało być chyba dopiero poznawane.Najlepsze chwile Kaye spędzała z córką, Mitchem i demem Stelli.Większość uczniów z jej klasy należała do demu Stelli.Objawiane przez Stellę ciekawość i względna łatwość w kontaktach z tymi obcymi ludźmi, jej rodzicami, przeszły jakby na najbliższych Stelli i owa rozszerzona rodzina włączyła Kaye i Mitcha.Natomiast Sakartvelowie traktowali Kaye i Mitcha dość uprzejmie, ale przeważnie trzymali na dystans.Wydawali się stać na uboczu nawet w stosunku do innych z ich społeczności, może wskutek dawnej traumy i wielu lat samotnego życia, dorastania do wieku średniego w małej grupie.Pojęcie i praktyka demów były ciągle rozbudowywane, ale te utworzone dotychczas stanowiły najbardziej trwałe, a także najstarsze grupy społeczne spośród wszystkich istniejących i próbowanych w Oldstock.Dem Stelli składał się z siedmiu stałych osób - trzech partnerów i czterech partnerek - oraz z dwunastu niestałych, zmiennych.Członkowie demu zwykle nie spali z sobą, choć mogli się w sobie zakochiwać - Stella była w tym względzie bardzo stanowcza, ale nie mówiła zbyt jasno, z czym się to wiązało.Romantyczna miłość przybierała w Oldstock dziwne kształty, obejmowała wymienianie się suszonymi owocami, perfumami, gdy tylko były dostępne, rzeźbionymi w drewnie figurkami, ale takie zauroczenia rzadko miały coś wspólnego z seksem.Seks wydawał się czymś zbyt ważnym, aby zostawiać go kaprysom romansu.Dopuszczalna była miłość, ale nie owe wrzące zawirowania nieprzewidywalnych uniesień.Późnym latem ścieżki i lasy pachniały niekiedy niczym fabryka kakao po wybuchu, z dodatkiem wstrząsających i szczypiących w oczy woni piżma i cybetu.Widać było pary we wszelkich możliwych kombinacjach - niekiedy też trójki - spojone w otoczce samolubnej, pełnej macanek chwały, przeplatające się, chichoczące, woniejące, perswadujące - robiące wszystko oprócz seksu.Kaye i Mitch początkowo uważali, że niektóre z tych par i trójek są zbyt młode, ale szesnastolatki wkrótce dowiodły im, że się mylą; parząc się z sobą, choć nie miały romansu i niemal nigdy nie należały do tego samego demu.Dzieci, które nie osiągnęły jeszcze dojrzałości, mogły zostawać młodszymi członkami romansujących grupek, ale takie związki były mniej jawne, bardziej ograniczone i służące nauczaniu.Miłość i nowe odmiany namiętności miały zapewne znaleźć wiele nowych postaci w społeczeństwie Szewitów, a domy miały odzwierciedlać wszystkie te nowości.Myśli Kaye uciekały od jedynej rzeczy, której nie chciała rozważać; nie teraz.Od tylu lat pragnęła troszczyć się o córkę, być przydatna dla Mitcha i Stelli.CDC potwierdziło jednak, że jest to w istocie syndrom występujący po SHEVIE.Miała go Luella Hamilton, podobnie jak wielu innych.Czubki palców Kaye i częściowo jej łydki drętwiały coraz mocniej z upływającymi miesiącami, chodziła wolniej, traciła siły i wytrzymałość.Nie mówiła o tym nikomu w Oldstock, choć Mitch wiedział.Kaye rzadko była w stanie ukrywać przed nim ważne sprawy.Oczywiście oprócz tych, o których nie chciał słyszeć.Wołający nawiedził ją zaledwie tydzień temu.Krótka wizyta, przyjemna, ale nierozstrzygająca; czysto towarzyska.Zapytała, czy będzie jej wolno pożyć tak długo, aby ujrzeć narodzonego wnuka.Jak poprzednio, żadnej odpowiedzi.Na sali porodowej Stellę otaczały wszystkie członkinie jej demu.Na przemian śpiewały i czytały fragmenty ze starych książek dla dzieci, stykały się głowami, wilgotnymi wnętrzami swych dłoni tarły jej dłonie, aby ją uspokajać i zmniejszać ból.Stella odchyliła się wreszcie, a jej oczy jakby zapadały się w głąb głowy.Wydała długi, głośny wrzask, operowy w swym natężeniu, a pokój wypełnił zapach słonej wody i fiołków.Wszystkie jęczały razem, bez żadnego znaku, działo się tak po prostu, będzie działo, zawodziły w pod-, nadpieśni współczucia i powitania.Stella mocno wykręciła ciało i wypchnęła swego syna na wielki świat.Jęczenie przycichło, gdy badano dziecko, a potem przeszło w radosne świergotanie i chichotanie.Jewgienia i Kaye razem przeniosły dziecko na brzuch Stelli.Staruszka uśmiechnęła się do Kaye.- Teraz jesteś prawdziwą babcią - powiedziała.Wyszło łożysko.Jurij szybko odsunął je na bok i umieścił w stalowej miseczce wyłożonej plastikowym woreczkiem.Ku zdziwieniu Kaye nalegał na przecięcie pępowiny, a potem owinął i zabrał łożysko.Gąbką nasączoną środkiem dezynfekującym wytarł całą krew, a następnie przyniósł miednice z wodą z mydlinami i nalegał, aby wszyscy umyli ręce.Starannie umył Stellę.- Może to być niebezpieczne, nie dotykajcie - nalegał, po czym wynosząc tkankę opuścił izbę chorych.Kaye nie była zdolna do zastanawiania się nad tym ani martwienia.Ściskała się z córką i z kobietami demu, z Mitchem i pewnym młodym mężczyzną zastępującym Willa, który wyglądał na zmieszanego i zaskoczonego swą niespodziewaną rolą.Noworodek, pomarszczony i maleńki, wił się powoli w ramionach Stelli, szukając piersi, a potem spojrzał na nich wszystkich, rozwierając powieki, aż wydawało się, że na twarzy ma jedynie oczy - dzikie, ruchliwe, skupione.Jego policzki błyskały na złoto i różowo, melanofory układały się najpierw w szereg wzorów przypominających płatki kwiatów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|