[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczyna przedzierała się przez nie, używając rąk i płaskiej kości biodrowej łani, którą zabiła.Spędziła cały dzień na zbieraniu drewna.Suszenie mięsa wyczerpało zapasy chrustu w okolicy, a brnięcie przez śnieg wyczerpało siły Ayli.Była pewna, że ma wystarczająco dużo jedzenia, ale nie była tak zapobiegliwa, jeśli chodzi o zapasy opału.Nie wiedziała, czy było go dość.Jeśli miało tak dalej sypać, jaskinia będzie wkrótce tak głęboko zakopana, że wyjście z niej stanie się niemożliwe.Po raz pierwszy, odkąd zamieszkała w swej małej grocie, obawiała się o życie.Jej polanka leżała zbyt wysoko.Jeśli zostanie uwięziona w jaskini, nie przetrwa tej zimy.Nie miała czasu przygotować się na porę chłodu.Wieczorem wróciła do pieczary i przyrzekła sobie zgromadzić nazajutrz więcej drewna.Do rana burza śnieżna rozszalała się z całą mocą, a wejście do jaskini zostało zupełnie zasypane.Ayla poczuła przerażenie: była uwięziona, schwytana w potrzask.Znalazła długą gałąź i wcisnęła ją między gałązki krzewu leszczyny, rosnącego u wejścia do jaskini.Poczuła przeciąg i spojrzawszy w górę, zobaczyła śnieg sypiący poziomo na wietrze.Zostawiła gałąź w otworze i wróciła do miejsca przy ogniu.Szczęśliwie się złożyło, że wpadła na pomysł sprawdzenia wysokości zaspy.Dziura, wciąż nie zasypana dzięki gałęzi, wpuszczała świeże powietrze do małej jaskini.Ogień tak jak ona potrzebował tlenu.Bez otworu wpuszczającego powietrze mogła szybko zapaść w sen, z którego nigdy by się nie obudziła.Była w większym niebezpieczeństwie, niż sobie wyobrażała.Zauważyła, że nie potrzebuje dużego ognia, by ogrzać jaskinię.Śnieg, wiążący w swych zamarzniętych kryształach cząstki powietrza, był dobrym izolatorem.Ciepłota jej ciała była w stanie ogrzać tak małą przestrzeń, lecz dziewczynie potrzebna była woda.Ogień był więc użyteczniejszy do topienia śniegu niż do utrzymania ciepła.W jaskini oświetlonej tylko przez nieduże ognisko jedynym sposobem odróżnienia dnia od nocy było nikłe światło sączące się przez otwór w ciągu dnia.Każdego wieczora, gdy światło gasło, Ayla robiła nacięcie na kiju.Nie mając nic do roboty, wpatrywała się długo w ogień.Zamknięty w jej przypominającym grobowiec świecie, zaczął wieść jakby własne życie.Obserwowała, jak pożera każdy kawałek drewna, pozostawiając tylko stertę popiołu.Czy ogień też ma duszę? – zastanawiała się.Dokąd idzie dusza ognia po śmierci? Creb mówi, że gdy człowiek umiera, jego duch wędruje do innego świata.Czy jestem teraz w innym świecie? Jeżeli tak, to nie ma żadnej różnicy.Czuję się teraz tylko bardziej samotna.A może moja dusza nie powędrowała do tamtego świata? Skąd mam wiedzieć? I tak wcale nie mam ochoty się dowiadywać.Cóż, wszystko możliwe.Myślę, że moja dusza jest razem z Crebem, Izą i Ubą.Ale jestem wyklęta, więc pewnie umarłam.Czemu mój totem dał mi znak, wiedząc, że będę przeklęta? Dlaczego sądziłam, że mi go dał, skoro to nie był znak? Myślałam, że wystawia mnie na próbę.Może to tylko następna próba? A może mnie opuścił? W takim razie, po co miałby mnie wybrać, żeby potem zostawić? Może mnie nie opuścił, może powędrował do świata duchów za mnie i teraz walczy ze złymi mocami? Na pewno poradzi sobie lepiej ode mnie.A może zesłał mnie tu, żebym czekała? Czy to możliwe, aby wciąż mnie ochraniał? A jeśli nie umarłam, to jaka jestem? Jestem sama, oto jaka jestem.Chciałabym nie być sama.Ogień znów był głodny, a i jej chciało się jeść.Chyba też coś zjem.Ayla wzięła kawałek drewna z kurczącego się zapasu i wrzuciła go w płomienie.Potem poszła, by wyjrzeć przez otwór.Robi się ciemno, pomyślała.Lepiej zrobię znak na kiju.Czy będzie tak padać przez całą zimę? Wzięła kij i zrobiła nacięcie.Później dotykała wyżłobień palcami najpierw jednej ręki, potem drugiej, a potem znów pierwszej, aż dotknęła wszystkich nacięć.Wczoraj minął ostatni tydzień.Mogę już wracać, ale jak wyjść w taką śnieżycę.Po raz drugi wyjrzała przez otwór.Ledwo dojrzała śnieg padający ciągle ukośnie w gęstniejącej ciemności.Potrząsnęła głową i wróciła do ognia.Gdy obudziła się następnego dnia, od razu wyjrzała na zewnątrz, ale wichura dalej szalała.Czy nigdy nie przestanie? Przecież nie może tak ciągle padać! Chcę wrócić.A jeśli Brun wygnał mnie na zawsze i nigdy nie będę mogła wrócić, nawet kiedy ustanie zawieja? Jeżeli teraz jeszcze żyję, to wtedy umrę na pewno.Ledwo zdążyłam się przygotować, by przeżyć jeden miesiąc.Nigdy nie dałabym rady przetrwać całej zimy.Ciekawe, czemu Brun nałożył tylko tymczasową klątwę? Nie spodziewałam się tego.Czy naprawdę mogłabym wrócić, gdybym to ja poszła do świata duchów, a nie mój totem? Skąd mam wiedzieć, że to jednak nie ja? Może totem strzeże tutaj mojego ciała, podczas gdy dusza odeszła.Nie wiem, po prostu nie mam pojęcia.Wiem tylko, że gdyby Brun nie wyklął mnie tylko na pewien czas, nie miałabym żadnej szansy.Szansa? Czy właśnie o to mu chodziło? W przebłysku zrozumienia wszystko połączyło się w nową całość, która była oznaką dojrzewania jej umysłu.Chyba naprawdę Brun chciał mi dać szansę, kiedy powiedział, że jest mi wdzięczny za uratowanie Bracowi życia.Musiał mnie wygnać zgodnie z prawem klanu, nawet wbrew własnej woli, ale chciał dać mi szansę.Nie mam pewności, czy nie umarłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|