[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy pokręcili głowami, jeden po drugim, nawet mały Ti-Filip.Kwintyliusz Rousse westchnął głębiej niż poprzednim razem.– Ale gdybyś potrzebowała pomocy, Fedro nó Delaunay, wiedz jedno.Przybędę, gdy tylko przyślesz słowo do Pani Marsilikos albo do mnie.Przybędę z okrętami i wedrę się siłą.Widziałem Oblicze z Wody i na morzu nie boję się niczego, co zrodziło się ze śmiertelnego ciała.Rozumiesz?– Tak, panie – odparłam, kurcząc się pod siłą jego spojrzenia.– Rozumiem.– Coś przyszło mi na myśl i zagryzłam usta.– Panie.lordzie admirale, czy miałeś wieści od Pana Cieśniny?Joscelin drgnął.Wiedział, że chodzi mi o Hiacynta.– Nie – rzekł Rousse cicho, ze współczuciem w oczach.– Cieśnina jest poskromiona i wszystkie statki pływają po niej do woli.Wierz mi, co trzy miesiące, w sztormie czy w ciszy, wysyłam okręt do Trzech Sióstr.Żaden nie podpłynął bliżej niż na pięć mil, bo morze się podnosi.Przykro mi – dodał z nietypową czułością.– Polubiłem tego cygańskiego młokosa.Ale niezależnie od tego, jaki los sobie wykuł, Pan Cieśniny nie pozwala mu go odmienić.Pokiwałam głową.– Dziękuję.To miało być moje przeznaczenie.Pan Cieśniny zadał nam zagadkę.Ja pierwsza ją rozwiązałam.Pan Cieśniny czerpał moc z Zaginionej Księgi Razjela.Ale Hiacynt przebił moją odpowiedź.Użył dromonde, cygańskiego daru widzenia, spojrzał jeszcze dalej w przeszłość i wyjaśnił zagadkę do końca, podając warunki klątwy Rahaba.Pan Cieśniny przyjął jego odpowiedź.Gdyby nie to, mnie czekałaby wieczność na tej samotnej wysepce.To powinnam być ja.– Nie zaprzestanę prób – podjął szorstko Kwintyliusz Rousse.Nad stołem ujął w dłonie moją twarz i pocałował mnie w czoło.– Niechaj Elua ma cię w opiece, Fedro nó Delaunay, i pamiętaj o mojej obietnicy, jeśli nie chcesz skorzystać z rady.Razem byliśmy na końcu świata, ty i ja.– Tak, panie – szepnęłam, całując jego ręce.Podejrzewałam wielu, ale jemu ufałam.– To prawda, panie, razem ruszyliśmy na koniec świata i razem wróciliśmy.Roxanna de Mereliot nerwowo potrząsnęła głową.– Miałam nadzieję, Fedro, że posłuchasz głosu rozsądku.Ale zrobisz, co zechcesz, jak sądzę.Będę modlić się do Ejszet o twój bezpieczny powrót.Gdybyś potrzebowała pomocy, daj znać, a ja ci jej udzielę.– Zrobię to – obiecałam.TRZYDZIEŚCINazajutrz pożegnaliśmy się z Panią Marsilikos i ruszyliśmy na nabrzeże, żeby wsiąść na pokład „Darieli”.Była to trzymasztowa galera, jeden z najnowszych i najlepszych d’Angelińskich statków kupieckich.Nawet moi kawalerowie nie mogli powiedzieć o nim złego słowa.Ostatnią rzeczą, jaką zrobiliśmy przed zaokrętowaniem, była sprzedaż naszych wierzchowców i jucznych koni jednemu z wielu handlarzy, którzy zaopatrywali podróżnych w Marsilikos.Nie planowaliśmy zabierać zwierząt, tylko urządzić się od nowa w La Serenissimie, ale myśl, że zjawimy się w mieście bez zagwarantowanej kwatery i środków transporu była trochę niepokojąca.Modliłam się, żeby ładunek ołowiu przyniósł przyzwoite zyski.Kwintyliusz Rousse odprowadził nas na nabrzeże.Nie wiem, co powiedział kapitanowi, odciągnąwszy go na bok i mrucząc z przejęciem do jego ucha, ale zapewne wyjaśniało to szacunek, z jakim spotkałam się w czasie podróży.Po rozmowie z kapitanem admirał wrócił do mnie z chytrym błyskiem w oku.– Fedro nó Delaunay, ruszasz na poszukiwanie wiatru w polu.Ha, ty masz moje przyrzeczenie, a ja twoją obietnicę.Posłuchaj mnie, bo mam dla ciebie ostatnią radę.– Położył stwardniałe dłonie na moich ramionach i zacisnął je mocno, patrząc mi w twarz.– Twój pan Delaunay być może żyłby do dziś dnia, gdyby potraktował Melisandę Szachrizaj poważniej.Jeśli masz słuszność, dziewczyno, nie daj się wciągnąć w jej grę.Udaj się prosto do księcia Benedykta i wszystko mu opowiedz.Pochodzi z królewskiego rodu, ale był żołnierzem.Walczył ramię w ramię z Rolandem de la Courcel i Percym de Somerville, i z Delaunayem, zanim ty przyszłaś na świat.Będzie wiedział co zrobić.– Tak, panie – obiecałam.– Uczynię to.– Dobrze.– Ostatni raz ścisnął moje ramiona i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku, a jego rude włosy łaskotały moje ucho.Potem odwrócił się do Joscelina.– Ty, chłopcze! – powiedział szorstko, potrząsając jego rękami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.