[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyźni żłobili toporami jej wnętrze.W obecnym stanie kłoda przypominała raczej koryto do zaparzania napoju niż wdzięczną łódź, ale wyciosano już jej przybliżony kształt.Później zostanie wyrzeźbiony dziób i rufa, ale najpierw trzeba było skończyć wnętrze.– Jondalar wyraził spore zainteresowanie robieniem łodzi powiedział Carlono.– Może trzeba mu znaleźć kobietę wśród rzecznych ludzi, to będzie mógł zostać Ramudoi.To by doskonale pasowało, skoro jego brat zostanie Shamudoi – zażartował Markeno.– Znam kilka takich, które wypatrują za nim oczy.Być może, któraś dałaby się namówić.– Nie sądzę, aby coś z tego wyszło, skoro Serenio jest w pobliżu – powiedział Carlono, mrugając do Jondalara.– Ale przecież niektórzy z najlepszych budowniczych łodzi, to Shamudoi.To nie łódź na brzegu, ale łódź na wodzie jest domeną rzecznych ludzi.– Jeżeli masz taką ochotę nauczyć się budowy łodzi, to dlaczego nie schwycisz za topór i nie pomożesz nam? – powiedział Thonolan.– Myślę, że mój starszy brat woli raczej mówić niż pracować.– Ręce miał czarne, a jeden z policzków umazany.Mogę ci nawet pożyczyć swój topór – dodał, rzucając narzędzie do Jondalara, który złapał je odruchowo.Topór – solidne kamienne ostrze umocowane pod kątem prostym do trzonka – pozostawił na jego dłoniach czarny ślad.Thonolan zeskoczył z łodzi i poszedł sprawdzić palące się w pobliżu ognisko.Ogień przygasł i pozostał jedynie żar, z którego tu i ówdzie wydostawały się pomarańczowe płomyki.Thonolan podniósł kawałek złamanej deski, której wierzch znaczyły zwęglone otwory i nabrał za pomocą gałęzi gorącego żaru z ogniska.Potem zaniósł go do kłody i wrzucił wśród deszczu iskier i dymu do przypominającego koryto wyżłobienia.Markeno dołożył więcej drewna do ognia i przyniósł pojemnik z wodą.Węgielki we wnętrzu kłody miały się jedynie żarzyć, a nie wzniecić pożar.Thonolan rozgrabił kijem żar, a potem dolał ostrożnie wody.Syk pary i ostry zapach spalenizny świadczył o żywiołowej walce ognia z wodą.Ostatecznie wygrała jednak woda.Thonolan wygrzebał mokre czarne pozostałości po żarze, a potem wdrapał się do wnętrza łodzi i zaczął wydłubywać zwęglone drewno, pogłębiając i poszerzając otwór.– Pozwól mi teraz trochę popracować – powiedział Jondalar, obserwując przez chwilę jego pracę.– A już myślałem, że masz zamiar tak sterczeć cały dzień – zauważył Thonolan z uśmiechem.Obaj bracia, gdy ze sobą rozmawiali, mieli skłonność do przechodzenia na swój ojczysty język.Wygodnie im było porozumiewać się w znanym języku.Obaj nabierali coraz większej wprawy w posługiwaniu się nową mową, ale Thonolan mówił lepiej.Jondalar po kilku pierwszych uderzeniach zatrzymał się, aby sprawdzić kamienne ostrze topora, spróbował ponownie pod innym kątem, znowu sprawdził krawędź ostrza, a potem wziął odpowiedni zamach.Wszyscy trzej młodzieńcy pracowali razem niewiele z sobą rozmawiając, aż do przerwy na odpoczynek.– Nie widzieć przedtem, używać ogień do robienia koryto – powiedział Jondalar, gdy szli w kierunku drewnianego szałasu.Zawsze wydłubywać toporem.– Można używać tylko topora, ale ogień przyspiesza pracę.Dąb jest twardym drzewem – przypomniał Markeno.– Czasami wykorzystujemy rosnące wysoko sosny.Są bardziej miękkie, łatwiej je wydrążyć.Co nie zmienia faktu, że ogień jest bardzo pomocny.– Dużo czasu zabrać zrobienie łódź? – dopytywał się Jondalar.– To zależy, jak ciężko pracujesz, i ile jest do zrobienia.Budowa tej łodzi nie zajmie wiele czasu.Tak utrzymuje Thonolan, a wiesz, że nie będzie mógł wziąć Jetamio za partnerkę, dopóki nie będzie gotowa.– Markeno się uśmiechnął.– Nigdy nie widziałem, aby ktoś tak ciężko pracował, a jego zapał udziela się wszystkim.To mądrze jednak nie przerywać raz rozpoczętej pracy.Zapobiega to wyschnięciu drewna.Po południu będziemy rozszczepiać drewno na deski, z których zrobimy poszycie łodzi.Chcesz pomóc?– Lepiej, aby chciał! – powiedział Thonolan.Ogromny dąb, w którego powaleniu Jondalar pomagał, skrócony o rozgałęzioną koronę, został przeniesiony na drugą stronę wyrębu.Do jego poruszenia musieli się przyłożyć prawie wszyscy krzepcy mężczyźni i niemal tylu samo zgromadziło się, aby go rozszczepiać.Jondalarowi nie była potrzebna „zachęta” ze strony brata.Nie przepuściłby takiej okazji.Najpierw rozmieszczono rogowe kliny wzdłuż linii biegnącej równo na całej długości kłody.Wbito je ciężkimi, kamiennymi młotami.Choć z początku opornie, to jednak za sprawą klinów w masywnym pniu zarysowało się pęknięcie.Kościane kliny wbijano coraz głębiej do środka drewnianego olbrzyma, a ich grubsze końce robiły coraz dłuższe szczeliny w pniu aż w końcu, z trzaskiem, kłoda rozpadła się na połowę.Jondalar pokręcił w zdumieniu głową, ale to był dopiero początek.Kliny ponownie rozmieszczono wzdłuż linii biegnącej środkiem każdej połowy i cały proces powtórzono, również te połowy rozszczepiając na połówki.A potem przepołowiono każdą z następnych części.Pod koniec dnia olbrzymia kłoda zmieniła się w stos ułożonych promieniście desek o zwężających się końcach.Kilka z desek było krótszych z powodu sęków, ale i one będą wykorzystane.Desek było o wiele więcej niż potrzeba do budowy burt łodzi.Pozostałe zostaną wykorzystane przy wznoszeniu szałasu dla młodej pary na górnym tarasie, pod nawisem z piaskowca.Będzie on połączony z mieszkalnymi pomieszczeniami Roshario i Dolando i wystarczająco duży, aby pomieścić Arkeno, Tholie i Shamio w czasie najchłodniejszego okresu zimy.Drewno wykorzystane przy budowie schronienia i łodzi, a pochodzące z tego samego pnia, miało dodawać ich związkowi siły dębu.O zachodzie słońca Jondalar zauważył, jak kilku z młodszych mężczyzn znika w lesie.Markeno dał się przekonać Thonolanowi i kontynuowali pracę nad drążeniem dna łodzi tak długo, dopóki prawie wszyscy nie odeszli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.