[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale do mnie nie zajrzał.- Czyli potem mógł jeszcze wyjść z kempingu, na przykład na spacer z Benjym?- Chyba tak.Poszłam do siebie, ale byłam niespokojna.Paul raczej nie zapominał powiedzieć mi dobranoc, to było do niego niepodobne.No, i w końcu poszłam.- zawahała się, sprawiała wrażenie zmieszanej -.poszłam do jego przyczepy.Nie było go.Ale wracając, zauważyłam uchylone drzwi baru.- Więc weszłaś, ale przystanęłaś, kiedy usłyszałaś jego kłótnię z Sarą.Liz, czy to było, zanim zaczął padać deszcz, czy deszcz już padał?- Już po najgorszej burzy, więc na pewno minęła północ.Ale czy to ma jakieś znaczenie?- Właściwie nie.Próbuję tylko wyobrazić sobie okoliczności.zrozumieć, dlaczego zwyczajnie nie położył się spać.domyślić się, w jakim był nastroju, wiesz.Biedna Liz uwierzyła w to kłamstwo.- Rozumiem.Myślisz, że mógł być przygnębiony.że martwił się ojcem?- Na przykład.- Nie, nie chodziło o ojca.To miało coś wspólnego z Sarą.Chciałam mu tylko powiedzieć dobranoc.Stanęłam przy wewnętrznych drzwiach w barze, bo usłyszałam, że krzyczy.Powinnam natychmiast zawrócić, ale nigdy dotąd nie słyszałam, żeby podniósł na nią głos, więc.więc.- Zostałaś posłuchać.Nie przejmuj się, Liz.To zupełnie naturalna ciekawość.- Omal nie dodałam: „zwłaszcza kiedy ktoś jest zakochany”, ale w porę ugryzłam się w język.Tylko by się znowu rozpłakała.- Więc o co się kłócili?- Nie miało to za wiele sensu.Ale jedno jest pewne.Ojcem dziecka, którego spodziewa się Sara, nie jest Paul.Och, przepraszam, pewnie nawet nie wiedziałaś, że Sara jest w ciąży.Liz źle zinterpretowała moją zszokowaną minę, a ja nie miałam zamiaru zdradzać jej, że Mandy już mnie wtajemniczyła.Spytałam więc:- Jesteś tego pewna?- Tak.A Paul dopiero co się dowiedział.Ojciec powiedział mu o tym w szpitalu.- A skąd wiedział ojciec Paula?Zadając to pytania, już znałam odpowiedź.Miałam wreszcie informację, której szukałam od tylu dni.A mimo to jeszcze nie wszystko do siebie pasowało.Widząc, jak kłóci się z policjantami, nie poznałam jej, bo lata zrobiły swoje.Szczupła, elegancka kobieta miała teraz nadwagę i ubierała się bardzo niegustownie.Tylko głos pozostał ten sam.Gdybym się skupiła, usłyszałabym jej zrzędliwy, wysoki głos, niesiony przez echo dawnych lat.- Powiedziała mu żona.Przecież jest matką Sary.Musiała się domyślić prawdy jeszcze przede mną.A więc ciotka poślubiła ojca Paula.To się zgadzało z informacją, że Deirdre wróciła z Hiszpanii, bo jej mąż trafił do szpitala.Zaczęło mi świtać jeszcze coś innego związanego z przeszłością, nie mogłam jednak sobie wyraźnie uświadomić, co to takiego.- Właśnie dlatego Paul był zły.Bo ojciec powiedział mu o Sarze, nie rozumiesz? - Liz położyła dłonie na stoliku i pochyliła się ku mnie.- Rozumiem, rozumiem.Paul zawsze kochał Sarę, w dzieciństwie też.- Tego nie wiem, w każdym razie Paul nagle wykrzyknął:„Jaki ze mnie był głupiec.To on.Poznałaś go w Hiszpanii, prawda?”.Chyba takich słów użył.- W Hiszpanii?- Tak.Sara milczała, a Paul powiedział, że teraz rozumie, dlaczego tak się śpieszyła do Anglii.- Liz zmarszczyła czoło.- Z tego, co mówił potem, już nic nie zrozumiałam.Aha, było coś o tobie.- O mnie?- Tak.Paul powiedział, że wprawdzie zawsze ją krył, ale skoro Bethany wróciła, to on się postara, żeby im to nie uszło na sucho.Nie mam pojęcia, o co mu chodziło.Może miało to jakiś związek z tym, że jesteście z Sarą kuzynkami.Nie musiałam nic wyjaśniać, bo Liz nagle urwała i wytrzeszczyła oczy.Patrzyła w okno za moimi plecami.Skuliła się i kurczowo zacisnęła palce na krawędzi stołu.Odwróciwszy się, zobaczyłam ambulans, wyjeżdżający z kempingu, a za nim wóz policyjny.Przez moment siedziałyśmy w milczeniu, potem Liz westchnęła i wyprostowała się.- Liz, przepraszam, że tak cię wypytuję, ale czy to już wszystko? - spytałam po chwili.- Czy już nic więcej sobie nie przypominasz z wczorajszego wieczoru?- Jeszcze coś.Paul powiedział jej, że traci czas.Traci czas, bo on nie będzie mówił, że spędzili tę noc razem, więc niech Sara lepiej zrezygnuje z tego, co zaplanowała.Wtedy już nie krzyczał, wydawał mi się bardzo pijany.Dłużej nie podsłuchiwałam, poszłam do siebie.Biedny Paul.Byłam w grubym błędzie sądząc, że to on pomaga Sarze organizować zamachy na moją osobę.Co więcej, odmową współudziału prawie na pewno wydał na siebie wyrok śmierci.Sara musiała przyjść do niego po alibi, na wypadek gdyby moja spodziewana śmierć w kaplicy wzbudziła podejrzenia.Paul się nie zgodził, nie wiedział jednak, że już jestem uwięziona w pułapce.Co wobec tego zrobiła Sara? Paul już ledwie trzymał się na nogach.Czy czekała na niego w pobliżu, aż będzie szedł do siebie, i przewróciła go albo pchnęła tak, żeby wpadł do basenu?Upozorowała nieszczęśliwy wypadek, podobnie jak przy okazji śmierci mojej babki.Staruszkę, wywabioną z łóżka w środku nocy, łatwo było zepchnąć ze schodów.Nie miałam pojęcia, jak to się stało, ale nie wątpiłam, że wyobraźnia mogła Sarze podsunąć jakiś szatański plan.Ale Paul był młodszy i silniejszy.Nawet jeśli zataczał się po pijanemu, Sara prawdopodobnie potrzebowałaby pomocy.Czyjej? Bałam się odpowiedzi na to pytanie.Mógł być to tylko jeden człowiek, ten, który konspirował z nią już wcześniej.Człowiek, którego spotkała w Hiszpanii: Greg Randall.- Bethany? Dobrze się czujesz? - Liz wpatrywała się we mnie z uwagą.Na twarzy miała jeszcze czerwone plamy od niedawnego płaczu, a w jej niebieskich, pełnych życzliwości oczach czaił się popłoch.- Zbladłaś jak ściana.- Nagle głośno zaczerpnęła tchu i przytknęła dłoń do ust.- Och, przepraszam cię! Przecież znaliście się z Paulem jeszcze z dzieciństwa.Tyle lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|