[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.22Serce nie jest praktyczne, bo wciąż można je złamać.FYank Morgan jako Profesor Marvel (Czarnoksiężnik z krainy Oz)- Chce pani, żebym zserwisował pani narty? - spytałmłodzieniec w kombinezonie, kiedy w końcu udało mi się dotrzeć do podnóża stoku.Przez ostatnie półtorej godziny cierpiałam niewysłowione męki.Dokładnie czterdzieści pięć minut spędziłam na tyłku, drugie tyle na kolanach.Od czasu do czasu lądując na twarzy.- Nie, chciałabym, żebyś je spalił - mruknęłam gorzko.Spojrzał na mnie zaniepokojony.Najwyraźniej chłód odmroził jego poczucie humoru.- Skończyła pani jazdę na dzisiaj czy nie?- Nie jestem pewna.Napiję się gorącej czekolady w barze, a potem z tobą porozmawiam.A tak przy okazji, jak się serwisuje narty? - spytałam, żeby nie torturować biednego chłopaka dłużej.- Zabieramy je od klienta, czyścimy, woskujemy i podstawiamy gotowe następnego dnia rano.- Uśmiechnąłsię do mnie przyjaźnie.Znów był w swoim ogródku.- Super.Dzięki.Zgłoszę się później - powiedziałam.Wbiłam kijki w śnieg i spróbowałam się odepchnąć, ale nie ruszyłam z miejsca.Stok stracił nachylenie i nie można już było rozpędzić się do dwustu czterdziestu kilometrów na godzinę, prosto na olbrzymi świerk.Nie wiedziałam, czy się cieszyć, czy nie: na pewno nie grozi 334mi już gwałtowna śmierć na drzewie, ale istniało pewne prawdopodobieństwo, że utknę tu aż do wiosny.- Em.przepraszam - zawołałam za chłopcem z obsługi.- C z y mógłbyś.mógłbyś mnie popchnąć? - Ale on był już zajęty serwisowaniem czyichś nart.Ponownie wbiłam kijki za sobą i próbowałam się odepchnąć, bez większego rezultatu.- Cholera - mruknęłam.Z moich ust wydobył się mały obłoczek pary.Przeniosłam ciężar na jedną nogę i spróbowałam ustawić narty tak, jak nauczył mnie Scott dziś rano, na przyspieszonym kursie jazdy.Właściwie to powiedział mi po prostu:- Unikaj drzew i ludzi, a jeśli masz wątpliwości, zastosuj upadek kontrolowany.- I nie złam sobie niczego.Uprawiałem już kiedyś seks z dziewczynami w gipsie i chociaż może się to wydawać podniecające, po jakimś czasie strasznie zaczyna denerwować - dodał Jack, rzucając perły przed wieprze.Gdyby nie to, że zamarzły mi kanaliki łzowe, chyba bym się rozpłakała.- Pieprzyłeś panienkę w gipsie? - Scott był pod wrażeniem.Obaj wsiedli na wyciąg i odjechali, zostawiając mnie miotającą się ze sprzętem, jak pstrąg wyrzucony na brzeg.Śmiem twierdzić, że walczyłam naprawdę dzielnie.Jakimś cudem udało mi się dobrnąć do wyciągu, załadować na krzesełko i wjechać na szczyt.A potem upadłam.I jeszcze raz.Powtórzyłam tę mrożącą krew w żyłach czynność wiele razy, chociaż bowiem Scott wynająłmi superekstrabezpieczny sprzęt, który prawdopodobnie ochroniłby mnie nawet przed atakiem chemicznym i nuklearnym, wciąż udawało mi się wykonywać na nartach tak niewyobrażalne manewry, że skończyłam z grudami śniegu i lodu w okolicach kolan i z przodu, pod bluzką.335Chwilowo miałam dosyć wszelkiej aktywności.Ponieważ nie udało mi się jodełkowanie, obróciłam się żeby zdjąć narty.Okazało się nagle, że stałam na samym środku głównej arterii komunikacyjnej, tylko odrobinę mniej ruchliwej niż autostrada do Santa Monica.Pomyślałam więc, że chyba poczekam.- Czy pani potrzebuje popchnięcia?Odwróciłam się z nadzieją, że serwisant wreszcie pospieszył mi z pomocą.- Bardzo proszę - odparłam machinalnie.Tylko że to nie był serwisant, lecz mężczyzna, który robił karierę jako mój osobisty wybawca.Luke Lloyd.- To ty - powiedziałam oskarżycielsko.- Hej - uśmiechnął się i podpłynął do mnie bez wysiłku.Zatrzymał się tuż przy czubkach moich nart, wzbijając przy tym małą fontannę śniegu.- Czy ty przypadkiem nie kręcisz się w pobliżu, czekając, aż wpadnę w kłopoty, żeby móc mnie potem z nich wyciągnąć? - spytałam.Nie byłam pewna, czy się cieszę na jego widok.Wolałabym chyba, żeby odgrywał Casanovę w Maroku ze śliczną Miss Haremowych Gaci, niż był świadkiem mej katastrofalnej niekompetencji w kolejnej dziedzinie życia.- Mogę sobie pojechać, jeśli wolisz.- Na głowie miałczerwoną czapkę narciarską, która wyglądała na starą, niemarkową, wyciągniętą z głębi szafy, bynajmniej nie z Prądy Sport.Tyle że on wyglądał w niej doskonale.Miał zaczerwienione policzki i wiedziałam, że gdybym ich teraz dotknęła, byłyby chłodne, w ten mroźny zimowy sposób.- Skoro już tu jesteś, sądzę, że mógłbyś mnie popchnąć - burknęłam.Był trochę za bardzo bezczelny, żebym mogła odczuwać wdzięczność.- Czy to oznacza, że mogę położyć rękę na twoim pośladku? - spytał z uśmiechem.- Czyżbyś właśnie się zmienił w Jake'a Hudsona?- Ha! Jeszcze czego! Ale skoro tak do tego podchodzisz, chyba już sobie pojadę.336Odwrócił się zgrabnie, jakby chciał ruszyć w dalszą drogę.Oczywiście żartował.Tak myślę.Miał to sprytne, lekko perwersyjne poczucie humoru, którego nie spodziewałabym się po hollywoodzkich weteranach.- Przepraszam.Nie powinnam tego mówić, to było okropne.Popchnij mnie, proszę.Naprawdę potrzebuję pomocy.- Rzeczywiście myślisz, że jestem jak Jake Hudson? -Spojrzał na mnie wyraźnie zmartwiony.- Nie wiem, jaki jesteś.Tak naprawdę wcale cię nie znam - powiedziałam.- Słuchaj, możesz mi w końcu pomóc? Proszę! - dodałam z desperacją w głosie.- A jeżeli ci pomogę, czy możemy kontynuować naszą rozmowę w kafeterii? - zapytał przekornie.- Co zechcesz.Tylko pospiesz się, ponieważ w każdej chwili na tym stoku może się pojawić kolejny narciarz i przeciąć mnie na pół.- W porządku.- Chwycił kijek w lewą rękę i wyciągnął w moim kierunku.- Trzymaj się mocno.- Zamierzasz mnie tam zaciągnąć?- Próbuję cię gdzieś zaciągnąć już od wielu miesięcy - roześmiał się.Zaczerwieniłam się i spojrzałam na czubki swoich nart.- Trzymaj się.Zrobiłam to [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.