[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego po sypnięciu kanciarzy w Pompejach Annabelle zadzwoniła na policję.W obecności glin na terenie kasyna Bagger nie mógł nikomu połamać nóg.Jeśli oszuści są mądrzy, zmyją się natychmiast po odsiadce.Bagger mógł być chodzącą karykaturą szefa kasyna z kiepskiego filmu o mafii, ale jedna jego cecha nie była sztuczna ani zabawna - brutalność.Jeśli oszukasz jakieś inne kasyno, pójdziesz siedzieć.Jeśli oszukasz Baggera.Bagger był reliktem z czasów, kiedy w Vegas uznawano tylko jeden sposób postępowania z uprzykrzonym oszustem: najpierw łamano mu nogi, a następnie kark.Próba przeniesienia tej metody w dzisiejsze czasy zakończyła się totalną porażką i spowodowała jego wygnanie z Miasta Grzechu.W Atlantic City, choć nie zrezygnował z dawnych rozwiązań, postępował znacznie bardziej dyskretnie.W zwyczajnych okolicznościach oszustwo na dziesięć kawałków nie doprowadziłoby do śmierci Tammy Conroy.Sprawę skomplikował fakt, że Bagger od dawna prowadził wojnę z jej mężem.Paddy trzymał się z daleka od jego kasyn, ale wysyłał falangi pracujących dla niego pomocników, łącznie z nastoletnią wówczas córką i znacznie młodszym Leo.Mało brakowało, a ostatnia wizyta tych dwojga w Atlantic City zakończyłaby się w oceanie, gdzie trafiliby jako karma dla ryb.Z biegiem lat Bagger powiązał Paddy’ego ze swoimi kłopotami w kasynie.W końcu pewnej nocy zjawił się w jego domu daleko od Jersey, ale Paddy’ego nie zastał.Niektórzy mówili, że dostał cynk i zdążył w porę się zmyć.Jeśli tak, zapomniał powiadomić żonę.Oczywiście nie było dowodów wiążących Baggera z morderstwem, a on miał milion alibi, więc nie postawiono go w stan oskarżenia.Jednak pewni dobrze zorientowani starsi oszuści, z którymi rozmawiała Annabelle, byli absolutnie pewni, że to on jest winien.Ale gdyby nawet któryś z nich widział egzekucję na własne oczy, nie zgodziłby się zeznawać przeciwko królowi kasyna.Przebywając z nim tak często w ciągu zeszłego tygodnia, Annabelle myślała o przyłożeniu mu pistoletu do czoła i pociągnięciu za spust.W ten sposób wyrównałaby stary dług, ale przypłaciłaby to życiem.Nie, oszustwo było znacznie lepsze.Jej ojciec nigdy nie lubił wielkich przekrętów, dowodził, że zabierają zbyt wiele czasu i są zbyt ryzykowne.Tammy Conroy natomiast doceniłaby mistrzostwo i wykonanie planu.Annabelle miała nadzieję, że jeśli matka poszła do nieba, to będzie patrzyła z wysoka, gdy Jerry Bagger odkryje, że został wykołowany na czterdzieści milionów zielonych.Podniosła pilota i przełączała kanały, jedząc precla.Wiadomości były takie same jak zawsze, wszystkie złe.Więcej zabitych żołnierzy, więcej ludzi umierających z głodu, więcej tych, którzy wysadzają w powietrze siebie i innych w imię Boga.Wyłączyła telewizor i wzięła gazetę.Ponieważ trudno jest wykorzenić stare nawyki, niejeden raz przyłapała się na rozważaniu, jak wykorzystać wyczytane informacje do udanego, pomysłowego oszustwa.To już koniec, powiedziała sobie.Obrobienie Baggera było zwieńczeniem jej kariery, teraz nie miała innej drogi jak tylko w dół.Ostatni przeczytany artykuł sprawił, iż usiadła tak szybko, że precel z musztardą upadł na łóżko.Szeroko otwierając oczy, patrzyła na małe, ziarniste zdjęcie, które towarzyszyło tekstowi na ostatniej stronie.Był to krótki hołd oddany wybitnemu uczonemu i znawcy literatury.Nie podano przyczyny śmierci Jonathana DeHavena, wspomniano tylko, że zmarł nagle w Bibliotece Kongresu, gdzie pracował.Choć zmarł jakiś czas temu, dopiero tego dnia zakończyły się przygotowania do pogrzebu, który miał odbyć się jutro w Waszyngtonie.Annabelle nie mogła wiedzieć, że opóźnienie wynikało z problemów, jakie lekarze mieli z określeniem przyczyny zgonu.Ponieważ nie doszukali się żadnych podejrzanych okoliczności, stanęło na przyczynach naturalnych i ciało zostało wydane domowi pogrzebowemu.Annabelle złapała torbę i zaczęła upychać w niej ubrania.Jej plany podróżne właśnie uległy zmianie.Leciała do Waszyngtonu pożegnać się z byłym mężem, Jonathanem DeHavenem, jedynym człowiekiem, który naprawdę podbił jej serce.ROZDZIAŁ 28- Oliver! Oliver!Stone powoli doszedł do siebie i z trudem usiadł.Leżał ubrany na podłodze w domku, z wciąż wilgotnymi włosami.- Oliver! - Ktoś łomotał do drzwi.Stone wstał, podszedł chwiejnym krokiem i otworzył.Reuben spojrzał na niego rozbawiony.- Do licha, co się dzieje? Znowu pociągasz tequilę?Spostrzegł, że Stone cierpi i natychmiast spoważniał.- Nic ci nie jest?- Żyję.Poczytuję to za plus.Ruchem ręki zaprosił Reubena do domu i przez dziesięć minut opowiadał, co go spotkało.- Cholera! Nie masz pojęcia, kim oni są?- Kimkolwiek są, znają się na torturowaniu - rzekł Stone oschle, pocierając guza na głowie.- Nie sądzę, żebym kiedykolwiek choćby napił się wody.- Więc wiedzą o związku Behana?Stone skinął głową.- Nie jestem pewien, czy było to dla nich kompletną niespodzianką.Ale myślę, że informacje o Bradleyu i DeHavenie zdecydowanie były nowością.- Mówiąc o DeHavenie, dzisiaj pogrzeb.W związku z tym przyszedłem.Caleb idzie razem z większością pracowników Biblioteki Kongresu.Milton też.Ja zamieniłem się z kolegą w pracy, żeby pójść na pogrzeb.Uznaliśmy, że to może być ważne.Stone wstał i zaraz się zachwiał.Reuben złapał go za ramię.- Oliverze, może nie powinieneś się ruszać.- Jeszcze jedna taka sesja, a przyjdziecie na mój pogrzeb.Ale fakt, dzisiejsza ceremonia może być ważna.Choćby tylko dla tych, którzy będą czynnie w niej uczestniczyli.* * *Na nabożeństwo w kościele św.Jana obok parku Lafayette przyszło wiele osób z biblioteki i rządu.Zjawił się również Cornelius Behan z żoną, drobną, szczupłą i bardzo atrakcyjną kobietą po pięćdziesiątce, z włosami fachowo ufarbowanymi na blond.Cechowała ją wyniosłość intrygująco połączona z nieufnością i delikatnością.Cornelius Behan był dobrze znany w Waszyngtonie i ludzie wciąż podchodzili do niego, ściskali mu rękę i składali hołdy.Znosił to wszystko z dużym wdziękiem, ale Stone zauważył, że przez cały czas trzyma dłoń na ramieniu żony, jak gdyby mógł upaść bez takiego wsparcia.Na prośbę Stone’a członkowie Klubu Wielbłądów rozproszyli się, dzięki czemu mogli obserwować ludzi zajmujących miejsca w różnych częściach kościoła.Choć było jasne, że tajemniczy porywacze wiedzą o jego związkach z innymi, Stone nie chciał im przypominać, że ma trzech przyjaciół, którzy mogliby się stać ich celami.Sam siedział z tyłu i omiatał tłum doświadczonym wzrokiem, a w końcu zatrzymał oczy na siedzącej z boku kobiecie.Gdy odwróciła głowę, zakładając włosy za ucho, przyjrzał się jej uważnie.Dawne szkolenie nauczyło go zapamiętywania rysów, a ten profil już widział, choć kobieta, na którą teraz patrzył, była starsza.Gdy wychodzili, Behan szepnął coś do żony, po czym odwrócił się i odezwał do idącego za nim Caleba:- Smutny dzień.- W istocie - rzekł Caleb chłodno.Popatrzył na panią Behan.- Moja żona, Marilyn - przedstawił ją Behan.- To.- Caleb Shaw.Pracowałem w bibliotece z Jonathanem.Przedstawił jej pozostałych członków Klubu Wielbłądów.Behan spojrzał na ludzi wynoszących trumnę.- Kto by pomyślał? Wyglądał jak okaz zdrowia.- Wielu ludzi tak wygląda tuż przed śmiercią - powiedział Stone z roztargnieniem.Nie odrywał oczu od zauważonej wcześniej kobiety [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|