[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Czyli niełatwo.– Tak, to bywa trudne.Starałem się być takim synem, jakiego chciałmieć mój ojciec, niestety, cokolwiek zrobiłem, moich rodziców to nie zadowalało.– Czyli podobna sytuacja jak w rodzinach policjantów – stwierdziłRoy.– Pewnie tak.W każdym razie wreszcie przestałem się starać, już mi nie zależało, by przypodobać się ojcu.TL R– Innymi słowy, zbuntowałeś się.Owszem.Dave odrzucił wszystkie zasady i wartości, które wpajał w niego ojciec.Zaczął wagarować, zadawać się z bardzo nieciekawymi ludźmi, nawet popijać.Szkołę średnią ukończył w wieku lat siedemnastu, nie mając jeszcze ukończonych osiemnastu lat rozpoczął studia.I wtedy to, na pierwszym roku, zetknął się z Tomem Cummingsem i jego kumplami.Dave nigdy dotąd nie znał kogoś takiego.Tom był urodzonym przywódcą i skupił wokół siebie gromadę chłopaków.Dave, kiedy stał się jednym z nich, poczuł się dumny.Podobało mu się, że Tom jest wesoły, lubi się wygłupiać, jednak nie przekracza pewnych granic.Tak przynajmniej 313myślał Dave, aż wreszcie pewnego dnia wszystko to przestało być zabawne.Tom na gwałt potrzebował pieniędzy.Dlaczego koniecznie musiałzdobyć czterysta dolarów, tego Dave już nie pamiętał.Oczywiście żaden z kumpli nie dysponował taką kasą, Dave też.Gdyby miał tych czterysta dolarów lub gdyby mógł je jakoś zdobyć, na pewno by je zorganizował.Dla Toma zrobiłby wszystko.W rezultacie ktoś wpadł na ten pomysł.Na początku Dave myślał, że to żart, szybko się jednak przekonał, że nie, wcale nie.– O co zostałeś oskarżony?– O kradzież i brutalną napaść.Te słowa dziwnie zabrzmiały w jego uszach, obco, jakby wypowiedział je w innym języku.Języku, który niby znal i którym się posługiwał, a jednocześnie go nie rozumiał.– W jakim wieku była ofiara? – spytał Roy.– Siedemdziesiąt trzy.Te słowa tylko dzięki nadludzkiemu wysiłkowi udało mu się wydobyć ze ściśniętego gardła.TL RRoy odłożył długopis i bardzo powoli nabrał powietrza.– Nie musisz mi mówić, że to wszystko razem wygląda fatalnie –powiedział cicho Dave.Jeśli ludzie dowiedzą się o jego aresztowaniu w latach młodości, nikt nie uwierzy, że to nie on ukradł biżuterię Marthy Evans.Nikt nigdy mu już w ogóle nie uwierzy.Koniec, kropka.Stał się człowiekiem absolutnie niegodnym zaufania.Właściwie to już chyba nie ma o co walczyć.Fakt, że incydent z aresztowaniem zdarzył się dwadzieścia lat temu, nie ma żadnego znaczenia, tak samo jak nie liczą się lata jego służby Bogu i kongregacji.Ludzie będą 314pamiętać tylko o tym jednym zdarzeniu, o tym, co zrobił, kiedy miałosiemnaście lat.Roy milczał, co było bardzo niepokojące.– Podejrzewam, że poradzisz mi, bym wycofał się z pracy duszpasterskiej.– Przede wszystkim zapytam.Dave, czy ukradłeś biżuterię Marthy Evans?– Nie.Powiedziałem ci już, że z tą kradzieżą nie mam nic wspólnego!– krzyknął Dave, z trudem panując nad sobą.– Nie wierzysz mi!– Przeciwnie.Wierzę ci.– Ale wszyscy pomyślą.– Ale ty znasz prawdę – powiedział spokojnym, beznamiętnym głosem Roy.– A ponieważ prawda jest taka, a nie inna, uważam, że nie powinieneś się niczego obawiać.Dave w pierwszej chwili nie wierzył własnym uszom, a po chwili poczuł wielką ulgę.To, co czują ludzie, kiedy mówią, że kamień spadł im z serca.TL R– Roy, wierzysz mi, choć wszystkie dowody świadczą przeciwko mnie?– Szeryf Davis pierwszy by ci powiedział – oznajmił Roy, lekko wzruszając ramionami – że poszlaki mogą doprowadzić do schwytania sprawcy, ale mogą też wprowadzić w błąd.Osoba podejrzana nie musi być sprawcą, prawda? Wszystko, co mi powiedziałeś, to poszlaki.Jednocześnie twierdzisz, że z tą kradzieżą nie masz nic wspólnego.A ja znam cię tyle lat i nigdy nie widziałem, żebyś postąpił nieuczciwie.Przeciwnie.Dlatego.wierzę ci.Jak to dobrze mieć przynajmniej jedną osobę po swojej stronie.315– Ale dlaczego miałbyś mi wierzyć? – spytał, odczuwając gwałtowną potrzebę dodatkowego potwierdzenia ze strony Roya.– Może wcale się przez te lata nie zmieniłem.Może jestem złodziejem.Detektyw po raz kolejny wzruszył ramionami.– Wierzę ci, Dave, chociażby dlatego, że nie paradowałbyś po mieście z ukradzionym zegarkiem.A poza tym, nie chwaląc się, znam się trochę na ludziach.– Dzięki, Roy.– I jeszcze jedno.Chyba najważniejsze.– Znów zapisał w notatniku.– Otóż szeryf Davis namierzył już pewną osobę, i wcale nie chodzi o ciebie.– Naprawdę?!Roy podniósł głowę znad notatnika.– Naprawdę.– Podejrzewam, że nie powiesz mi teraz, o kogo chodzi.Roy uśmiechnął się szeroko.– Ja na pewno nie, ale posłuchaj mojej rady.Przecież po to zresztą tu przyszedłeś, prawda? Jak najszybciej spotkaj się z szeryfem Davisem i po-TL Rwiedz mu to wszystko, co powiedziałeś mnie.316ROZDZIAŁ TRZYDZIESTYTroy Davis ostatecznie doszedł do wniosku, że tegoroczne Boże Narodzenie okaże się najgorsze w całym jego życiu.Zresztą źle działo się już teraz.Gdziekolwiek spojrzał, wszędzie widział rozradowanych ludzi, nawet liczba przestępstw zdecydowanie się zmniejszyła.Wszyscy jakby złagodnieli, stali się bardziej uprzejmi i życzliwsi dla innych, co wcale dobrze nie wpływało na nastrój szeryfa.Przeciwnie, bardzo go irytowało.Jednym słowem, dopadła go depresja.Nie oszukiwał się.Depresja pojawiła się na jego życzenie, przyczyn było kilka, z tym że jedna z nich okazała się decydująca.Kobieta, którą kochał, nie chciała mieć z nim absolutnie nic do czynienia.Rozstali się na stopie przyjacielskiej.Tak było.no, do pewnego stopnia.A teraz się zastanawiał, czy nie lepiej by było, gdyby w tamtej chwili wprowadził burzliwą atmosferę, gdyby pokazał, jak bardzo jest zły, rozczarowany i rozżalony.Może i mógłby narzucić takie postępowanie, lecz byłoby to zupełnie nie w stylu Faith.Bardzo jej zależało, by rozstali się jak TL Rludzie cywilizowani, kulturalnie i elegancko, jakby zrywali oficjalne zaręczyny!Nastroju szeryfa nie poprawiał również fakt, że Dave Flemming do przygotowań do tegorocznej szopki zaangażował prawie całe miasto.Wszyscy, od Marii i Józefa począwszy, a na doboszu skończywszy, odgrywani byli przez amatorów.Szopkę można już było podziwiać, i tak będzie każdego wieczoru przez całe dwa tygodnie, do dwudziestego trzeciego grudnia.Wszyscy, którzy zamierzali popatrzeć na ten wspaniały żywy obraz, proszeni byli o przynoszenie produktów żywnościowych o 317długim terminie ważności lub o wrzucenie do puszki kilku dolarów.Wieść o niezwykłej szopce rozeszła się lotem błyskawicy po sąsiednich hrabstwach, w konsekwencji czego do Cedar Cove ciągnęły całe karawany samochodów.Na drodze dojazdowej zapanował chaos, więc szeryf stworzył dla swoich zastępców grafik dyżurów, bo ktoś musiał pokierować tam ruchem.Troy nie miał pojęcia, skąd udało się Dave’owi wytrzasnąć wielbłąda.Może z jakiegoś prywatnego zoo? Ale po cholerę komuś w ogródku wielbłąd, skoro wiadomo, że nie jest to łagodniutki zwierzaczek.W każdym razie tak ludzie powiadali.Oprócz żywego wielbłąda zauważył jeszcze w szopce osiołka oraz kilka owiec i krów.Cały ten zwierzyniec miał tam trwać co wieczór po kilka godzin, adorując Dzieciątko Jezus.Czegoś takiego jeszcze w Cedar Cove nie było [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.