[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Głos Asha był podejrzanie gładki i uprzejmy, ale Corey wiedziała, że totylko dymna zasłona.Ona sama zdążyła się już przyzwyczaić do prowokacyjnie bezczelnych tekstów Asha i mało co mogło ją jeszcze zaszokować.Ale co na to powie Todd, nie mówiąc już o nic nie podejrzewających rodzicach, a zwłaszcza o biednej, naiwnej mamie?–Bardzo ciekawe przedstawienie, naprawdę.W tym lokalu na samymśrodku ustawiony był ring i podczas jedzenia można było patrzeć, jak gołekobiety biją się w błocie.W kuchni nagle zrobiło się tak cicho, że można było słyszeć tykanie zawieszonego na ścianie nad zlewem zegara.–One nie miały na sobie kompletnie nic, jeżeli nie liczyć samego błota.Ale za to znały cholernie świetne chwyty zapaśnicze.Stoliki, zwłaszcza teblisko ringu, zawsze były zajęte na wiele dni naprzód.Corey nieomal fizycznie poczuła szok, który wstrząsnął siedzącą obok matką.Od strony ojca dało się słyszeć jakieś zduszone prychnięcie, ale nie miała odwagi tam spojrzeć, bo sama ledwie mogła ukryć śmiech.Z gatunku tych, które czasami ogarniają człowieka na przykład w bibliotece, gdzie obowiązuje cisza, albo w zatłoczonej windzie, gdy nagle stoi się nos w nos257z jakąś kompletnie obcą osobą.Corey przygryzła wargi i spróbowała skupić się na cieście.Na talerzyku leżał jeszcze spory kawałek, z blisko centymetrową warstwą pysznego kremu ułożonego w zmyślne zawijasy.Mama McKinney miała specjalny przyrząd do wyciskania takich ozdóbek.Corey czuła, że powinna coś zrobić, jakoś zareagować.Ale zamiast tego nałożyła sobie jeszcze jeden kawałek ciasta.Ash tymczasem nie zamierzał poprzestawać na tym, co już osiągną).– A ty, Todd, chodzisz czasami na takie przedstawienia?–Bardzo śmieszne – skrzywił się Todd.Ale to, że Todda takie widowiska nie bawiły w najmniejszym nawetstopniu, najwyraźniej tylko podbechtało Asha.– Daj spokój, Todd.Nie powiesz mi, że przynajmniej czasami nie zdarzyło ci się pójść na film z mocno rozebranymi damami.Todd zachował stoicki spokój i tylko westchnął, mniej więcej tak, jak się wzdycha, daremnie próbując zapanować nad nadmiernie aktywnym dzieckiem.– Nie.–Do lokali też za często nie chodzicie, jak rozumiem.To co wy właściwierobicie, ty i Corey? Siedzicie w domu i gracie w bingo?Corey nagle zakrztusiła się przełykanym właśnie ciastem.Jej matka natychmiast zaczęła ją klepać dłonią po plecach.Nie wiedziała, oczywiście, że zamiast przynieść tym ulgę, zwiększa tylko cierpienie córki, raz po raz potrącając ledwo zagojoną ranę.Starając się nie pokazywać załzawionych od bólu oczu, Corey na oślep sięgnęła po szklankę z mlekiem.Czubkami palców poczuła chłodne szkło i poprzez wzbierające pod powiekami łzy zobaczyła, że to Ash podsunął szklankę w jej stronę.Sięgnęła po jednorazową chusteczkę i przycisnęła ją do oczu, a potem spojrzała w jego stronę.Kąciki jego ust uniosły się lekko, ale rodzący się uśmiech zdawał się nie docierać do stalowoszarych oczu.Corey zaczęła się zastanawiać, co takiego zrobiła, że wywołało to jego gniew.–W przypadku zakrztuszenia nie należy uderzać w plecy, chyba że pokarm utkwił w tchawicy i poszkodowany nie może oddychać – powiedział Todd do wciąż pochylonej nad córką pani McKinney.–Nie wiedziałam.Dobrze się już czujesz, kochanie? – Pani McKinney zaniechała niewczesnej pomocy, ale wciąż przyglądała się córce z niepokojem.Corey wypiła kilka łyków mleka i otarła usta.– Już dobrze, mamo.Już258wszystko w porządku – wydukała.Pospiesznie pochwyciła serwetkę i zaczęła zgarniać rozsypane okruchy.– Przepraszam, że narobiłam tyle zamieszania–powiedziała.Przez cały czas czuła, jak palą ją zaczerwienione policzki.Krewintensywnie pulsowała w żyłach, w skroniach czuła jej przyspieszone uderzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.