[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście, teraz sobie przypominam.I coś tam było z jakimś dzieckiemza kominkiem, prawda?— Nie.To nie moje dziecko.— Ale przecież dlatego pani tu przyjechała? Mieli jakieś kłopoty z kominem, dostałsię tam ptak.To miejsce wymaga remontu.Wcale mi się tu nie podoba i zamierzam po-wiedzieć o tym Nellie, gdy tylko się z nią zobaczę.— Mieszka pani z państwem Perry?— Trochę tak, a trochę nie.Chyba mogę powierzyć pani sekret?— O tak — zapewniła ją Tuppence — może mi pani zaufać.— Bo… Tak naprawdę to mnie tu nie ma.Mam na myśli tę część domu.To jest częśćPerrych.— Pochyliła się do przodu.— Ale istnieje jeszcze jedna.Trzeba pójść na górę…Proszę za mną, pokażę pani.Tuppence wstała.Czuła się jak w jakimś szalonym śnie.— Tylko zamknę najpierw drzwi — powiedziała pani Lancaster.Wąskimi schodami poprowadziła Tuppence na piętro, a potem przez sypialnię(prawdopodobnie Perrych) do przyległego pokoju.Stała tam tylko umywalnia i dużaszafa z klonowego drewna.Pani Lancaster podeszła do szafy, pogrzebała chwilę z tyłu,a potem bez trudu odsunęła ją od ściany — prawdopodobnie na rolkach.Za szafą, kuswemu zdziwieniu, Tuppence zobaczyła kominek, a nad nim lustro z półeczką, na któ-rej stały porcelanowe figurki ptaków.156157Jeszcze bardziej się zdziwiła, kiedy pani Lancaster chwyciła ptaka ze środka pół-ki i mocno go szarpnęła.Musiał być przyklejony do podłoża, podobnie jak pozosta-łe, o czym Tuppence się przekonała, dotykając ich ukradkiem.Ale w wyniku poczynańpani Lancaster rozległ się cichy trzask i cały kominek wysunął się do przodu.— Sprytne, co? — zaśmiała się starsza pani.— Zrobili to dawno temu podczas prze-budowy domu.Nazywano ten pokój „księżą dziurą”, ale tak naprawdę nie miał nicwspólnego z księżmi*.Ja nigdy tak nie myślałam.Proszę przejść, tam właśnie terazmieszkam.Po kolejnym ruchu odsłoniło się wejście.Chwilę później znalazły się w przestron-nym, atrakcyjnym pokoju z oknami wychodzącymi na kanał i wzgórza.— Śliczny pokój, prawda? Taki piękny widok! Zawsze mi się podobał.Bo jako maładziewczynka mieszkałam tu przez jakiś czas.— Ach, tak?— Nie był to szczęśliwy dom — ciągnęła pani Lancaster.— Zawsze to powtarzano…Ale wie pani, zasunę z powrotem tę ścianę.Ostrożności nigdy za wiele, prawda?Pchnęła ściankę na miejsce.Znów rozległ się trzask — znak, że mechanizm zadzia-łał.— Myślę, że to przejście powstało wtedy, kiedy dom przeznaczono na kryjówkę— zauważyła Tuppence.— Ach, niejedno tu zmienili.Proszę usiąść, woli pani wyższe krzesło czy niższe?Ja osobiście lubię wysokie, ze względu na reumatyzm.Pewnie pani sądzi, że gdzieś tumogą być zwłoki dziecka, ale to przecież absurd, nieprawdaż?— Możliwe.— Policjanci i złodzieje… — kontynuowała pani Lancaster z pobłażliwą miną.— Człowiek jest w młodości taki głupi! Wszystkie te gangi, wielkie skoki, to tak dzia-ła na wyobraźnię! A być dziewczyną gangstera? Wydaje ci się, że to najcudowniejszarzecz na świecie.Też tak kiedyś myślałam, ale wierz mi — poklepała Tuppence po kola-nie — to nieprawda.Same kradzieże i ucieczki nie dają prawdziwego dreszczyku, choćoczywiście wymagają dobrej organizacji.— Ma pani na myśli panią Johnson albo pannę Bligh, czy jak tam ją pani nazywa…— Cóż, oczywiście dla mnie zawsze to Nellie Bligh.Ale z pewnych powodów… dlaułatwienia, jak ona powiada, czasem przedstawia się jako pani Johnson.Nigdy nie byłazamężna, to stuprocentowa stara panna.Z dołu rozległo się pukanie.— Ojej! — spłoszyła się pani Lancaster.— To pewnie ci Perry.Nie miałam pojęcia,że tak szybko wrócą.*Po zerwaniu Henryka VIII z Kościołem katolickim w wielu domach angielskich ukrywano księży,którzy odmówili przyjęcia nowej religii156157Pukanie się powtórzyło.— Może powinnyśmy ich wpuścić — zasugerowała Tuppence.— Nie, kochana, tego nie zrobimy.Nie znoszę, jak ktoś mi ciągle przeszkadza.Takmiło nam się rozmawia, czyż nie? Chyba tu zostaniemy… Och, teraz wołają pod oknem.Wyjrzyj i powiedz mi, kto to.Tuppence podeszła do okna.— To pan Perry.— Julio! Julio! — krzyczał z dołu tamten.— Co za bezczelność! Tacy jak Amos Perry nie mają prawa mówić mi po imieniu.Też coś! Ale nie martw się, kochanie, jesteśmy tu całkiem bezpieczne i możemy sobiepogadać.Opowiem ci o sobie.Miałam naprawdę ciekawe życie.Pełne przygód… cza-sem myślę, że powinnam je opisać.Bo widzisz, ja się wplątałam w… no cóż, to był zwy-kły gang, żadne inne słowo tu nie pasuje.Niektórzy byli bardzo nieprzyjemni, choć zda-rzali się i sympatyczni.Mieli klasę.— I panna Bligh…?— Nie, nie, Nellie nigdy nie popełniłaby przestępstwa.Skądże znowu, jest taka reli-gijna i w ogóle.Ale są różne sposoby wyznawania religii, pewnie o nich słyszałaś?— Owszem, jest mnóstwo sekt.— Tak, tak, dla zwykłych ludzi.Ale są jeszcze inni, wybrani.Do zadań specjalnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.