[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze bardziej od was zażarci musieli zrezygnować ze swych ambicji.-Bel-Tran cię rozdepcze.-Jestem starą kobietą i nie boję się takich jak on bandytów.Moi przodkowie walczyli z jeszcze niebezpieczniejszymi najeźdźcami i zwyciężyli ich.Jeśli małżonek oczekiwał twojej pomocy, rozczaruje się, na nic mu się nie przydasz.-Będę mu pomagać, uda nam się.-Nie jesteś do tego zdolna: ograniczona inteligencja, nad- szarpnięte nerwy, brak osobowości, destrukcyjny zapał, który żywi się nienawiścią i hipokryzją.Nie tylko mu zaszkodzisz, ale w dodatku prędzej czy później go zdradzisz.Rozwścieczona Silkis waliła pięściami w ziemię.Na znak Tui do brzegu przybiła błękitna łódź.-Odwieźcie tę kobietę do portu -rozkazała Tuja załodze.-Niech natychmiast opuści Pi-Ramzes.Silkis ogarnęła przemożna senność.Rozłożyła się w łodzi, w głowie czuła nieznośne bzykanie, jakby rój pszczół wyjadał jej mózg.Królowa matka, uspokojona, wpatrywała się wstaw, nad którym tańczyły jaskółki.ROZDZIAŁ 41.Suti, wsparty na ramieniu Pazera, zrobił pierwsze kroki na pokładzie statku, którym wracali do Memfisu.Neferet nadzorowała ten eksperyment zadowolona, że ich przyjaciel szybko odzyskuje zdrowie.Pantera podziwiała swego bohatera, marząc o olbrzymiej rzece, której byłaby właścicielką i królową.Pływaliby z północy na południe i z południa na północ olbrzymią barką wyładowaną złotem, które rozdawaliby wsiom rozsianym na brzegach.Skoro nie można podbić imperium siłą, czemu nie posłużyć się darem? W dniu kiedy wyczerpane zostaną kopalnie miasta złota, cały lud czcić będzie imię Sutiego i Pantery.Leżąc na dachu kabiny, oddała swe miedziane ciało pieszczotom palącego letniego słońca.Neferet założyła Sutiemu nowy opatrunek.-Rana jest ładna.A jak się czujesz?-Nie mógłbym jeszcze walczyć, ale stoję na nogach.-Czy mogę cię prosić, żebyś odpoczął? Inaczej tkanki nie będą się szybko odtwarzać.Suti wyciągnął się na macie w cieniu płótna rozpiętego na czterech palikach.Sen pomoże mu zregenerować siły.Neferet obserwowała Nil.Pazer objął ją i przytulił do siebie.-Myślisz, że wylew będzie wcześniejszy?-Woda się podnosi, ale jej kolor zmienia się powoli.Może zyskamy kilka dni.-Gdy na niebie zabłyśnie gwiazda Sotis, Izis uroni kilka łez, a energia odrodzenia ożywi rzekę zrodzoną w zaświatach.Jak co roku, zwyciężona zostanie śmierć.A jednak Egipt naszych ojców zniknie.-Co noc błagam duszę naszego zmarłego mistrza.Jestem pewna, że nie oddaliła się od nas.-To całkowita klęska, Neferet.Nie zdołałem ani zidentyfikować mordercy, ani odnaleźć testamentu bogów.Podszedł do nich Kem.-Wybaczcie, że przeszkadzam, ale chciałbym zaproponować pewien awans.Pazer zdziwił się.-Kemie, zajmujesz się awansami? Ty?-Zasłużył na to oficer policji Zabójca.-Dawno powinienem był o tym pomyśleć.Gdyby nie on, już od miesięcy byłbym na Zachodnim Brzegu.-Nie tylko ocalił ci życie, ale jeszcze znalazł sposób na zidentyfikowanie połykacza cieni.Ten wyczyn zasługuje chyba na stopień porucznika i zwiększenie żołdu?-Jaki to sposób, Kemie?-Pozwólcie Zabójcy doprowadzić śledztwo do końca.Pomogę mu.-Kogo podejrzewacie?-Muszę jeszcze sprawdzić kilka szczegółów, nim zdobędę nazwisko winnego, ale on nam nie ucieknie.-Jak długo trwać będzie twoje śledztwo?-W najlepszym wypadku dzień, w najgorszym tydzień.Gdy Zabójca stanie przed nim, zidentyfikuje go.-Musicie go przesłuchać, jeśli ma zostać osądzony.-Połykacz cieni popełnił kilka mordów.-Jeśli nie przekonasz Zabójcy, by go oszczędził, będę musiał odebrać mu tę sprawę.-Połykacz cieni próbował go zabić, poszczuł na niego innego pawiana.Jak mógłby o tym zapomnieć? Odebranie mu tej misji byłoby niesprawiedliwe.-Musimy się dowiedzieć, czy połykacz cieni jest winien śmierci Branira i jakiemu panu służy.-Dowiesz się tego, ale nie mogę obiecać nic więcej.Jeśli sprowokuje Zabójcę, jak go powstrzymam? Dokonałem już wyboru między życiem dzielnej istoty a życiem potwora.-Bądźcie bardzo ostrożni.Obaj.Kiedy Bel-Tran przekroczył próg swojej willi, nikt nie wyszedł mu naprzeciw.Niezadowolony wezwał rządcę.Odpowiedział mu tylko ogrodnik.-Gdzie jest rządca?-Wyjechał z dziećmi i dwoma służącymi.-Upiłeś się?-Nie, daję słowo.Wściekły Bel-Tran wpadł do domu i trafił na pokojówkę Silkis.-Gdzie są dzieci?-Wyjechały do waszego domu w Delcie.-Kto wydał takie polecenie?-Twoja małżonka.-Gdzie ona jest?-W swoim pokoju, ale.-Mów!-Jest w rozpaczy.Od powrotu z Pi-Ramzes wciąż płacze.Bel-Tran szybkim krokiem minął kilka pokoi i wkroczył doprywatnych apartamentów żony.Ta, znieruchomiała w pozycji płodu, zalewała się łzami.Potrząsnął nią, ale nie zareagowała.-Dlaczego wysłałaś dzieci na wieś? Odpowiadaj!Wykręcił jej ręce i zmusił, by usiadła.-Odpowiadaj, to rozkaz!-One są.są w niebezpieczeństwie.-Bredzisz.-Ja też jestem w niebezpieczeństwie.-Co się stało?Łkając, Silkis opowiedziała o spotkaniu z królową matką.-Ta kobieta to potwór, złamała mnie.Bel-Tran potraktował serio opowieść żony.Kazał jej nawet powtórzyć wysuwane przez Tuję oskarżenia.-Opanuj się, kochanie.-To zasadzka! Wciągnęła mnie w zasadzkę!-Uspokój się.Już niebawem ona nie będzie miała żadnej władzy.-Nie rozumiesz.Straciłam wszelkie szanse, by przyjęto mnie na dworze.Każdy mój gest zostanie osądzony, każdy krok skrytykowany, każda inicjatywa wyśmiana.Kto oprze się takiemu prześladowaniu?-Uspokój się.-Mam się uspokoić, kiedy Tuja rujnuje moją reputację? Silkis wpadła w gwałtowną złość.Wykrzykiwała niezrozumiałe zdania, w których mieszały się interpretator snów, połykacz cieni, jej dzieci, nieosiągalny tron i nieznośny ból brzucha.Bel-Tran opuścił pokój żony w zadumie.Tuja była przenikliwą kobietą.Silkis nigdy nie zdoła wrosnąć w dwór Egiptu, bo cierpi na zaburzenia umysłu.Pantera marzyła.Bezpieczna podróż po Nilu u boku wezyra i Neferet stała się oto chwilą niezwykłego bezpieczeństwa w jej burzliwej egzystencji.Nie wyznała tego Sutiemu, zawstydzona, że choćby na kilka godzin zrezygnowała z pragnienia podbojów, ale marzyła o dużym domu z ogrodem.Obecność Neferet łagodziła ogień, który pożerał ją, odkąd musiała walczyć o przetrwanie.Pantera odkrywała cnoty czułości, której wystrzegała się zawsze niczym śmiertelnej choroby.Egipt, ta od dawna znienawidzona ziemia, zmieniał się w spokojny port.-Muszę z tobą porozmawiać -oświadczyła z powagą wezyrowi, który siedział w pozycji skryby i redagował dekret dotyczący ochrony w każdej z prowincji jednego gatunku zwierząt; nie wolno ich było ani zabijać, ani zjadać.-Słucham cię.-Chodźmy na rufę.Lubię patrzeć na Nil.Wezyr i Libijka, oparci o parapet niby dwoje oczarowanych podróżnych i wpatrzeni w wodę, wiedli dialog [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.