[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może ten facet jest kimś, kogo znał w przeszłości, może nawet zanim on, Morris, przybył do Ameryki.Może.A może nie.I dlaczego mogłoby to mieć jakieś znaczenie? I czemu nagle te wspomnienia o obozie, o Patin, tak gwałtownie powróciły tej nocy, skoro zawsze usiłował - przeważnie skutecznie - trzymać je głęboko schowane w pamięci?Nagle poczuł zimny dreszcz przebiegający mu po plecach, jakby wszedł do nawiedzonego domu, w którym roiło się od trupów i duchów.Czy to możliwe, tu i teraz, w tym czystym szpitalu, trzydzieści lat po tym jak skończyły się te mroczne czasy?Odwrócił wzrok od starca na sąsiednim łóżku i wkrótce znów zachciało mu się spać.Umysł płata ci figle i sprawia, że ten człowiek wydaje ci się znajomy.Umysł usiłuje odwrócić twoją uwagę najlepiej jak umie, odwrócić ją tak samo, jak próbował odwrócić w…Nie będzie o tym myślał.Nie pozwoli sobie na to.Zapadając w sen, przypomniał sobie, jak przechwalał się przed Ruth (ale nie przed Lydią; nie warto było chwalić się przed Lydią; ona nie była taka jak Ruth, która zawsze uśmiechała się łagodnie, słysząc jego nieszkodliwe przechwałki):Nigdy nie zapominam twarzy.Oto miał szansę przekonać się, czy nadal tak jest.Jeżeli naprawdę znał kiedyś tego człowieka leżącego w sąsiednim łóżku, może przypomni sobie kiedy… i gdzie.Na krawędzi snu, przesuwając się po niej tam i z powrotem, Morris pomyślał: Może znałem go w obozie.To dopiero byłaby ironia losu - to, co nazywają „żartem Boga”.Jakiego Boga? - znów zadał sobie pytanie Heisel i zasnął.19Todd ukończył szkołę jako drugi w klasie z powodu kiepskiej oceny, jaką dostał z końcowego sprawdzianu z trygonometrii, do którego przygotowywał się tej nocy, kiedy Dussander dostał ataku serca.W wyniku tego jego średnia spadła do 89 punktów i zabrakło mu jednego punktu, żeby dostać pięć minus.Tydzień po zakończeniu roku szkolnego Bowdenowie pojechali do szpitala w Santo Donato, żeby odwiedzić pana Denkera.Todd wytrzymał piętnaście minut banałów, podziękowań i zapytań o zdrowie, po czym z ulgą przyjął zaproszenie, gdy pacjent z sąsiedniego łóżka poprosił go o chwilę rozmowy.- Proszę wybaczyć - rzekł przepraszająco.Był w gipsie i z jakiegoś powodu podłączono go do całego systemu drutów i dźwigni.- Nazywam się Morris Heisel.Mam złamany kręgosłup.- To niedobrze - rzekł poważnie Todd.- Oj, niedobrze, powiada! Ten chłopak ma dar niedopowiedzeń!Todd zaczął przepraszać, ale Heisel powstrzymał go, unosząc dłoń i uśmiechając się.Twarz miał bladą i zmęczoną, twarz każdego starca leżącego w szpitalu i czekającego na nieuniknione zmiany - z pewnością nie na lepsze.Pod tym względem, pomyślał Todd, ten gość jest podobny do Dussandera.- Nie trzeba - rzekł Morris.- Nie trzeba odpowiadać na niegrzeczne komentarze.Jesteś obcy.Czy ktoś obcy ma się przejmować moimi kłopotami?- Żaden człowiek nie jest wyspą… - zaczął Todd i Morris roześmiał się.- On cytuje mi Donne’a! Sprytny dzieciak! Twój przyjaciel, bardzo z nim źle?- No, lekarze mówią, że całkiem nieźle, zważywszy na jego wiek.Ma osiemdziesiąt lat.- Taki stary! - wykrzyknął Morris.- Niewiele ze mną rozmawia, wiesz.Jednak z tego co mówi, zrozumiałem, że jest naturalizowanym Amerykaninem.Tak jak ja.Jestem Polakiem, wiesz.A właściwie byłem.Z Radomia.- Ach tak? - odparł uprzejmie Todd.- Tak.Wiesz, jak w Radomiu nazywano stary sedes?- Nie - powiedział z uśmiechem Todd.- Howard Johnson - rzekł Morris i roześmiał się.Todd również się zaśmiał.Dussander zerknął na nich, marszcząc brwi.Potem Monica powiedziała coś i znów popatrzył na nią.- Twój znajomy jest naturalizowany?- Och tak - powiedział Todd.- Pochodzi z Niemiec.Z Essen.Zna pan to miasto?- Nie - rzekł Morris.- Jednak ja tylko raz byłem w Niemczech.Zastanawiam się, czy on brał udział w wojnie.- Nie mam pojęcia - odparł Todd, spoglądając w dal.- Nie? No cóż, to nie ma znaczenia.To było dawno temu, tamta wojna.Za trzy lata w tym kraju pojawi się pokolenie ludzi mogących legalnie ubiegać się o prezydenturę! - i urodzonych już po wojnie.Im zapewne wydaje się, że nie ma żadnej różnicy między cudem pod Dunkierką a Hannibalem przeprawiającym się ze słoniami przez Alpy.- A pan był na wojnie? - spytał Todd.- Chyba tak, w pewnym sensie.Jesteś dobrym chłopcem, skoro odwiedzasz takiego starego człowieka… dwóch starych ludzi, licząc i mnie.Todd uśmiechnął się skromnie.- Jestem już zmęczony - rzekł Morris.- Chyba zasnę.- Mam nadzieję, że wkrótce poczuje się pan lepiej.Morris kiwnął głową, uśmiechnął się i zamknął oczy.Todd wrócił do łóżka Dussandera, gdzie rodzice już szykowali się do wyjścia - ojciec wciąż zerkał na zegarek i napomykał, że zrobiło się strasznie późno.Dwa dni później Todd wrócił do szpitala sam.Tym razem Morris Heisel, uwięziony w gipsie, leżał pogrążony w głębokim śnie.- Dobrze sobie poradziłeś - rzekł cicho Dussander.Wróciłeś później do domu?- Tak.Spaliłem ten przeklęty list [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.