[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale mogę powiedzieć jedno, co pewnie ma z tym coś wspólnego.Przede wszystkim otrzymał pan dar dobrego wychowania.Czuję, że miał pan wspaniałą matkę.Mam rację, prawda?Jack śmieje się, wzruszony nieoczekiwanym i trafnym stwierdzeniem.– Nie wiedziałem, że to widać.– Wie pan, w czym między innymi się to przejawia? W sposobie, w jaki odnosi się pan do innych.Jestem zupełnie pewna, że pochodzi pan ze środowiska, które tutejsi ludzie znają tylko z filmów, ale nie uderzyło to panu do głowy.Traktuje pan nas jak ludzi, nie jakkmiotków, i dlatego wiem, że mogę panu zaufać.Najwyraźniej pańska matka świetnie się spisała.Ja też byłam dobrą matką, albo przynajmniej próbowałam, więc wiem, o czym mówię.Widzę to.– Powiedziała pani, że była dobrą matką? Dlaczego użyła pani.– Czasu przeszłego? Bo mówiłam o tym, co było przedtem.Uśmiech Freda gaśnie, zastąpiony źle skrywaną troską.– Co to znaczy: „przedtem”?– Pan Sawyer może wiedzieć – odpowiada Judy, rzucając Fredowi spojrzenie, odebrane przez niego jako zachęta.– Przepraszam, ale chyba nie – mówi.– To znaczy, zanim tutaj wylądowałam i wreszcie zaczęłam się trochę zastanawiać.Zanim przestałam tracić rozum ze strachu – zanim uświadomiłam sobie, że mogę wejrzeć w siebie i przebadać uczucia, które nawracały przez całe moje życie.Zanim miałam czas wędrować.Myślę, że wciąż jestem dobrą matką, ale nie jestem zupełnie tą samą matką.– Proszę, kochanie – mówi Fred.– Jesteś ta sama, miałaś tylko drobne załamanie.Powinniśmy pomówić o Tylerze.– Mówimy o Tylerze.Panie Sawyer, zna pan punkt widokowy na drodze dziewięćdziesiątej trzeciej, na szczycie wzgórza mniej więcej milę przed Arden?– Byłem tam dzisiaj – odpowiada Jack.– Fred mi go pokazał.– Widział pan te ciągnące się bez końca farmy? I wzgórza w oddali? – Tak.Fred powiedział mi, że uwielbia pani ten widok.– Zawsze chciałam się tam zatrzymywać i wysiadać z samochodu.Uwielbiam cały ten widok.Krajobraz ciągnie się przez wiele mil, a potem – łups! – urywa się i nie widać już nic więcej.Ale niebo ciągnie się dalej, prawda? Niebo udowadnia, że po drugiej stronie tych wzgórz też istnieje świat.Gdybym wędrowała, mogłabym tam dotrzeć.– Tak, mogłaby pani.Nagle na przedramionach Jacka występuje gęsia skórka i mrowi go kark.– Ja? Mogę wędrować tylko w moim umyśle, panie Sawyer, a przypomniałam sobie, jak się to robi tylko dlatego, że wylądowałam w wariatkowie.Ale przyszło mi do głowy, że pan może się tam dostać – na drugą stronę wzgórz.Zasycha mu w ustach.Odnotowuje rosnący niepokój Freda Marshalla, nie potrafiąc go zmniejszyć.Chce zadać jej tysiące pytań, ale zaczyna od najprostszego:– Jak z panią się zaczęło? Co pani przez to rozumie?Judy Marshall wyjmuje dłoń z ręki męża i podaje ją Jackowi.Ujmuje ją oburącz.Jeśli kiedykolwiek Judy wyglądała jak zwyczajna kobieta, to nie w tym momencie.Płonie jak latarnia morska, jak ognisko na odległym urwisku.– Powiedzmy.późno w nocy lub gdy byłam długo sama, ktoś do mnie szeptał.Nie było to aż tak określone, ale powiedzmy, że przypominało to osobę szepczącą z drugiej stronygrubego muru.Dziewczynkę jak ja, w moim wieku.A kiedy zapadałam w sen, prawie zawsze śniło mi się miejsce, gdzie ona mieszkała.Nazywałam je Oddalą, a ten świat przypominał region Coulee, tyle że był czystszy, jaśniejszy i bardziej magiczny.W Oddali ludzie jeździli karocami i żyli w wielkich, białych namiotach.W Oddali byli ludzie, którzy umieli latać.– Ma pani rację – odpowiada.Fred przenosi wzrok z żony na Jacka z bolesną niepewnością, więc Jack dodaje: – Brzmi to obłędnie, ale ma rację.– Do czasu kiedy we French Landing zaczęły dziać się złe rzeczy, zdążyłam prawie całkowicie zapomnieć o Oddali.Nie myślałam o niej, odkąd skończyłam dwanaście czy trzynaście lat.Im bardziej jednak coś złego zbliżało się do Freda, Tylera i mnie, to znaczy im gorsze miałam sny, tym mniej realne wydawało mi się moje prawdziwe życie.Pisałam różne słowa, nie wiedząc, co znaczą, robiłam szalone rzeczy, sypałam się.Nie rozumiałam, że Oddal chce mi coś przekazać.Dziewczynka znowu szeptała z drugiej strony muru, tyle że teraz jest już dorosła i śmiertelnie przerażona.– Dlaczego pani pomyślała, że ja mogę pomóc?– Po prostu takie miałam uczucie, jeszcze wtedy kiedy aresztował pan tego Kinderlinga i pańskie zdjęcie ukazało się w gazecie.Pierwsza rzecz, o jakiej wówczas pomyślałam, było: Ten człowiek wie o Oddali.Nie zastanawiałam się, w jaki sposób i skąd potrafię to odgadnąć na podstawie zdjęcia; po prostu zrozumiałam, że pan wie.A potem, kiedy Tyler zaginął, a ja straciłam rozum i obudziłam się tutaj, pomyślałam, że gdyby można zajrzeć w głowy niektórych z tych ludzi, oddział D niezbyt by się różnił od Oddali, i przypomniałam sobie, że widziałam pana zdjęcie.I wtedy właśnie zaczęłam rozumieć, czym jest podróżowanie.Przez cały dzisiejszy poranek wędrowałam po Oddali w mojej głowie.Widziałam ją, dotykałam jej.Wąchałam to niewiarygodne powietrze.Wie pan, panie Sawyer, że tam są króliki wielkości kangurów? Człowiekowi chce się śmiać na sam ich widok.– Jack uśmiecha się szeroko i nachyla, by ucałować jej dłoń, ruchem bardzo przypominającym gest jej męża.Judy delikatnie wyjmuje ją z uścisku.– Kiedy Fred mi powiedział, że się z panem widział i że pomaga pan policji, wiedziałam, że znalazł się pan tutaj nie bez powodu.To, co robi ta kobieta, zdumiewa Jacka.W najgorszym momencie swojego życia, gdy zaginął jej syn, a jej odebrało rozum, nadzwyczajnym wysiłkiem pamięci przywołała wszystkie swoje siły i w rezultacie dokonała cudu.Odnalazła w sobie zdolność podróżowania.Z zamkniętego oddziału jakby przeniosła się w drugi świat, zapamiętany jedynie z dziecięcych snów.Nic oprócz opisanej przez Freda niezmiernej odwagi nie umożliwiłoby jej dokonania tego tajemniczego kroku.– Pan kiedyś czegoś dokonał, prawda? – pyta go Judy.– Był pan tam, w Oddali, i coś pan zrobił – coś nadzwyczaj ważnego.Nie musi pan potwierdzać, bo widzę to po panu; to jasne jak dzień.Ale niech pan powie: tak – żebym to usłyszała.Niech pan powie: tak.Po prostu: tak.–Tak.– Co zrobiłeś? – pyta Fred [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.