[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Qaxie, co u licha się dzieje?–Szok przyczynowościowy, Parz.Dysfunkcja percepcyjna.Przyczynowość nie jest zjawiskiem prostym.Gdy elementy połączą się, stają się częścią jednego układu kwantowego… i muszą pozostać złączone na wieki dzięki oddziaływaniom kwantowym.Wyobraź sobie, że idziesz plażą, po drodze tworząc ciąg śladów.Siady z czasem mogą wyblaknąć, podczas gdy ty pójdziesz dalej, lecz każdy z nich pozostanie związany z tobą ściegami funkcji kwantowych.–A kiedy opuszczam mój fragment czasoprzestrzeni…?–Ściegi ulegają zerwaniu.Związki przyczynowe rozpadają się i muszą zostać ponownie ukształtowane.–Dobry Boże, qaxie.Czy ten ból jest tego wart, tylko po to, by odbyć podróż w czasie?–Aby osiągnąć nasze cele: tak – odparł cicho qax.–Dokończ swoją opowieść – powiedział Jasoft Parz.–Mam ją dokończyć?–Dlaczego xeelee budują drogę prowadzącą poza nasz wszechświat? Czego poszukują?–Podejrzewam, że gdybyśmy znali odpowiedź na te pytania – odrzekł qax -poznalibyśmy wiele z ukrytej prawdy o naturze wszechświata.Lecz nie znamy ich.Opowieść musi pozostać nie dokończona, Jasofcie Parz.–Lecz zastanów się nad tym: z jeśli xeelee nie szukają czegoś poza swym pierścieniem – lecz uciekają przed czymś w tym wszechświecie?–A jak myślisz, czego mogą bać się xeelee?Parz, poobijany, zdezorientowany, nie potrafił znaleźć na to odpowiedzi.Spliński okręt wojenny sunął powoli przez czas.9Jeden z Przyjaciół Wignera, Jaar, czekał na Michaela Poole'a przy wejściu do spoczywającej na ziemi szalupie „Kraba”.Poole stanął na trapie pojazdu, skąpany w tajemniczym blasku Jowisza.Powiódł spojrzeniem po czekającym na niego młodym mężczyźnie, nieregularnym skupisku budynków z tworzywa xeelee w oddali, niewyraźnych zarysach starożytnych głazów i idealnej krzywiźnie Jowisza rysującej się przytłaczająco ponad tym wszystkim.Czuł się na to stanowczo za stary.Wydarzenia poprzedniego dnia – lądowanie, spotkanie z Miriam, zalew obcości-przetrwał dzięki swoistemu psychicznemu rozpędowi.Teraz wszakże nie pozostało z niego nic.Niechętnie budził się z niespokojnego snu, by ponownie stawić czoło niebezpieczeństwom, napięciom kolejnego dnia, konieczności znalezienia sposobu na poradzenie sobie z obecnością Miriam.Miriam spędziła czas przeznaczony na sen w szalupie.Harry miał dosyć przyzwoitości, by naparę godzin zapomnieć o retoryce walki o prawa dla sztucznych inteligencji, i zapadł w stan uśpienia, by dać im trochę czasu na osobności.Lecz Miriam i Michael nie spali ze sobą.Kim byli.dzieciakami? Rozmawiali, trzymali się za ręce, a potem padli na osobne koje.Zaspokojenie pożądania jakoś nie wydawało się właściwą reakcją na stuletni okres separacji i odnowienie starego, jak i burzliwego związku.Żałował, że dał się namówić Harry'emu na tę przejażdżkę.Oddałby wszystko, co widział i czego się dowiedział, w zamian za możliwość powrotu do sanktuarium swej stacji w chmurze Oorta, do powolnego gmerania na obrzeżach fizyki materii egzotycznej.Oczywiście, gdyby dał sobie wyczyścić głowę, tak jak zrobił to Harry.mógłby spojrzeć na wszystkie zdarzenia ze świeżej perspektywy.A w cholerę z tym.Poole zszedł po trapie na sztywną angielską trawę.Przyjaciele Wignera powitali go uśmiechami.Poole ujrzał młodego mężczyznę, wysokiego i chudego jak patyk, odzianego w standardowy różowy kombinezon.Kościste nadgarstki i kostki odznaczały się pod szorstkim materiałem.Miał okrągłą, gładko ogoloną głowę i, podobnie jak Shira, bladą cerę, zaś jego oczy były wodniście brązowe.Stał odrobinę pochylony.Poole domyślał się, że nawet po piętnastu stuleciach ktoś o podobnym wzroście i budowie ciała przez całe życie będzie się schylał, by nie wyglądać niezgrabnie, lecz jego uwagę przyciągało coś więcej, coś w dziwnie wygiętych nogach Przyjaciela…Krzywica.Czy to możliwe, by i ta plaga mogła powrócić na Ziemię? Serce Poole'a zamarło na moment,–Michael Poole? Poznanie pana jest dla mnie zaszczytem.–A ty zapewne jesteś Jaar- obiecany przez Shirę przewodnik?–Specjalizuję się w naukach fizycznych.Ufam, że spał pan spokojnie.–Nie bardzo- uśmiechnął się szeroko Poole.– Mam zbyt wiele pytań.Jaar pokiwał głową z powagą.–Ma pan bystry umysł, panie Poole.Stawianie pytań to dla pana coś naturalnego…–Shira obiecała – ciągnął ostro Poole – że przyśle kogoś, kto będzie mógł na nie odpowiedzieć.Jaar uśmiechnął się mgliście i jego mina do pewnego stopnia przypomniała Poole'owi tak charakterystyczny dla Shiry brak zainteresowania.Jaar robił wrażenie nieobecnego, niezainteresowanego ich małym pojedynkiem ani też nawiązaniem z nim jakiegokolwiek bliższego kontaktu.Wyglądało to tak, jakby miał na głowie znacznie ważniejsze problemy.–Shira mówiła, że niewielki sens ma ukrywanie przed panem tego, czego istnienia już się pan domyślił.–A więc przysłano cię, byś udobruchał starego człowieka?–Nikt mnie nie przysłał, panie Poole- odparł Jaar.– Sam poprosiłem o ten zaszczyt.Kłaniając się lekko, Jaar zaprosił Poole'a, by ten zechciał mu towarzyszyć.Ramię w ramię ruszyli przez różowiejącą trawę ku centrum ziemiostatku.–Jesteś zaledwie drugim Przyjacielem, jakiego spotykam… – odezwał się Poole – a jednak wydajesz się bardzo podobnego usposobienia co Shira.Wybacz mi moją bezpośredniość, Jaar, ale czy wy wszyscy jesteście tacy podobni do siebie?–Nie sądzę, panie Poole.–Mów mi Michael.Ale jest w tobie wewnętrzny spokój, dziwna pewność – nawet po przedarciu się przez pierścień qaxańskiej floty, nawet po wpadnięciu, chcąc nie chcąc, w otwór w czasoprzestrzeni…–Jestem pewien, że to, co zamierzamy tu uczynić, jest słuszne.–Wasz projekt – Poole pokiwał głową.– Ale nie wolno ci powiedzieć, na czym on polega.–Jak ty urodziłem się z przekleństwem poszukującego umysłu.To musi być irytujące… jakaś dziedzina wiedzy ukryta przed tobą w taki sposób… Przepraszam.– Jaar uśmiechał się łagodnie, blado, nieustępliwie.Jego łysa głowa w dziwny sposób przywodziła Poole'owi na myśl jajko, gładkie i pozbawione szczegółów.– Ale nie powinieneś myśleć, że wszyscy jesteśmy tacy sami.Przyjaciele pochodzą z najróżniejszych środowisk.Zgoda, wybrano nas do tej misji ze względu na młody wiek i sprawność fizyczną, a więc te cechy mamy wspólne.Być może wydajemy ci się podobni po prostu dlatego, że pochodzimy z tak odległej epoki.Może różnice między nami zacierają się wraz z dzielącymi nas stuleciami.–Może – przyznał Poole i roześmiał się.– Ale nie jestem naiwny, chłopcze.–Nie wątpię w to – odparł gładko Jaar.– A jednak z braku technologii desenektyzacyjnej żadne z nas nie ma twoich dwustu lat, panie… Michael.– Przez krótką chwilę w jego głosie zabrzmiała kpiarska nuta.– Może po prostu nie przywykłeś do towarzystwa młodych ludzi.Poole otworzył usta… potem zamknął je z powrotem, czując niejasne zakłopotanie.–Może masz rację – przyznał.Przez chwilę szli w milczeniu.Wewnętrzny spokój, dziwna pewność… Poole'a zastanowiło, czy tajemniczy cel ich misji nie ma czasem jakiegoś mistycznego albo religijnego znaczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|