[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczęta natychmiast się rozpierzchły.Gestem zatrzymał Any.Chcesz się przenieść do mojej chaty? — spytał ją.Spojrzała mu prosto w oczy.— Tak — zgodziła się.Położył dłoń na jej ramieniu i lekko ścisnął.Czy byłaś już w jakiejś chacie mężczyzny? — podpytywał ją.Wciąż patrzyła w jego oczy.— Tak — odpowiedziała.Widocznie zakłopotanie wyraźnie się odbiło na jego twarzy, bo dziewczyna szybko dodała:— W twojej.Sprawiła mu tym wyznaniem wielką przyjemność.Uśmiechnął się do niej tkliwie.— Idź, odpocznij.Ja pójdę do kacyka, by wyraził zgodę.Zdjął z jej ramienia rękę i wzrokiem odprowadził aż do chaty dziewcząt w środku wsi.Poszedł do kacyka.Grubas siedział na werandzie i leniwie coś przeżuwał.— Chcę wziąć Any do swojej chaty — powiedział otylcowi.Tłuścioch się nie sprzeciwił.Chwilę potem wszystkie dziewczęta w Patu wiedziały, że biały mężczyzna wybrał dla siebie Any.Robert nie czuł się dobrze.Miał moralne skrupuły, lecz silniejsza od nich była żądza zmysłów.Podszedł pod chatę dziewcząt.Starsza kobieta, która się nimi opiekowała, wyprowadziła z niej Any ozdobioną kwiatami wpiętymi we włosy, z niewielkim tobołkiem w ręce.Uśmiechała się do Roberta, a kobieta coś paplała i paplała, to zwracając się do dziewczyny, to do mężczyzny.Wreszcie przekazywanie Any Robertowi skończyło się i mógł ją wprowadzić do swojej chaty.Jestem bydlę — mruknął, opuszczając za sobą w wejściu matę.— Ale czy mogę nim nie być?W chacie panował półmrok.Any usiadła na brzegu pryczy i najwyraźniej na coś czekała.Prawdopodobnie wszyscy mieszkańcy wsi też czekali.— Lubię cię, Any — powiedział.— Lubię i chcę, byś w tej chacie była szczęśliwa.Chyba nie wszystko z tego oświadczenia zrozumiała, ale na pewno do jej świadomości dotarło znaczenie tych słów, które ważne były i dla Roberta.Ucieszył ją sam głos mężczyzny, jego łagodność, czułość.Jak uczennica za nauczycielem powtórzyła słowa najbardziej jej miłe.— Nie będziesz robić niczego, czego robić nie chcesz — zapewniał.Ztych słów nic nie zrozumiała.— Nie skrzywdzę cię.Słowa te przypomniały mu o tym, jaka przyszłość czeka Any.Może ten czas spędzony z nim będzie dla niej jedynym czasem szczęścia? Zacząłsię uwalniać od moralnych skrupułów.Podszedł do siedzącej na pryczy dziewczyny, położył ręce na jej ramionach i przyciągnął ku sobie.Nie opierała się, zachowała zupełną bierność.Przesunął ręce na piersi Any, zaczął je ostrożnie, powoli pieścić.Pochyliła głowę, przyglądając się ruchom jego rąk.Po chwili jej palce spoczęły na jego piersi, lekko masowały, bawiły się włosami.Musnął ustami jej zamknięte usta.Nie wywarło to na niej większego wrażenia.Pocałował mocniej, rozwarł usta i wsunął między nie koniec języka.Nadal były niewrażliwe, obojętne.Trochę tym zniechęcony, przestał całować.Wówczas Any pocałowała jego, podobnie jak on wsunęła między jego usta koniuszek języczka.Moja uczennica — pomyślał z satysfakcją.— Nauczę ją, wychowam.—marzył.— Dla siebie, tylko dla siebie.Położył ją na pryczy szeleszczącej liśćmi palmy.Szybkimi pocałunkami zamknął jej oczy, których naiwne oczekiwanie nie dawało mu spokoju.Biorąc ją w ramiona, czuł pod sobą drobne ciałko.Był dla niego olbrzymem, którego tylko czułość powstrzymywała od jego zmiażdżenia.Ręce dziewczyny gdzieś bezradnie zwisały z pryczy.Umieścił je na swoich plecach i już po chwili ich obecność była miła, ruchliwe paluszki wywoływały przyjemną podnietę.Any jest bardzo pojętną uczennicą — pomyślał zsuwając z jej bioder okrycie.Wsunął dłoń między dziewczęce uda, ogarnął nią całe ciepłe i suche podbrzusze.Pod miękkim puszkiem z trudem odnalazł zaledwie zaryso-wujące się kształty płci.Zdjął rękę z podbrzusza.Pomyślał o Sigridzie.O dumie Sigridy ze swego dziewictwa.Poczuł się głupio, było mu wstyd, najchętniej odprowadziłby Any do chaty dziewcząt [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.