[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kąciki jej warg uniosły się w uśmiechu.Nagle cała wydała mu się milsza, delikatniejsza.Zdał sobie sprawę, że po raz pierwszy zobaczył jej uśmiech.Byłzdziwiony przemianą Lainie.Sprawiała wrażenie niewinnej, uroczej dziewczyny, która nie ma pojęcia, jak mało namiętny był ich pocałunek.Pochylił się w jej stronę.Natychmiast zamilkła, ściągnęła brwi i się odchyliła.–Na co tak patrzysz?–Na ciebie.–Chwycił ją za ramiona, delikatnie je ścisnął i zacząłgładzić.–C.co ty robisz?–Dotykam cię.Jej uśmiech zgasł.Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, nerwowo przygryzając dolną wargę.–Nie chcę, żebyś mnie dotykał.Uśmiechnął się zawadiacko.–Powinnaś była o tym pomyśleć, zanim to wszystko zaczęłaś.–Może rzeczywiście dobrze wszystkiego nie przemyślałam.–Cofnęła się, starając się odejść.–Na twoim miejscu nie robiłbym tego.–Czego?Powoli przewędrował wzrokiem od twarzy przez łagodne wzniesienia ledwie zakrytych piersi, do miejsca złączenia nóg.–Nie kręciłbym się.Znieruchomiała.–Puść mnie –poprosiła szeptem.–Nie ma mowy.–Uniósł wzrok.–Pocałowałaś mnie.Myślę, że należy mi się rewanż.Przesunął dłońmi po jej wilgotnych ramionach.Ametyst płonąłlawendowym blaskiem na tle skóry Lainie, podkreślając jej bladość.Dotknąłkamienia, zastanawiając się nad jego mocą, po czym przesunął palcem wzdłuż zagłębienia jej szyi.Nerwowość Lainie była wręcz namacalną przeszkodą, równie rzeczywistą jak woda, zapach drewna sandałowego na skórze czy ciepło nóg.Nie odrywał wzroku od jej twarzy, oczu.Palcami, stwardniałymi po wielu latach spędzonych w siodle, przesuwał po jedwabistej skórze, wzdłuż wypukłych żył.Zadrżała i szybko zaczerpnęła tchu, ale się nie cofnął.W końcu popatrzył w dół, uniósł jej lewą dłoń, odwrócił i położył na swojej, uważnie się jej przyglądając.Blade miękkie palce leżały rozchylone jak płatki róży.Przesunął palcem wzdłuż linii pośrodku dłoni.Bezwiednie zacisnęła palce, poczuł ich aksamitny dotyk.–Skończyłeś już oględziny mojej ręki?Uniósł wzrok i zauważył gniewne błyski w jej oczach.Uśmiechnął się.–Dłoni? Tak, myślę, że już się napatrzyłem.Wyrwała rękę z jego dłoni i schowała ją za plecami, po czym ponowiła próbę odejścia.Chwycił ją mocniej i zatrzymał.–Ty to zaczęłaś –powiedział cicho.–A ja zamierzam skończyć.–Wcale tego nie zaczęłam.Ich spojrzenia się spotkały.Uniósł brwi.–Jesteś aż tak niewinna?Westchnęła.–Nigdy nie byłam niewinna.Czego ode mnie chcesz, Killian?–Pocałunku.Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.–Tylko tyle? Jednego pocałunku?–Jednego prawdziwego pocałunku.A nie cmoknięcia.–Nie chcę cię pocałować.Uśmiechnął się i pogładził ją po ramionach.Zamrugała, przełknęła ślinę.–Tylko jeden pocałunek –obiecał.–No dobrze.–Zesztywniała i zacisnęła wargi w wąską kreskę.Delikatnie przyciągnął ją do siebie.Ich wargi spotkały się na chwilę.Gwałtownie zaczerpnęła tchu, zadrżała.–Lainie.–szeptem wypowiedział jej imię, a potem przywarł do jej ust, wsunął język pomiędzy jej zaciśnięte wargi, zmuszając ją do ich rozchylenia, przyjęcia go.Cicho zakwiliła i spróbowała się cofnąć.Zmusił się do opanowania; starał się postępować z nią jak najłagodniej.Zacisnął powieki i zmniejszyłsiłę pocałunku, wyraźnie zaskakując tym Lainie.Nieznacznie rozchyliła wargi, rozluźniła się i odetchnęła z ulgą.Tym razem pocałował ją delikatnie, niemal czule, tak jak od lat, a może nawet nigdy, nie całował żadnej kobiety.Obwodził jej wargi koniuszkiem języka, po czym wsunął go w głąb ust, rozkoszując się ich słodką wilgocią.Dotknęła go językiem.Nie wiedział, czy zrobiła to przypadkiem, czy celowo, ale nie miało to teraz dla niego żadnego znaczenia.Owładnęło nim silne pożądanie, czuł bolesne obrzmienie.Był zdziwiony siłą swoich doznań.Przez wiele lat nie przeżywał takich emocji, nie odczuwał prawdziwego pożądania; zapomniał, jak może być intensywne.Poruszył się niespokojnie, czując nacisk jędrnych, krągłych pośladków na swoją twardość pomiędzy nogami.Drżąc na całym ciele, cofnął się.Siedziała nieruchomo, z głową przechyloną do pocałunku, z zamkniętymi oczami, jakby chciała odgrodzić się od tego, co się dzieje.Na rzęsach wciąż miała małe kropelki wody.–Otwórz oczy, Lainie.Po chwili powoli uniosła powieki.Ich spojrzenia się spotkały.Przez moment Killian doznawał dziwnego wrażenia, że cały jego świat zmienił się, zawirował.Czuł się tak, jakby pogrążał się w jej zielonych oczach.Do głowy przychodziły mu różne rzeczy, na które od wielu lat nie miał ochoty.Po chwili zauważył smutek w jej oczach i poczuł się jak po silnym ciosie.Natychmiast opuścił go optymizm; miał wrażenie, że okazja do zmiany życia przelatuje mu przez zrogowaciałe palce starszawego mężczyzny.Rozpaczliwie starał się zachować nadzieję, zatrzymać ulotną, przemijającą chwilę, szczęście, uczucie, którego wolał nie nazywać.–Jeszcze jeden –poprosił cicho, z nutką obawy w głosie.Po raz pierwszy od tak wielu lat czuł prawdziwe emocje, przepełniały go uczucia nie mające nic wspólnego ze złością ani goryczą.Czuł pożądanie, potrzebę złączenia się z tą kobietą, uczynienia jej szczęśliwą w chwili, gdy i on będzie doznawał szczęścia.Jednocześnie potwornie się bał, że ją zawiedzie.–Popatrz na mnie –zwrócił się do niej, odgarniając kosmyk włosów z jej czoła.–Jeszcze jeden pocałunek.Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.