[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Macki cofnęły się, ciągnąc Ahurę za sobą.Marynarze z krzykiem wylatywali za burtę.Odnóża przeciągały płozy i kadłub przez koralowe grzbiety.Rozległo się kilka wystrzałów, niemal tonących w ogłuszającym zgrzycie.Czyjś automat wybił w przedniej szybie trzy dziury i siateczkę pęknięć.Pociski minęły głowę Leary’ego o włos, ale nie miał czasu się tym martwić.Wypuścił joystick, gdyż manewrowanie jedynie pogarszało sytuację jachtu.Adele przywarła do boku kokpitu, rozkrzyżowując ręce i trzymając się uchwytów.Tablica rozdzielcza zapłonęła błękitnym ogniem, kiedy słona woda zalała obwody, z których szorstki koralowiec zdarł izolację.Chwilę później eksplodował generator; z luków i szczelin w pokładzie buchnął śmierdzący, czarny dym.Lamsoe wypadł za burtę na samym początku napaści, lecz działko pozostało na swoim miejscu.Daniel złapał za uchwyty.Pokład nie znajdował się już na dole – opadał pod kątem 60 stóp, wciąż przechylany przez mocarne macki.Stwór przewracał Ahurę do góry dnem, wykorzystując rafę jako punkt podparcia.Porucznik zaparł się stopami o słupek i jeden z uchwytów przy kokpicie.Wdusił płytkę spustu umieszczoną pomiędzy rączkami działka.Odrzut był silny, lecz podpora wytrzymała.Pierwsze pociski przeorały wodę bez żadnego efektu, trafiając jedynie fale i bąbelki wzbudzane ruchami macek.Daniel kontynuował ostrzał, skręcając ciało i wykorzystując działko w charakterze oparcia.Energia kinetyczna pocisków natychmiast spowiła lagunę mgłą.Wstrzeliwał się na pamięć – szukał punktu, z którego wynurzyły się macki.Ahura niemal położył się na wodzie.Dookoła unosili się ludzie i szczątki.Prawa noga oficera obejmowała podstawę działka, lecz lewa stopa dyndała w powietrzu.Z laguny wytrysnął gejzer jaskrawożółtej krwi.We wszystkie strony poleciały kawałki mięsa, niektóre większe od człowieka.Oderwana macka miotała się w wodzie niczym pozbawiony głowy wąż.Druga skurczyła się w ostatnim spazmie, gdy działko opróżniło magazynek.Ahura przewalił się przez rafę i opadł na uspokajające się, zmieszane z krwią wody laguny.Działko spadło z podstawy i koziołkowało własnym kursem, zabierając ze sobą Daniela.W przelocie dojrzał szybującą w powietrzu Adele.Miała zaciętą, pełną dezaprobaty minę.Jedną ręką ściskała ukryty na prawym udzie komputer, drugą wsadziła do lewej kieszeni tuniki.– Cinnabar! – zakrzyknął Daniel Leary, uderzając w wodę.* * *Adele przypuszczała, że powinna być wdzięczna Niebiosom, iż woda na skraju plaży była płytka, co uchroniło ją przed utonięciem.Niestety, wylądowała na kolanach, a wstrząs wywołany zderzeniem z wodą, a potem z ubitym piaskiem trzy stopy pod jej powierzchnią, przyprawił ją o mdłości.Nawet teraz, dziesięć minut po tym, jak Cafoldi wyciągnął ją na ląd, chodziła na zesztywniałych nogach.Byłaby zdumiona, gdyby do południa nie miała otarć na udach i łydkach.Na szczęście, pomimo zamoczenia, jej osobisty terminal działał bez zarzutu.Nie była pewna, czy wolałaby skręcić sobie kark, czy utknąć na wyspie bez dostępu do zasobów wiedzy cywilizacji.Zauważyła, że wszyscy marynarze pracowali.Najwidoczniej nikt nie zginął ani nie odniósł poważniejszych obrażeń.Większość sturlała się do wody, zanim jacht przewrócił się, miotany konwulsjami konającego potwora.Daniel stał w cieniu drzewa o małych listkach i sznurkowatych gałęziach.Z końca każdej witki zwisał orzech rozmiarów męskiej pięści.Rozmawiając z Woetjans, porucznik obierał elastyczną skórkę niewielkim nożykiem i wrzucał do ust kawałki białego miąższu.Na widok podchodzącej bibliotekarki przerwał i uśmiechnął się szeroko.– Sprawdziłaś palmtopa? – zawołał.– Tak; dzięki Bogu działa – odparła.– Powinien wytrzymać gorsze rzeczy od słonej kąpieli, ale nie byłam pewna, dopóki go nie wypróbowałam.– Mężczyzna odkroił kolejny kawałek miąższu orzecha i podał go na ostrzu noża.Pokręciła głową j nadal nie miała pewności, czy nie rozstanie się ze skromnym śniadaniem z krakersów i mięsnej pasty.– Bardziej niż uszkodzenia – dodała – bałam się, że go zgubię i nie odnajdę pod wodą.Ahura spoczął w lagunie.Rufa jachtu pozostała na rafie, dzięki czemu nad wodą sterczało kilka stóp kadłuba.Nurkujący wokół wraku marynarze wyławiali zapasy i sprzęt.Woda przybrała odcień niezdrowej zieleni, stanowiła ona kombinację roślinności okolicznych wysepek i krwi stwora, który zniszczył stateczek.Adele założyła, że płaski, szary kopiec, unoszący się sto stóp od brzegu, był niczym innym, jak cielskiem zabitego monstrum.– Jest ogromny – stwierdziła przenosząc wzrok z laguny na Daniela.Nie miała pojęcia, jak udało mu się celować pomimo szarpania Ahury za rufę.Ona sama ledwo trzymała się uchwytów.– Tak – mruknął porucznik z pełnym słusznej dumy uśmiechem.– Przypuszczam, że nie jest to żaden nowy gatunek, mimo to powinien zostać gdzieś odnotowany pod moim nazwiskiem, nie sądzisz? Jeśli nie w podręcznikach zoologii, to przynajmniej w annałach łowieckich.Roześmiał się tak szczerze, że musiała mu zawtórować.– Był zbyt wielki, by opuścić lagunę.W atolu z pewnością nie miał żadnych konkurentów do pokarmu, ale byłoby ciekawie ustalić, czym się żywił.Barnes usiadł na rufie jachtu, trzymając związane w juki brezenty i linę.Zwisały po obu stronach stateczku.Cafoldi wynurzył się z obrzydliwej wody, z okrzykiem unosząc automatyczny pistolet.Rozchlapując wodę, podpłynął do jachtu i wrzucił broń do zwisającej z burty torby.Ganser i reszta Kostroman trzymali się z daleka, obrzucając Cinnabarczyków nienawistnymi spojrzeniami.Nie znajdowali się pod strażą, ale każda próba napadnięcia na Leary’ego oznaczałaby konieczność przejścia Dasiego, dzierżącego karabin za lufę niczym maczugę, oraz Hogga ostrzącego drzewko – ścięte wcześniej nożem znacznie większym od tego, który trzymał jego pan.Dzida wyglądała na bardzo prymitywną, lecz nikt, kto znał starego kłusownika, nie miał najmniejszych wątpliwości, jak bardzo mogła być śmiercionośna.Lamsoe i Sun siedzieli po turecku na warstwie liści ściętych z parasolowatego krzaka.Wspólnie rozkładali działko na elementy.Najwyraźniej Adele nie była jedyną osobą wątpiącą w to, że tutejsza elektronika, w tym broń elektromotoryczna, może przetrwać zanurzenie w słonej wodzie.Nie miała jednak pojęcia, jak marynarze mogą naprawić broń.Przypuszczała, że spróbują przemycia słodką wodą, wysuszenia na słońcu i modlitwy, zaraz jednak przypomniała sobie pytanie Daniela, czy na wyspie w ogóle była jakakolwiek woda pitna.– Chcesz, żebym wezwała pomoc z Kostromy? – zapytała cicho.Porucznik spojrzał na nią ze zdumieniem.– Na Niebiosa, nie – odparł.– Równałoby się to dobrowolnemu oddaniu w ręce Sojuszu.– Jego niepokój zaraz rozpłynął się w uśmiechu.– Jak dotąd włożyliśmy bardzo dużo wysiłku w uniknięcie tego.Nie sądzę, żebyśmy musieli się poddawać.– Ja, ach.– urwała Mundy.Popatrzyła na gęstwę dżungli, a potem na otwarte morze poza nią.Można by żeglować nim tysiące mil, nie natykając się na bardziej obiecujący ląd niż ten, na którym właśnie stała.– Wiedziała o tym.Właśnie przebyła ponad tysiąc mil.– Uważasz, że możemy żyć tutaj w nieskończoność? – zapytała.– Cóż, jesteś ekspertem.Daniel roześmiał się w głos.– Czyja powiedziałem, że wolę tutaj zgnić, niż zaczekać w obozie na Pleasaunce na ewentualną wymianę jeńców? – rzucił.Chodzi o zwłokę, Adele [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.