[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozostałe informacje wcale nie były lepsze.Pistolet nie miał numerów seryjnych, samochód został skradziony.Porywacze nie wspomnieli nazwiska Bagger, więc nic nie łączyło całego zdarzenia z właścicielem kasyna.Nie było nawet powodów, żeby doprowadzić ich na przesłuchanie.Władze nie były zadowolone, że wracają z pustymi rękami.Dano im wyraźnie do zrozumienia, że następnym razem nikt nie będzie się spieszył z odsieczą.Wszystko wskazywało na to, że pozostali w swojej walce z Baggerem osamotnieni.Najbardziej zmartwiony był Oliver Stone.Broń bez numerów, skradziona furgonetka, żadnych dokumentów, związani ludzie nagle znikający w nocy z przydrożnego rowu? A jeżeli to nie ludzie Baggera ich porwali? Może nie tropili Annabelle, tylko jego?ROZDZIAŁ 50Kiedy Mike i jego więźniowie nie pojawili się w umówionym miejscu, Bagger nie wrzeszczał ani nie rzucał wszystkim, co wpadnie mu w rękę.Potrafił lepiej analizować sytuacje, niż to się mogło niektórym wydawać.Zdawał sobie sprawę, że utrata Mike’a byłaby poważnym ciosem.Co gorsza, nie wiedział, w czyje ręce mógł on wpaść i co powiedział.W tym mieście aż roiło się od federalnych.Na każdym rogu widziało się co najmniej pięciu.Bagger miał instynkt, który pozwalał mu przeżyć wiele niebezpiecznych chwil.Wiedział, że teraz właśnie taka nadeszła.Mógł oczywiście wskoczyć do swojego odrzutowca i odlecieć.Ale to zapewne przekreśliłoby wszystko, czego do tej pory dokonał.Jerry Bagger nigdy nie uciekał przed przeciwnościami losu.Wykonał kilka telefonów.Pierwszy dotyczył ściągnięcia z Atlantic City większych sił, Bagger zadzwonił do Joego, swojego detektywa, i kazał mu zdobyć więcej informacji, które przypuszczalnie później okażą się potrzebne.Ostatni telefon był do jego prawnika, człowieka, który znał więcej sekretów Baggera niż ktokolwiek inny.Prawnik natychmiast zaczął tworzyć dla swojego mocodawcy alibi, na wypadek gdyby federalni nieoczekiwanie zapukali do jego drzwi.Kiedy Bagger skończył, postanowił pospacerować samotnie.W Waszyngtonie w przeciwieństwie do Atlantic City sklepy zamykano wcześnie.O tej porze nocy otwartych było tylko kilka restauracji, barów i klubów.Po przejściu około dziesięciu przecznic trafił na oświetlony neon jakiejś spelunki.Wszedł do środka, zajął stołek przy barze i zamówił whiskey z sokiem z limonki.Grubas, który siedział obok, wpatrywał się bezmyślnie w swoją szklankę z piwem.Z powgniatanej szafy grającej sączyła się piosenka Elvisa Costello.Bagger dorastał w takich miejscach jak to, zajmując się drobnymi szwindlami.Sześć lat później nadal zajmował się szwindlem, tylko ze na milionową skalę.Czasami tęsknił do tamtych lat, kiedy jako dzieciak z umorusaną buzią, zaraźliwym uśmiechem, terkoczący jak karabin maszynowy, naciągał ludzi na kilka dolców swoimi niezawodnymi sztuczkami.Zwykle jego ofiara orientowała się, że została oszukana, kiedy on już był daleko i zajmował się kolejną.- Jak w tym mieście można się zabawić? - zapytał barmana.Mężczyzna zabrał się do wycierania baru.- To nie jest miasto rozrywek, takie jest przynajmniej moje zdanie.- Tylko poważne interesy, tak? Barman uśmiechnął się szeroko.- Jedyne miejsce, gdzie nie dość, że cię zniszczą, to jeszcze ściągną z ciebie podatek.- Mówi się, że byłoby lepiej, gdyby ktoś na to miasto spuścił bombę atomową.- Daj mi dzień wcześniej ostrzeżenie, jeśli chcesz to zrobić.- Jestem z Atlantic City.- Fajne miasto.Ale zostawiłem tam za dużo dolarów ze swojej emerytury.- Byłeś kiedyś w Pompejach?- A tak.Świetnie kasyno.Gość, który je prowadzi, to podobno zakała.Prawdziwy twardziel.Ale jak chce się zarabiać kasę w takiej branży, to pewnie nie można być innym.- Od dawna pracujesz za barem?- Zbyt długo.Chciałem być zawodowym miotaczem, ale nie byłem dostatecznie dobry.Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, okazało się, że jedyne, co potrafię, to nalewać drinki.Ale jak ma się na utrzymaniu troje dzieci, to nie można się krzywić na żadną pracę.- A żona?- Rak.Zmarła trzy lata temu.Jak już zaczynało być dobrze, to dostałem takiego kopniaka od losu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|