[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oboje spili się - i panna kopnęła w kalendarz.Próbowano zrzucić odpowiedzialność za tę śmierć na Arkle’a, ale sędziowie przysięgli zdecydowali ostatecznie, że dziewczyna wykitowała z powodu ostrego alkoholizmu, połączonego z chorobą gardła, czy coś w tym stylu.Tak czy owak, puścili Chudego wolno.Niemniej skandal załatwił go na amen.We wszystkich studiach filmowych znalazł się na czarnej liście; sprawa mocno śmierdziała.Kompromitowała przy tym całe Hollywood, więc Chudy musiał dostać po łapach - potrzebny był kozioł ofiarny.Zniknął z ekranu; od czasu awantury nie pojawił się w ani jednym filmie.Na moment wyjechał do ojczystej Jugosławii, potem wrócił do Hollywood i ożenił się ze śliczną dziewuszką nazwiskiem Kitty Calvert - rudowłosą dzierlatką o kształtach jak siedem milionów dolców.Była gwiazdką wytwórni Altamount i co tydzień przynosiła w kopercie z wypłatą dość szmalu, by oboje mogli uważać się za dobrze ustawionych.Skoro o tym mowa, krążyły plotki, że i Arkle miał odłożoną sporą sumkę, jeszcze z czasów, gdy nieźle mu się wiodło.To była historia Chudego Arkle’a, tak jak ją zapamiętałem.A teraz jego obcięta głowa szczerzyła się do mnie z podłogi mojego salonu - w dodatku z kulą w mózgu.Podniosłem ją i położyłem na stoliku do czytania.Chwyciłem za telefon.Wykręciłem numer Dave’a Donaldsona, mojego znajomego z wydziału zabójstw.Gdy odebrał, odezwałem się:- Tu Dan Turner.Posłuchaj, Dave, zdarzyło się coś dziwacznego.- I opowiedziałem mu o wszystkim.On na to:- Na miłość boską! Chyba jesteś pijany.Nie masz tam przypadkiem różowych słoni?- Nie, do diabła.To wszystko prawda - odparłem.A on:- Rany! Spotkajmy się przed komisariatem za piętnaście minut.Weź głowę ze sobą.Powiedziałem: „W porządku” i rozłączyłem się.Wtem wydało mi się, że słyszę jakiś hałas za drzwiami prowadzącymi na korytarz.Tak czy owak, byłem dosyć zdenerwowany.Nieźle mną telepało.Wyciągnąłem samopowtarzalny pistolet kaliber.32, który zawsze noszę w kaburze pod pachą, i skoczyłem ku drzwiom.*Na korytarzu stała wysoka, posągowa blondyna.Tkwiła tam już od paru chwil.Wyglądała na cholernie przestraszoną, gdy nagle zjawiłem się przed nią.- O-och! - powiedziała i zabrzmiało to jak stłumione westchnienie.- Kim jesteś, do cholery? Czego chcesz? - zapytałem.- Ja.szukam Dana Turnera - odparła.Przyjrzałem się jej dokładnie.Wydała mi się czymś mocno zaniepokojona, bez dwóch zdań.Ale była przepiękna - w taki trochę wyzywający sposób.Jej blond głowa sięgała powyżej mojego barku, a mam prawie sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu.Tak na oko, powiedziałbym, zbliżała się do trzydziestki, ale miała piekielnie dobry makijaż, który sprawiał, że wyglądała znacznie młodziej.A jej figura zapadała w pamięć.Nie była chuda, w przeciwieństwie do wielu wysokich lasek.Nie była też zbyt muskularna.Po prostu świetne proporcje, stosowne do jej wzrostu.Piękna i zmysłowa!Wszystkie krzywizny ciała idealnie wyprofilowane.- Słuchaj, dziecko - odezwałem się.- Przykro mi, że masz zmartwienie, ale ja nie mam teraz czasu rozmawiać z tobą.Przyjdź jutro do mojego biura.- Ależ nie! - ona na to.- Musi mnie pan wysłuchać natychmiast, panie Turner! Musi pan!Pomyślałem o spotkaniu z Donaldsonem za piętnaście minut przed komisariatem i powiedziałem:- Przykro mi, siostrzyczko.Będziesz mi musiała wybaczyć.- Pan.pan nie chce mnie wysłuchać?- Oczywiście, że cię wysłucham.Jutro.Jej oczy przybrały jakiś dziki wyraz.- Zmuszę pana, by mnie pan wysłuchał!I zanim zdołałem ją powstrzymać, zmierzwiła swoje blond włosy i rozerwała przód sukienki.- Zacznę krzyczeć i powiem wszystkim, że pan mnie zaatakował!- Do diabła! - zawołałem.- Jeśli to aż tak ważne, to dawaj, wyrzuć z siebie tę historię.Ale zasłoń się, bo zaraz możesz rzeczywiście mieć powód do krzyku.Wyciągnąłem ku niej dłoń i poprawiłem jej sukienkę.Poczułem mrowienie w palcach od tak bliskiego kontaktu z tym ciałem.Dziewczyna odezwała się:- Ja.nazywam się Constance Calvert.Jestem siostrą Kitty Calvert.Tej Kitty Calvert -gwiazdy Altamount.Żony Chudego Arkle’a.Zesztywniałem.- Ta-ak?- Tak.I bardzo martwię się o Kitty.Boję się o nią.Pokłóciła się strasznie z Chudym Arkle’em.Po sprzeczce Chudy wyszedł z domu.To było trzy dni temu.Wychodząc, zagroził, że wróci i z-z-zamorduje Kitty.Nie widzieliśmy go od tamtej pory, ale jestem przerażona.Chcę, żeby pan go odnalazł.Ująłem ją za ramię i powiedziałem:- Wejdź.Chcę ci coś pokazać.Nie będziesz się musiała już więcej przejmować Chudym Arkle’em.*Poprowadziłem ją do salonu.Na stole ujrzała odciętą głowę Chudego Arkle’a.Pobladła.- O mój Boże! - wykrztusiła i, niech mnie, zemdlała.Osunęła się bezwładnie na ziemię, a rozerwany przód sukienki rozchylił się i poprzez rozdarcie wyzierała biała skóra.- Do diaska! - powiedziałem, pochylając się nad dziewczyną.Podźwignąłem ją z podłogi, zaniosłem do sąsiedniego pokoju i położyłem na tapczanie.Była nieprzytomna.Nie wiem, ile zajęłoby mi ocucenie jej, ale właśnie w tym momencie nie miałem na to czasu.Musiałem pędzić na komisariat, by nie spóźnić się na spotkanie z Donaldsonem.Z drugiej strony, przyszło mi na myśl, że ten blond kociak, Constance Calvert, może być kluczem do całej afery.Myśleć, że całkiem przypadkowo zjawiła się u mnie tej samej nocy, kiedy otrzymałem odciętą makówę Arkle’a, byłoby grubym naciąganiem teorii zdarzeń losowych.W jakiś sposób była zamieszana w tę sprawę.Może to ona przyniosła paczkę i zostawiła ją pod moimi drzwiami?Cóż, nie mogłem zabrać jej ze sobą na komisariat.Przynajmniej póki była nieprzytomna.Ale nie chciałem też, by uciekła.Użyłem więc wypróbowanej sztuczki.Zdjąłem z jej bezwładnego ciała sukienkę, następnie buty i szyfonowe pończochy.Krew we mnie zawrzała od tego zajęcia, ale trzymałem się zadania i niebawem dziewczyna miała na sobie już tylko czarną koronkową bieliznę.Była piekielnie słodkim stworzeniem.Miała skórę gładką i ciepłą jak świeża śmietanka, i jeszcze w sobie to coś, co sprawia, że facet wariuje.Lecz ja nie miałem czasu na wariowanie, więc przykryłem ją kocem i wyszedłem.Zabrałem ze sobą jej łachy.Podniosłem głowę Chudego, zawinąłem w brązowy papier i zszedłem do mojego gruchota.Chwilę później pędziłem jak diabli.Dave Donaldson czekał przed komisariatem.Weszliśmy do jego biura, a gdy pokazałem mu głowę, zawołał:- Na miłość boską! To Arkle, jak żywy! Kto, u licha?.Ja na to:- Poczekaj chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.