[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Percey znów wybuchnęła śmiechem.– Nie.– ostrzegł ją Rhyme.– Och.– Wykonała zniecierpliwiony gest.– Co – nie?Sachs zobaczyła, jak Percey mruży oczy.– Coś ty powiedział? – zaczęła Percey.– Że Brit zginął przez jakąś.usterkę techniczną?Sachs zorientowała się, że Rhyme nie tego się spodziewał.Chwilę milczał, zbity z tropu.– Tak – odrzekł wreszcie.– Właśnie to powiedziałem.Gdybym mógł zadzwonić.– I co? – przerwała mu.– I dlatego sądzisz, że masz prawo stroić fochy? Łamać dane mi słowo? – Odstawiła szklankę i westchnęła z tłumioną złością.– Na litość boską.Czy ty w ogóle wiesz, w jaki sposób zarabiam na życie?Sachs ze zdumieniem stwierdziła, że Rhyme się uspokoił.Zaczął coś mówić, lecz Percey znów mu przerwała.– Zastanów się.– Jej południowy akcent zabrzmiał bardzo wyraźnie.– Siedzę w aluminiowej rurce, która leci z prędkością czterystu węzłów, sześć mil nad ziemią.Na zewnątrz minus sześćdziesiąt Fahrenheita, wiatr sto mil na godzinę.Nie wspomnę o błyskawicach, gwałtownych zmianach wiatru i oblodzeniu.Chryste, żyję tylko dzięki maszynom.– Kolejny wybuch śmiechu.– Czym to się różni od twojej sytuacji?– Nie rozumiesz – rzekł opryskliwie.– Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.Czym to się różni? – pytała nieustępliwie.– Możesz chodzić, potrafisz podnieść słuchawkę telefonu i.– Chodzić? Jestem na pięćdziesięciu tysiącach stóp.Jeżeli otworzę drzwi, w ciągu kilku sekund krew mi się ugotuje.Po raz pierwszy, odkąd go znam, pomyślała Sachs, Rhyme spotkał kogoś takiego jak on.Zaniemówił.– Przykro mi, detektywie – ciągnęła Percey – ale nie widzę cienia różnicy między nami.Oboje jesteśmy produktami dwudziestowiecznej nauki.Do cholery, gdybym miała skrzydła, latałabym bez niczyjej pomocy.Ale nie mam i nigdy mi nie wyrosną.Żeby robić to, co robimy, oboje.musimy być zależni.– W porządku.– Uśmiechnął się diabelsko.No dalej, Rhyme, pokaż jej! Sachs gorąco pragnęła, żeby wygrał, żeby wykopał tę kobietę na Long Island i skończył z nią na zawsze.– Ale jeżeli ja coś schrzanię, giną ludzie – powiedział Rhyme.– Tak? A co się stanie, gdy zepsuje się urządzenie przeciwoblodzeniowe? Co się stanie, jeśli spieprzy mi się układ tłumienia drgań? Albo gołąb wleci do rurki Pitota w czasie podchodzenia do lądowania według przyrządów? Już nie żyję.Przerwanie płomienia, uszkodzenia w hydraulice, mechanicy, którzy zapominają wymienić zepsute wyłączniki automatyczne.Albo nawalą systemy awaryjne.Jeżeli u ciebie coś się chrzani, niektórzy mają szansę wylizać się z ran.Ale mój samolot ryje w ziemię z prędkością trzystu mil na godzinę.Nic po nim nie zostaje.Rhyme wydawał się już zupełnie trzeźwy.Jego oczy przebiegały cały pokój, jak gdyby szukając jakiegoś dowodu, który mógłby obalić poglądy Percey.– No dobrze – powiedziała spokojnie Percey.– Podobno Amelia ma jakieś dowody, które znalazła z tyłu domu.Proponuję, żebyś skończył z tym przedstawieniem i zaczął badać te materiały.Ja zaś pojadę do Mamaroneck, skończyć naprawę samolotu, a wieczorem zamierzam polecieć z ładunkiem.Zapytam cię wprost: pozwolisz mi lecieć, tak jak się umówiliśmy, czy mam dzwonić po adwokata?Rhyme nadal milczał.Upłynęła dłuższa chwila.Sachs drgnęła zaskoczona, gdy Rhyme swoim dźwięcznym barytonem huknął:– Thom! Thom! Chodź tutaj.Asystent podejrzliwie zajrzał przez drzwi do sypialni.– Nabałaganiłem trochę.Zobacz, przewróciłem szklankę.I potargałem sobie włosy.Mógłbyś coś z tym zrobić? Proszę.– Nie nabierasz nas, Lincoln? – spytał z powątpiewaniem.– A Mel Cooper? Możesz go wezwać, Lon? Pewnie serio potraktował to, co mówiłem.Przecież to był żart.Naukowiec, cholera, ani śladu poczucia humoru.Potrzebujemy go.Amelia Sachs chciała stąd uciec.Wsiąść do samochodu i pomknąć drogami New Jersey i okręgu Nassau sto dwadzieścia mil na godzinę.Nie wytrzyma z tą kobietą ani chwili dłużej w jednym pokoju.– No dobrze, Percey – powiedział Rhyme.– Weź ze sobą detektywa Bella, damy wam jeszcze ludzi Bo.Jedź na to swoje lotnisko i zrób, co musisz.– Dziękuję, Lincoln.– Skinęła mu głową i lekko się uśmiechnęła.Jeden uśmiech wystarczył, by Amelia zaczęła się zastanawiać, czy część przemowy Percey nie była przeznaczona dla niej: by Sachs nie miała wątpliwości, kto odniósł niekwestionowane zwycięstwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.