[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- 70 -Nie otwierając oczu, aby nie wywołać nowych pytań, Tosia przygotowujesię do odegrania roli.Trzeba pamiętać, żeby mówić jak chłopak i jakTomek, który słynie z rozmaitych powiedzonek.A więc wtrącać coraz: „Orany!", „Okay!" i tak dalej.Ukłonić się nogą! Ciocię pocałować w rękę!Jednego chłopaka stuknąć po łopatce, drugiemu rękę uścisnąć z całej siły iopowiadać sporo o Warszawie, bo Tomek znany jest ze swego gadulstwa.Żeby się tylko nie zasypać, wszystko jakoś pójdzie.Tosia była teraz w świetnym nastroju.Ciągle jeszcze nie mogła się pozbyćsatysfakcji na myśl, że Tomek został surowo ukarany za własnenieposłuszeństwo.Niech spróbuje być dziewczyną.Niech zobaczy, jak tołatwo!Biedaczka! Nie wyobrażała sobie, że ten sam los i jej przyniesie mnóstwoniezbyt przyjemnych niespodzianek i przekona, że być chłopcem to.aleniech się dzieje, co nieuniknione.Przy furtce oprócz cioci Oli, wuja Stefana, Heńka i Jurka oczekiwałoTosię kilka psów, i to o wyglądzie nakazującym raczej ostrożność.Ale jaktu być ostrożnym, kiedy czarny jamnik rzuca się do kolan, ogromny wilkskacze do ramion, a jakieś stare psisko o strasznej mordzie, chyba buldog,rusza co prawda krótkim ogonem, ale coraz otwiera szeroko paszczę,pokazując komplet uzębienia.Tosia ma wiele zalet, o czym przekonacie się w dalszym ciągu tejpowieści, ale odwagą nie grzeszy.Chuchana i dmuchana przez babcię,mamę i ojca, zawsze pod ich opiekuńczymi skrzydłami, nie miała okazjiwyrobić w sobie tej cechy.Wobec groźnych łap i zębów straciła głowę.Wszystko jej się pomieszało.Ciocię chciała klepnąć w łopatkę, a Jurka o mały włos nie pocałowała wrękę.Całe szczęście, że w ogólnym zamieszaniu powitania, zapraszania nakolację, odjazdu samochodu, ujadania psów, ich uciszania i zapadającegozmierzchu - nie rzuciło się to nikomu w oczy.Tak się przynajmniej Tosizdawało.- Lupus, spokój! - woł ał wuj ek.- B ączuś, do domu, na ko-lację! Kania,spać.O, jak to ziewa, Tomek, widzisz? Wszystkie zęby można jejpoliczyć.Stara suka, prawie na emerytu-- 71 -rze.Śpi cały dzień, a wyspać się nie może.Dobry pies, dobry, rozumie, żeo nim mówią.No, chodźcie jeść, bo i Tomkowi pewnie kiszki marszagrają.Tosię wyściskaną przez ciocię Olę zaprowadzono przez ogromną sień dojadalni.Był to obszerny, niewysoki pokój z belkowanym sufitem.Dwawielkie kredensy i długi stół z krzesłami stanowiły całe umeblowanie.Najednym końcu, nakrytym do kolacji, szumiał samowar, stary sprzęt,widywany tylko w domach, z którymi łaskawie obeszła się wojna.Tosinie bardzo chciało się jeść.Zamartwiała się, czy chłopcy nie spostrzeglijej strachu przed psami.Spoglądała na przemian na Jurka i Heńka.Czy wHeńka oczach nie dostrzega błysku drwiny? Dlaczego Jurek tak badawczona nią patrzy? Zebrała całą przytomność umysłu.Jeżeli dziś nie zrobidobrego wrażenia - to kiedy?- O rany! Ale świetne te pierogi, ciociu! W Warszawie takich nie ma! I wogóle takie tu wszystko inne niż w naszym mieszkaniu.Nasze dwapokoiki i kuchnia na pewno zmieściłyby się w tym jednym pokoju.- Co ty mówisz? - zdziwiła się ciocia.- Jak wy możecie tamwytrzymać?- Nie możemy, ale co robić.Tatuś chce koniecznie zmienić i tak sięzapracowuje, że nerwy ma zupełnie rozkręcone.Obaj chłopcy wybuchnęli śmiechem.Tosia speszona spąsowiała, aleobruszyła się:- Czego się śmiejecie?-r Z tych „rozkręconych nerwów".Co to jest? - zapytał Heniek.- Nie wiecie? No więc my z.Tosią i mamą musimy tak uważać, takciągle uważać, bo tatuś o byle co wpada zaraz wpasję.- Zupełnie jak u nas - teraz już ciocia Ola śmiała się.-Ano, rodzeni bracia, usposobienia mają podobne, widocznie ich obu w za gorącej wodziewykąpano.- O rany! - zorientowała się Tosia.- To wujka też trzebasię bać?- No, no, widzisz, tak się mnie tu boją, że pękają ze śmiechu.Owszem,prędki jestem, jak i twój ojciec.Po własnym- 72 -ojcu to wzięliśmy.Ale nie bój się.Żebyś tylko jakich cudów niepokazywał, będzie spokój.- Okay, wujku! Wszystko będzie na medal.Kolacja minęła wesoło.Tosia najadła się po uszy, chleb dobrze obłożonyszynką domowego wędzenia nie chciał już przejść przez gardło.Lupus iBączuś, uprzejmie pilnujący gościa po obu stronach krzesła, otrzymałykilka smacznych kąsków.Po tak zawartym przymierzu i z bliska niewydawały się już straszne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.