[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O dziwnej pocztówce, podpisanej imieniem „Jacob" i o długiej i przerażającej poniedziałkowej nocy.Pascal słuchał uważnie, w milczeniu paląc papierosa.Kiedy Gini zaczęła mówić o nocnym telefonie i obscenicznym, szeptanym monologu mężczyzny, twarz Pascala pobladła z gniewu.–Wzięłaś ze sobą nagranie? Daj mi je!Wyszła z pokoju na czas, kiedy przesłuchiwał kasetę.Gdy wróciła i spojrzała na niego, pomyślała, że chyba jeszcze nigdy nie widziała go przepełnionego tak zimną morderczą wściekłością.Dopiero po chwili przypomniała sobie, że kiedyś już widziała w jego oczach tę samą lodowatą mieszankę nienawiści i pogardy, kiedyś słyszała tę samą furię w jego głosie – było to w Bejrucie, w hotelu Ledoyen, podczas tamtej ostatniej krótkiej rozmowy z jej ojcem, rozmowy, której była milczącym świadkiem.- 65 -–Kim on jest?! – Pascal uderzył dłonią o stół.– Kto to? Hawthorne? Nie wiem, nie rozpoznaję tego głosu! A ty?–Także nie, ale wydaje mi się, że to nie Hawthorne.Nie jestem pewna…–Nie powinnaś była mówić mu, że pracujesz nad tekstem o seksie przez telefon! Co ci przyszło do głowy? Dlaczego to zrobiłaś?–Zapytał, nad czym pracuję.Przecież nie mogłam powiedzieć, że nad tekstem o nim, prawda? Musiałam szybko coś wymyślić i po prostu tak mi się wymknęło… Swoją drogą przyszło mi do głowy, że nie byłoby źle, gdybym zobaczyła jego reakcję…–Na miłość boską! – Pascal zrobił krótki, gniewny gest, lecz zaraz nad sobą zapanował.– Nieważne, nieważne… Nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem.Jeżeli to nie Hawthorne, to kto? Romero? Czy możliwe, że to on?–Nie wiem, naprawdę.Jestem jednak pewna, że Romero ma z tym coś wspólnego.Kiedy byliśmy w Wenecji, on miał wolny weekend.Mógł tam być.I dam sobie rękę uciąć, że guziki na jego swetrze były dokładnie takie same jak ten, który znalazłeś.Romero pracuje dla Hawthorne'ów od lat, służył razem z Johnem w Wietnamie i… O co chodzi?–Nieistotne… Poczekaj, później ci to wyjaśnię.– Jego twarz przybrała dziwny, zamknięty wyraz.– Mów dalej.Co zdarzyło się wczoraj? Wiem, że wieczorem odbył się bankiet, na którym Hawthorne był honorowym gościem…Gini streściła swoją rozmowę z dawnym wykładowcą McMullena, doktorem Anthonym Knowlesem, wizytę w agencji towarzyskiej, spostrzeżenia Jasona Steina i przemówienie Johna Hawthorne'a.Powiedziała też o obecności S.S.Hawthorne'a na przyjęciu.–W trakcie przemówienia Hawthorne wspomniał o Wietnamie, tak? – upewniłsię Pascal.– Jenkins mówił mi o tym.Co dokładnie powiedział?Powtórzyła, usiłując przypomnieć sobie wszystkie szczegóły.Rzuciła Pascalowi niepewne spojrzenie.–Powiedział, że prasowe doniesienia z Wietnamu pomogły zakończyć wojnę.Że ta wojna odmieniła Amerykę… O co ci chodzi? Dlaczego przyczepiłeś się do tego- 66 -wątku? Od zakończenia wojny minęło dwadzieścia lat, to nie może mieć nic wspólnego z tą sprawą…–Może nie… – Na twarzy Pascala znowu pojawił się ten sam czujny wyraz.Nie naciskała więcej.Skończyła opowiadać, nie mówiąc ani słowa o swoimpowrocie do mieszkania i o Napoleonie.Nie chciała przeżywać tego raz jeszcze.–Jestem przekonana, że tym człowiekiem w parku i w muzeum był McMullen –powiedziała.– Chciał porozmawiać, ale Frank Romero również tam był.Podał mi oks-fordzki numer, w pierwszej chwili wydawało mi się nawet, że jest to ten sam, podktórym zastałam doktora Knowlesa, ale nie, sprawdziłam.Straszna szkoda, że nierozumiem wiadomości, które McMullen przysłał, tych książek i pocztówki… Tak czyinaczej, jutro w południe powinniśmy zadzwonić pod ten numer.Wydaje mi się, żewkrótce albo my go odnajdziemy, albo on skontaktuje się z nami, a to już jakiś postęp.Pascal zmarszczył brwi.–Och, zrobiłaś duży postęp, bez dwóch zdań.Nareszcie zaczynam dostrzegać wiodący motyw tej sprawy, czy może raczej dwa – jeden prawdziwy i drugi, który miał wprowadzić nas w błąd.– Wstał, popatrzył na nią w zamyśleniu i wyciągnął rękę.– Chodźmy na górę, usiądziemy przy kominku.Opowiem ci moją historię, co na szczęście nie potrwa długo, bo wyglądasz na kompletnie wycieńczoną… Jeżeli jednak rysuje się realna możliwość, że w końcu uda nam się porozmawiać z McMullenem, powinnaś najpierw poznać kilka szczegółów…–McMullen nie jest tym, za kogo go braliśmy? Pascal powoli potrząsnął głową.–Nie.Niektóre informacje, zdobyte przez Jenkinsa, mogą być nieprawdziwe, trudno to ocenić, ale jedno wydaje się jasne.Rola McMullena nie ogranicza się wyłącznie do spieszenia z pomocą Lise Hawthorne.Okłamał Jenkinsa, a w każdym razie nie powiedział mu całej prawdy.McMullen może okazać się dużo bardziej niebezpieczny i podstępny, niż sądziliśmy.W pokoju na piętrze Gini siedziała w milczeniu, słuchając Pascala.Kiedy skończył, westchnęła ciężko.–Zaczynam rozumieć… – powiedziała.– Co za głupiec z tego Jenkinsa…Dlaczego od początku nie był z nami szczery? Pascal wzruszył ramionami.- 67 -–Przecież wiesz, jaki on jest.Muszę zresztą przyznać, że zmieniłem o nim zdanie.Nie znaczy to, że go nagle polubiłem, ale widzę, że jest twardy i na pewno nie głupi.Teraz powinien się jednak pilnować…–W porządku, myliłam się co do niego.– Gini pokiwała głową.– Nie jest niczyim sługusem.Ale dlaczego nie mógł po prostu powiedzieć, że to Appleyard podrzucił mu ten temat? Zapytałam go o to wprost, a on nadal szedł w zaparte…–Cóż, z jego punktu widzenia nie było to kłamstwo.– Pascal uśmiechnął się lekko.– Kiedy zaczął rozmawiać o tym z Appleyardem, a było to jesienią ubiegłego roku, Appleyard powtórzył mu tylko kilka plotek z Waszyngtonu, głównie o złym stanie zdrowia Lise Hawthorne.Potem Appleyard próbował węszyć dookoła londyńskich lekarzy Lise, ale nic mu to nie dało…–To nie wszystko – przerwała mu Gini.– James McMullen naprawdę skontaktował się z Appleyardem, więc był to temat Appleyarda.Nierozważnie wspomniał o nim Jenkinsowi, a ten dopuścił się bezczelnej kradzieży!–Takie grzechy stale zdarzają się w prasowym światku.Dobrze o tym wiesz, więc czemu się dziwisz? Zresztą, zastanów się chwilę, to nie było takie proste.McMullen powiedział tylko Appleyardowi, że powinien dać sobie spokój z Lise, za to dokładniej przyjrzeć się jej mężowi.Zasugerował, że Hawthorne zdradza żonę, ale nic więcej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.