[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do tej pory pan Ravitz był jedyną osobą w całym budynku, do której pośpiesznie się dostosowała.–Ahn – dre – ah! Co to jest? Powiedz mi proszę, cóż to jest?Pomknęłam do jej gabinetu i stanęłam przed biurkiem, gdzie obie spojrzałyśmy na to, co w oczywisty sposób było takim samym lunchem, jaki jadała, ilekroć nie wychodziła do miasta.Szybkie sprawdzenie w duchu listy kontrolnej ujawniło, że niczego nie brakowało, wszystko stało na miejscu, po właściwej stronie i było poprawnie ugotowane.O co jej chodziło?–Hm, to jest, ee, no, twój lunch – stwierdziłam cicho, usilnie starając się nie powiedzieć niczego sarkastycznie, co było trudne, biorąc pod uwagę, że stwierdzałam całkowitą oczywistość.– Czy coś się stało?Uczciwie mówiąc, myślę, że tylko rozchyliła usta, ale dla mojego rozhisteryzowanego ja wyglądało to, jakby odsłaniała ostre kły.–Czy coś się stało? – naśladowała mnie wysokim głosem, kompletnie niepodobnym do mojego, nieludzkim.Zmrużyła oczy w szparki i nachyliła się bliżej, jak zwykle nie podnosząc głosu.– Owszem, coś się stało.Coś jest bardzo, bardzo nie w porządku.Czemu po powrocie do gabinetu muszę znaleźć to stojące na moim biurku?Zupełnie jak podczas próby rozwiązania jednej z tych zakręconych zagadek.Dlaczego musiała wracać do własnego biurka i znaleźć to coś, co na nim stoi? – zastanawiałam się.Najwyraźniej odpowiedź, że sama to zamówiła godzinę wcześniej, nie była poprawna, ale tylko taką miałam.Czy nie podobała się jej taca, na której stał lunch? Nie, to niemożliwe, widziała ją milion razy i nigdy nie narzekała.A może przypadkowo przygotowali jej niewłaściwy kawałek mięsa? Nie, także nie.W restauracji dali mi kiedyś przez pomyłkę cudownie wyglądający filet, sądząc, że z pewnością ucieszy ją bardziej niż twardy stek z krzyżowej, ale ona o mało nie dostała zawaha.Zmusiła mnie, żebym zadzwoniła do samego szefa kuchni i nawrzeszczała na niego przez telefon, a ona stała obok i mówiła, co mam powiedzieć.–Tak mi przykro, panienko, naprawdę – stwierdził łagodnie, miał głos najmilszego człowieka na świecie.– Naprawdę po prostu pomyślałem, że skoro pani Priestly jest taką dobrą klientką, to będzie wolała nasze popisowe danie.Nie policzyłem za to nic ekstra i proszę się nie obawiać, to się więcej nie powtórzy, obiecuję.– Miałam ochotę się rozpłakać, kiedy kazała mi powiedzieć, że nigdy nie będzie prawdziwym szefem kuchni nigdzie oprócz drugorzędnej knajpy ze stekami, ale zrobiłam to.A on przeprosił, zgodził się ze mną i od tamtego dnia zawsze dostawała swój krwisty stek z krzyżowej.Więc nie chodziło też o to.Nie miałam pojęcia, co powiedzieć ani co zrobić.–Ahn – dre – ah.Czy asystentka pana Ravitza nie powiedziała ci, że jedliśmy razem lunch w tej żałosnej Jadalni dosłownie parę minut temu? – zapytała powoli, jakby starała się nie stracić nad sobą panowania.Co takiego? Po tym wszystkim, po całej tej bieganinie i absurdalnym zachowaniu Sebastiana, wściekłych telefonach, posiłku za dziewięćdziesiąt pięć dolarów, piosence Tiffany, aranżowaniu wyglądu talerza, zawrotach głowy i czekaniu, żeby coś zjeść po jej powrocie, ona już jadła?–Ee, nie, w ogóle do nas nie dzwoniła.Więc, ee, czy to znaczy, że tego nie chcesz? – zapytałam, wskazując na tacę.Spojrzała na mnie, jakbym proponowała jej zjedzenie pierworodnego dziecka.–A jak sądzisz, co to znaczy, Emily? – Cholera! A tak jej dobrze szło z moim imieniem.–Chyba, że, ee, no, że tego nie chcesz.–Bardzo jesteś spostrzegawcza, Emily.Mam szczęście, że taka jesteś pojętna.A teraz się tego pozbądź.I dopilnuj, żeby coś podobnego więcej się nie powtórzyło.To wszystko.Przez głowę przemknęła mi przelotna fantazja: jak w filmach ruchem ramienia zmiatam wszystko z biurka i posyłam tacę w powietrzną podróż przez pokój.Ona patrzyłaby i, zaszokowana oraz skruszona, zaczęłaby gorąco przepraszać, że tak się do mnie odezwała.Ale stukanie jej paznokci o blat przywołało mnie z powrotem do rzeczywistości i pośpieszne chwyciłam tacę, po czym ostrożnie wyszłam gabinetu.–Ahn – dre – ah, zamknij drzwi! Potrzebna mi chwila! – zawołała.Zdaje się, że pojawienie się wykwintnego lunchu na biurku, gdy nie miała ochoty najedzenie, musiało być naprawdę stresującym doświadczeniem.Emily właśnie wróciła z puszką dietetycznej coli i paczką rodzynek dla mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.