[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O co mogło mu tak naprawdę chodzić? I dlaczego informował go o tym wszystkim?- Bez wątpienia, najjaśniejszy panie.Król potarł policzek i powtórzył parę razy „co?”, wyraźnie z siebie zadowolony.Potem wziął jeszcze Rothgara pod rękę.- Poza tym, lady Arradale zgodziła się, że jeśli nie zdoła znaleźć sobie narzeczonego, zda się na nas, co?Rothgar poczuł, że krew w nim się burzy.Miał ochotę wyszarpnąć ramię, ale zapanował nad tym odruchem.Zastanawiał się, czy Diana nie zagrała swojej roli aż za dobrze - Jednak oboje z królową wolimy, żeby sama wybrała sobie męża - ciągnął król.- Musi poznać kawalerów, po rozmawiać z nimi, co? I tak dalej.- Wasza Królewska Mość chce powiedzieć, że potrzebuje czasu - podsunął mu Rothgar.- Trochę czasu.- Król położył nacisk na pierwsze słowo.- Ale też i okazji.Jakiegoś balu, co?- Co takiego, sire? - Rothgar bezwiednie powtórzył słyńne, królewskie „co?”.- Tu, w pałacu?- Nie, nie tutaj.- Król pokręcił głową.- Królowa potrzebuje spokoju, co? Chcieliśmy cię właśnie prosić, panie o przysługę.Rothgar dopiero teraz zrozumiał, o co chodzi.Miał zorganizować bal, na którym Diana powinna sobie znaleźć męża! To dobrze, że król zwrócił się z tym do niego.Mallorenowie znani byli zresztą ze wspaniałych przyjęć.- Może bal maskowy, najjaśniejszy panie? - zaproponował.- To ostatnio bardzo modne.Monarcha aż się do siebie uśmiechnął na myśl o balu maskowym.Markiz odgadł, że sam zechce w nim wziąć udział.To byłby niezwykły zaszczyt dla całej jego rodziny.- Świetny pomysł.Jak szybko może się odbyć, co?- Za dwa tygodnie, sire.- Chciał dać Dianie jak najwięcej czasu.Król potrząsnął głową.- Nie, nie, szybciej! Za dwa tygodnie nie będzie księżyca w pełni - przypomniał mu.- W poniedziałek przypada pełnia, co?Rothgar uniósł brwi ze zdziwienia.- To bardzo krótki termin, sire.- Nie mów panie, że sobie nie poradzisz, co? Przecież dokonywałeś większych cudów.Wyraz twarzy monarchy wskazywał, że nie należy mu nic przeciwstawiać.Markiz już dawniej zauważył, że król jest bardzo stanowczy w kwestiach codziennych, natomiast mało zdecydowany w sprawach państwowej wagi.Być może wynikało to z jego wieku i braku doświadczenia.- Dobrze, najjaśniejszy panie - zgodził się.- Ale pod warunkiem, że skorzystam z dekoracji, które widziałeś już wcześniej.Król jedynie machnął ręką, chcąc dać do zrozumienia, ze nie ma o czym mówić.- Ależ oczywiście, oczywiście.Przecież chodzi o to, żeby przyciągnąć zalotników do lady Arradale, co? To ona bedzie dodatkową dekoracją, cha, cha - zakończył zadow olony ze swego konceptu.Ponieważ inni goście czekali w kolejce, Rothgar przesunął sie dalej.Cały czas zastanawiał się nad królewskim planem.Dalby wiele, żeby znać myśli monarchy.Chciał od razu pójść do Diany, ale stwierdził, że ma na to jeszcze czas.Zaczął się więc przechadzać przy orkiestrze i tam natknął się na nowego protegowanego królowej, dyrygenta o nazwisku Bach.Przywitał się z nim serdecznie.Znali się, ponieważ markiz zamawiał u niego wcześniej utwory.Polecił też skopiowac część partytur organowych jego ojca.Ta muzyka miala w sobie coś klarownego i dystyngowanego, poprosił więc teraz Bacha, żeby zagrał jeden z tych utworów transkrybowany na orkiestrę.Potrzebował tego, żeby móc jasno myśleć.- Oczywiście, panie - Bach skłonił mu się lekko.- Królowa również bardzo lubi utwory mojego ojca.Chciał się już odwrócić do orkiestry, ale Rothgar powstrzymal go, ponieważ przyszedł mu do głowy pewien pomysł.- A jak ci idzie, panie, praca nad kantatą do słów, które ci przekazałem? - spytał.- W poniedziałek wydaję bal maskowy i chciałbym ją wykorzystać.- Czy wasza lordowska mość chce ją wystawić na scenie?- Właśnie.I to w odpowiedniej oprawie.Oczy Bacha błysnęły zainteresowaniem.- Zaraz, zaraz, muzyka w zasadzie jest już gotowa - mówił na poły do siebie, a na poły do markiza.- A wykonawcy? Czy król zgodzi się na udział dworskich wykonawców?- Z całą pewnością - zapewnił go Rothgar.- To wspaniale! - ucieszył się muzyk.- Wobec tego wszystko będzie gotowe na poniedziałek.Markiz podziękował mu i ruszył dalej przy pierwszych taktach utworu Bachaojca.Przez chwilę zastanawiał się, czy nie pożałuje tego, co zrobił.Muzykę do tłumaczenia Jana Jakuba Rousseau zamówił pod wpływem impulsu.Miał to być prezent dla Diany.Teraz, kiedy wystawi kantatę na scenie, uczyni lady Arradale najważniejszą osobą wieczoru.Kto wie, jakie będą konsekwencje? Para królewska zapewne i tak rozpuściła już wici o „pannie na wydaniu”, więc dobrze będzie przypomnieć wszystkim o sile i szaleństwie miłości.On też powinien o tym pamiętać.Ale wystarczyło, że gdzieś z oddali błysnęły jej kasztanowe włosy, a zapomniał o wszystkim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.