[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dyrektor wskazał mu krzesło najbliższe mównicy.Miejsca zajęli także przywódcy lokalnych społeczności, tylko jedno, obok honorowego gościa, pozostało wolne.Miał je zająć sam dyrektor.Whitlock oraz Masala usiedli z tyłu.C.W.zerknął ku zasłonom – Rogers był już na miejscu, pokazał mu uniesiony w górę kciuk, rozejrzał się po widowni i przeszedł w stronę prowadzących na zaplecze drzwi.Dyrektor stanął na mównicy.Spojrzał na licznie zebranych gości – prawdziwe morze twarzy – odchrząknął i rozpoczął przemówienie.–Na samym początku chciałbym powitać wszystkich zebranych.Przygotowałem mowę, mającą przedstawić wam naszego gościa, lecz dzięki przebojowości amerykańskiej prasy niewątpliwie wszyscy doskonale znacie życiorys pana Mobuto.Rozległ się huragan śmiechu.Prezydent siedział bez ruchu wpatrując się w podłogę.–Pan Mobuto wielkodusznie zgodził się odpowiedzieć na wszystkie wasze pytania po wygłoszeniu przemówienia.A więc, by nie przedłużać oczekiwania, proszę powitajcie wszyscy ciepło i w najlepszym stylu Harlemu nowego prezydenta Zimbali.Na te słowa czekał Sibele.Kiedy wokół rozległy się oklaski, chwycił berettę i zerwał się z miejsca.Usłyszał krzyk siedzącej za nim kobiety.Masala odtrącił stojącego mu na drodze dyrektora i – nim zamachowiec zdążył wystrzelić – skoczył na prezydenta obalając go za mównicę, gdzie jego życiu nie zagrażało już żadne niebezpieczeństwo.Kobiety i dzieci wrzeszczały, trzaskały padające krzesła, ludzie w panice rzucili się ku wyjściu z sali.Whitlock wyciągnął broń, lecz nie mógł strzelać obawiając się, że trafi kogoś z publiczności.Sibele spojrzał w stronę galerii, zamkniętej na czas remontu.Ani śladu „Kolumba”, musi działać sam.C.W.zeskakiwał na widownię, kiedy dostał postrzał w ramię.Upuścił pistolet.Sibele wspinał się na scenę, gdy zza zasłony wyłonił się Rogers z bronią w ręku.Dwie kule trafiły zamachowca w pierś, rzucając go na ziemię, krzesła pierwszego rzędu łamały się i padały pod ciężarem bezwładnego ciała.Agent CIA dopadł go pierwszy.Kopniakiem wytrącił broń z bezwładnej dłoni.Trzymając smith wessona gotowego do kolejnego strzału dotknął szyi zamachowca w poszukiwaniu pulsu.Nie znalazł go.–I co? – spytał ze sceny Whitlock, zaciskając rękę na przestrzelonym ramieniu.–Nie żyje.– Rogers nagle się zaniepokoił.– Z tobą w porządku?C.W.tylko skinął głową, obrócił się i ruszył ku leżącemu ciągle na ziemi prezydentowi.–Panie prezydencie, nic się panu nie stało?–Zupełnie nic.– Jamel Mobuto wstał i skrzywił się na widok szefa swej ochrony.– Bardzo krwawisz.Powinieneś jak najszybciej trafić do szpitala.–Kula przeszła czysto, na wylot.To tylko wygląda tak groźnie.Dyrektor i reszta gości powoli wynurzyła się zza zasłon.Patrzyli to na trupa, to na rannego.–Jak udało mu się dostać tu z bronią? – wykrztusił dyrektor.– Myślałem, że policja przeszukuje wchodzących!–Bo i przeszukiwała – powiedział C.W.– To z pewnością robota kogoś stąd.Zaalarmowani odgłosem strzałów, na salę wbiegli dwaj mundurowi policjanci.–Wezwijcie karetkę – wrzasnął Rogers.– I zamknijcie te drzwi.Ani jeden dziennikarz nie ma prawa się tu pojawić, póki nie uprzątniemy ciała.–Rozkaz! – Jeden z policjantów wyszedł, zamykając za sobą drzwi.Whitlock użył chustki do nosa, by zrobić sobie opatrunek uciskowy na ramieniu, rozejrzał się po niemal już pustej sali, a potem spojrzał uważnie na galerię.Sibele zerknął w górę, nim zaczął strzelać.Czy tam właśnie miał się skryć snajper? Prowadzące na galerię drzwi były chronione przez dwóch policjantów.Może to go zniechęciło?–Pan też to dostrzegł? – zainteresował się Masala.C.W.tylko skinął głową.Rozległo się pukanie i do sali wpadł ciężko dyszący policjant.Spojrzał na zwłoki zamachowca, po czym przeniósł wzrok na agenta UNACO.–Próbowałem się z panem połączyć, ale nie było odpowiedzi.Whitlock spojrzał na zawieszony u pasa odbiornik.Przewód słuchawki wisiał luźno, prawdopodobnie wypadł z gniazdka podczas upadku.–O co chodzi?–Kilka przecznic stąd ludzie ze SWAT zatrzymali uciekający samochód.Czekają na pańskie instrukcje.C.W.zwrócił się do Rogersa:–Jedź tam natychmiast.Musimy mieć go żywego.Upewnij się, że ci ze SWAT w pełni zdają sobie z tego sprawę.Jeśli będą musieli strzelać, mają ranić, nie zabić!–Już lecę.– Agent CIA zręcznie zeskoczył ze sceny.–Zaraz.Pójdę z panem.– Masala spojrzał na prezydenta, oczekując zezwolenia.–Idź – zgodził się Mobuto.– I pamiętaj, co powiedział pan Whitlock.Nie zabijajcie go.Wielki ochroniarz tylko skinął głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.