[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.NlE może być zły.Co najwyżej groźny dla nieprzygotowanych.Istnieje jeszcze inny aspekt omawianego fenomenu.Wydaje się, że Ranowie są najsilniejszymi soulerami Imperium.Być może wczesnodziecięcy uraz był konieczny, by wyzwolić w nich tę energię.Konflikt, rozdarcie, niespójność zadziałały jak katalizator, który zmusił ich dusze do próby zabliźnienia, zaleczenia rany, a to wygenerowało niebywałe możliwości, swego rodzaju świadomość pozawymiarowej inteligencji.jeśli uznać ten punkt widzenia za prawdziwy, należy cofnąć poradę terapii ranów, bo okaże się, że trudno orzekać, czy są pacjentami, czy że ich stan jest etapem na długiej i interesującej drodze rozwojowej.Jeśli jednak tak jest, oznaczałoby to, że znegatywizowany omnihomo u opętanych z czarnego Maodionu kryje potencjalnie największą energię i to w istocie oni są najpotężniejszą bronią imperium.Jak jednak tę potęgę opanować?Otrzymałem informację od maodionowego Torkila o uniwersalnej siedemnastej.Na Cheronei w strefie czasowej Fantahoe była dziesiąta.Pora lanczu.Prawo Imperialne zabrania istnienia w więcej niż trzech kopiach.Po przekroczeniu tej liczby pojawiają się 1 problemy z uwagą, bo paki informacyjne wysyłane automatycznie przez friny rozpraszają ją, a im więcej kopii, tym częściej przychodzą.Co prawda frin jest inteligentny i nie wyśle oraz nie przyjmie mena, jeśli właściciel jest mocno zajęty, mimo to nadmierne przeciążanie ośrodkowego układu nerwowego swoistym rozszczepieniem osobowości nie służy higienie psychicznej.Ponadto liczne eksperymenty potwierdziły, że w przypadku większej liczby kopii pojawiają się problemy przy próbach scalania.Oczywiście są wyjątki i najczęściej należą do nich Ranowie.Ja, podobnie jak Laurus, mogę się rozmnożyć do pięciu.Mbele do sześciu.Tym razem byłem numerem czwartym, niezgodnym z Prawem Maodionu, bo Ran na służbie nie może posiadać cywilnej kopii.Piątej nie stworzyłem.Nie było potrzeby.Moi znajomi i rodzina myśleli, że jestem w Maodionie, więc przestali mi zawracać głowę.Pauline, Anna, Angela, cała zgraja dzieciaków, wszyscy razem mogli mnie pocałować w rectum per anus.Z języczkiem.Byłem niegrzecznym chłopakiem, miałem brudne myśli, miałem wszystko i wszystkich w dupie.Nawet samego Imperatora.Łamałem prawo i było mi z tym dobrze.W erze wszechobecnych psychoskanów byłem niewykrywalny, miałem minimalnie zmodyfikowaną psychikę, głównie w obszarach podkorowych.Tej sztuczki nauczyłem się, zasilając szeregi Terreptorów.Jeśli system nadmiernie kontroluje społeczeństwo, ludzie uczą się kontrolę omijać.Automaty identyfikowały mnie jako Jeffersona „Spacemąna” Raya, kogoś bardzo podobnego fizycznie i psychicznie do Torkila, ale jednak innego, co dla zerojedynkowych machin oznaczało „nie on”.Nie bez znaczenia był fakt, że byłem blondynem, nosiłem kucyk i moja powierzchowność nieodmiennie przypominała skin, który nosiłem dawno temu w Twisted & Perverted.Stamtąd zresztą wzięło się moje nowe imię.Jadłem znakomite spaghetti paradiso, siedząc na śnieżnym tarasie jednej z wież Fantahoe, stolicy Cheronei - najpiękniejszej, oceanicznej planety WayEmpire.Dookoła siedziały śliczne dziewczyny i dorodni chłopcy.Dwóch tuż obok mnie, zresztą bliźniaków, czy może raczej klonów, raczyło się partią tabletop game.Siedzieli w milczeniu, wydając arealne rozkazy małym figurkom żołnierzy, które biegały po realistycznie wyglądającym labiryncie i strzelały do siebie.Też lubiłem te gry.Wyglądały cukierkowo, figurek można było dotknąć, było miłe wrażenie panowania nad rzeczywistością.Zaczynają o uniwersalnej szóstej, czyli za dziewięć hekt.Koniec sielanki.Wykonałem sens do Hanka Woody ego.W jego przypadku bezcelowe było używanie katomów, bo nigdy nie było wiadomo, gdzie się włóczy.Jego owłosiona gęba przyćmiła miły krajobraz.- Jefferson? Czego chcesz?- Tak jak się umawialiśmy.- Frag.Myślałem, że zrezygnowałeś.Pokręciłem nostalgicznie głową.Podrapał się w szczeciniastą, kwadratową szczękę.- Jesteś idiotą, ale nie mój biznes.Płacisz z góry i cię nie znam, tak?- Płacę z góry i mnie nie znasz, merkantylny frędzlu.- No nie, ja dla takiego ryzykuję, a on mnie od zwisów wyzywa.- Nie zwisów, tylko frędzlów.To po pierwsze, po drugie wiele razy nadstawiałem dla ciebie łba, więc czuj równowagę.- Pięćset tysięcy - mruknął.- Na tyle się umawialiśmy.- Sprawdzam, czy masz dobrą pamięć.- Za hektę u ciebie.Przywołałem limo.Podszedłem do krawędzi i niedbale spadłem w przepaść, pozwalając się pochwycić magnetycznym łapom i wprowadzić do wnętrza.Podałem mentalnie adres i zapatrzyłem się w okno, które za chwilę poszerzyło się do tego stopnia, że oprócz swojego fotela nie widziałem wnętrza pojazdu.Białe wieże Fantahoe, ptaki, chmury.poszarpane, fioletowe, płaskie, wielowarstwowe.Uwielbiam Cheroneę i swoją małą wysepkę gdzieś na północny wschód stąd.Powinienem się cieszyć tym, co mam.Tymczasem obowiązek ciąży.Zwiad Maodionów na Ziemi oznacza tylko jedno - zbliżającą się wielkimi krokami Drugą Wojnę o Ziemię.Jeśli do niej dojdzie, Imperator położy łapę na wszystkim, łącznie, jestem tego pewien, z wciąż sprawną i nieodkrytą przez Thirów siedzibą Shadow Zombies pod Warsaw City.Zwlekałem sto cykli.Zapominałem i znowu sobie przypominałem o testamencie Lamy.Nie mogłem się zdecydować.Teraz nie mogłem już niczego odsuwać.Musiałem lecieć, wykraść cholerną tajemnicę i schować ją gdzieś, zakopać, zeżreć, zutylizować, tak czy owak, nie dopuścić, by w ręce Gorgona dostała się wiedza, technologia, sposób stworzenia nadczłowieka, które to idee, jak zrozumiałem z naszej rozmowy sto cykli temu, nawiedziły głowę popapranego Sergia i które ukrył przed światem właśnie na Ziemi.Obiecywałem sobie wiele razy, że to zrobię, że polecę i sprawę załatwię, ale wciąż tego nie robiłem.Teraz nie było czasu.Ciekawostki z Fedry [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|