[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stracił swój sklep, ze wszystkimi ukochanymi książkami.Ci pieprzeni Angole okradli go! Złożył starannie gazetę i położył ją na kolanach, gdy prom odbił się od brzegu i ruszył ku wyjściu z portu, ku wodom kanału, spokojnym, oświetlonym promieniami słońca.Spoglądał na wodę z miną człowieka rozmyślającego o grządkach w ogródku, podczas gdy jego myśli zdominowały krew i śmierć.Tak wściekłego Owensa jego ludzie jeszcze nie widzieli.Inwigilacja Cooleya zdawała się prosta i rutynowa, ale to nie była wymówka, wyraźnie im to zapowiedział.Ten pedzio-niewiniątko, jak go nazywał Ashley, zgubił śledzących równie sprawnie jak prymusi akademii GRU.Na każdym lotnisku międzynarodowym w Wielkiej Brytanii ktoś międlił jego fotografię w rękach.Gdyby użył karty kredytowej do zakupu jakiegokolwiek biletu, komputery banków powiadomiłyby natychmiast Scotland Yard.Mimo wszystko Owens miał bolesne przeczucie, że już go nie ma w kraju.Dowódca C-13 kazał się rozejść swoim ludziom.W pokoju był też Ashley, równie zaskoczony rozwojem wypadków.Obaj mieli na twarzach wyraz gniewu i desperacji.Detektyw położył na stole taśmę z nagraniem rozmowy telefonicznej Watkinsa, przeprowadzonej w niecałą godzinę po zniknięciu Cooleya.Ashley odtworzył ją.Trwała wszystkiego 20 sekund.To nie był głos Cooleya.Gdyby to był jego głos, aresztowaliby go natychmiast.A tak, mimo wszystkich wysiłków nadal nie mieli nic na Watkinsa.- W budynku pracuje rzeczywiście pan Titus.Podano właściwy numer telefonu.To mogła być zwykła pomyłka.- Ale nie była, nieprawdaż?- Wie pan, tak się to robi.Ustalone sygnały ubrane są w całkiem niewinną formę.Ktokolwiek szkolił tych facetów, musiał o tym mieć niezłe pojęcie.Co ze sklepem?- Ta cała Beatrix nic nie wie.W tej chwili w sklepie trwa przeszukanie, ale jak dotąd nie znaleźli nic poza pieprzonymi książkami.W mieszkaniu to samo.- Owens wstał i ciągnął głosem pełnym perwersyjnego zdumienia.- Pieprzony elektryk.Całe miesiące roboty poszły na marne, bo ten kutas pociągnął nie za ten drut co trzeba.- Musi się gdzieś wychylić.Bez pieniędzy długo nie pociągnie.Będzie musiał użyć karty kredytowej.- Pewnie już jest za granicą.Nie, oszczędź sobie zaprzeczeń.Jeżeli był na tyle sprytny, żeby robić to, co zrobił.- Tak - z niechęcią przyznał Ashley.- Nie zawsze można wygrywać, Jamesie.- Miło mi to usłyszeć! - warknął Owens.- Te dranie zrobiły nas w balona na całego.A jutro inspektor mnie zapyta, jak to się stało, żeśmy tej sprawy na czas nie skończyli.I nie wiem, co ja mu powiem.- To co robimy?- Przynajmniej wiemy, jak wygląda.My.Podzielimy się informacjami z Amerykanami.Wszystkim, co mamy.Dziś wieczorem jestem umówiony z Murrayem.Napomknął ostatnio, że coś szykują, ale nie mógł nic powiedzieć dokładniej.Pewnie CIA coś wykombinowała.- Zgoda.Umówiłeś się u nich, czy tu?- U nich - przerwał na chwilę.- Rzygać mi się już chce na widok tego miejsca.- Jamesie, powinieneś ocenić swe niepowodzenia, porównując je z sukcesami - uspakajał go Ashley.- Od wielu lat jesteś najlepszy w tej branży.Owens tylko się żachnął.Wiedział, że to prawda.Pod jego dowództwem C-13 odniosła kilka spektakularnych sukcesów w walce z Tymczasowymi.Ale w tej robocie przełożeni rozliczali z dzisiejszych sukcesów.Wczoraj to już zamierzchła historia.- Facet, którego podejrzewaliśmy o kontakty z Watkinsem zwiał - oświadczył trzy godziny później.- Co się stało? - Słuchając wyjaśnień Murray zmrużył oczy i pokręcił głową.- Też mieliśmy takie przypały - odezwał się gdy Owens skończył.- Śpioch w CIA.Pilnowaliśmy jego mieszkania, wszystko szło utartym szlakiem i nagle bum! Zrobił w konia zespół inwigilujący i po tygodniu odnalazł się w Moskwie.To się zdarza, Jimmy.- Ale nie mnie - niemal wybuchł Owens.- A w każdym razie, dotąd nie.- Jak on wygląda? - Owens podał mu przez biurko plik fotografii.Murray przerzucił je szybko.- Pieprzona szara myszka, nie?- Prawie łysy.Łącznik FBI zastanowił się chwilę, potem podniósł słuchawkę i wykręcił czterocyfrowy numer.- Fred? Tu Dan.Możesz wpaść do mnie do biura na chwilę? Wezwany pojawił się minutę później.Murray nie przedstawił go, a Owens się nie pytał, ale i tak wiedział, że to facet z CIA.Podał mu dwa komplety zdjęć.Fred, jeden z „ludzi z dołu”, wziął zdjęcia i przyjrzał się im.- Co to za ptaszek? Owens wyjaśnił mu pokrótce.- A teraz już pewnie wyjechał z kraju - zakończył.- Dobra, jak trafi w którąś z naszych sieci, damy wam znać - obiecał i wyszedł.- Wiecie już co oni knują? - Owens zapytał Murraya.- Nie.Wiemy tylko, że coś szykują.Biuro i Agencja mają wspólny zespół, który zajmuje się tym zagadnieniem, ale każdy wie tylko tyle ile musi, a jak widać ja jeszcze nie muszę.- Czy to wasi ludzie załatwili Action Directe?- Nie wiem o czym mówisz - niewinnie odparł Murray.Skądeś ty się o tym do cholery dowiedział, Jimmy?- Tak też myślałem - odparł Owens.Cholerne tajemnice! - Dan, martwimy się tu bezpieczeństwem.- Wiem, wiem - Murray podniósł ręce do góry.- I macie rację.Powinniśmy odciąć od tego waszych ludzi.Sam zadzwonię w tej sprawie do Dyrektora.Zadzwonił telefon.Do Owensa.- Tak? - rzucił w słuchawkę dowódca C-13.Przez minutę słuchał w milczeniu, potem podziękował i odłożył słuchawkę.Westchnął.- Dan, on już jest na kontynencie.Trzy godziny temu użył karty kredytowej do zakupu biletu kolejowego z Dunkierki do Paryża.- Czy Francuzi go przechwycili?- Za późno.Pociąg dojechał dwadzieścia minut temu.Teraz to już wsiąkł na dobre.A poza tym, przecież nie mamy go za co aresztować.- I jeszcze ostrzegł Watkinsa.- Chyba żeby to była prawdziwa pomyłka.Ja myślę, że nie, ale spróbuj to udowodnić w sądzie.- Tak.- Obaj wiedzieli, że sędziowie nie wierzą żadnemu instynktowi poza swoim.- I nie mów mi, że nie zawsze się wygrywa! Bo mnie właśnie za to płacą.- Owens spuścił wzrok, potem go podniósł.- Przepraszam za ten wybuch.- A, tam! - machnął ręką Murray.- Już nieraz miewałeś złe dni.Ja też.To jest wpisane w naszą robotę.Jak się coś takiego zdarza, to trzeba pójść na kufelek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.