[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie wiem dlaczego podążył za tobą na południe, moja droga.Może miał nadzieję uraczyć cię jakąś fantastyczną opowieścią…–– Możliwe, że o to chodziło.Wiedziała, że młodzi mężczyźni mają tendencję do osobliwego zachowania.Wtedy właśnie ujawniały się zgniłe jabłka.Usłyszała w Kinvale mnóstwo podobnych opowieści i otrzymała wiele ostrzeżeń.Och, Rap!–To nie było widmo, prawda?Gdy dusza stawała przed Bogami, by poddać się ocenie, Dobro wymazywało Zło i to, co pozostało, łączyło się z Dobrem, aby żyć od tej pory jako jego część.W niegodziwych duszach jednak Zło mogło zatriumfować i odtąd błąkały się one jako widma, strasząc po nocach.–– Och, myślę, że był żywy – powiedziała Kade.–– Zresztą Rap nie był zły!Jeśli jednak upadł tak nisko, że sprzedawał konie w szynkach, kto wie, co jeszcze mógł uczynić? Inos zadrżała.–To raczej nie było widmo – stwierdziła zdecydowanym tonem Kade.– Nie sądzę, by widma cuchnęły tak wstrętnie!Inos zdołała zachichotać i skinęła głową.Z ulgą przekonała się, że ciotka się z nią zgadza.To był Rap, i do tego żywy.Rozejrzała się wokoło.Żołnierze wracali już do siebie i przywracali porządek, w pobliżu karety nie było jednak nikogo.Nawet Andora…–Ciociu, skąd Yggingi dowiedział się o ojcu? Dlaczego czekał w Kinvale, gdy przybył Andor? To musiało być zaplanowane!Kade wzdrygnęła się.–– To przeze mnie, moja droga.–– Przez ciebie?–– Tak.Wygadałam się przed Ekką, że martwię się o zdrowie twojego ojca.Kanclerz Yaltauri miał przesyłać mi biuletyny.Nie czynił tego.–– A więc za tym stoi Ekka?Teraz Inos zaczęła wszystko rozumieć.–– Obawiam się, że tak.–– Więc kiedy… jeśli ojciec umrze…–– Prokonsul ogłosi diuka królem, jak sądzę.Postąpiłam bardzo głupio, kochanie.Nie dostrzegłam…Inos ucałowała ją w policzek.–– Ale to nie był Andor?–– Nie! Nie sądzę.–– Ufam Andorowi! – oznajmiła zdecydowanym tonem Inos.– A ty?–– Cóż… – Kade zawahała się przez chwilę, a potem uśmiechnęła.– Czy prosisz mnie, bym dokonała wyboru pomiędzy nim a tym okropnie cuchnącym chłopcem?Inos roześmiała się i uściskała ją.Nie zdradził jej nikt poza obmierzłą diuszesą wdową! Kade postąpiła nierozważnie, ale nie była zła.Andor był niewinny.Nie zwątpi już w niego.Gdy ujrzała ich razem, obok siebie, Andor wydał się jej nieporównywalne doskonalszy nie tylko od Rapa, ale od każdego innego mężczyzny.Andorze, och Andorze.Wilk, goblin i faun obdarzony dalekowidzeniem – ani przez chwilę nie istniało najmniejsze niebezpieczeństwo, że żołnierze ich znajdą.Po jakiejś godzinie ekspedycja ruszyła dalej wzdłuż górskiego szlaku.Inos i jej ciotka jechały konno.Karetę pozostawiono tam, gdzie leżała.Wierzchowiec Inos trzymał się bardzo blisko konia Andora, lecz z tej odległości Rap nie potrafił stwierdzić, czy był z nim połączony postronkiem.I tak zresztą nie mógłby go przywołać, gdyż nie wiedział, który to koń.Andor mógł nie zdawać sobie sprawy z tego faktu, tak czy inaczej jednak Rap porzucił już ten plan jako zbyt niebezpieczny dla Inos.Sprawiłby on też, że ruszyłaby za nim w pogoń cała armia impów, a najwyraźniej nikt nie uwierzył w jego fantastyczną opowieść.Siedząc w gęstym lesie, na wzgórzu wznoszącym się nad drogą, Rap śledził za pomocą swego dalekowidzenia oddalającą się kolumnę.Był przemoczony do suchej nitki i dogłębnie nieszczęśliwy.Siedział na ziemi przygarbiony i z wściekłością wygrzebywał patykiem dziury w mchu – dźgnięcie… dźgnięcie… Pchlarz spał, lecz z całej trójki on jeden usłyszał stłumiony przez drzewa odgłos kopyt.Podniósł głowę, by się temu przysłuchać.Mały Kurczak siedział na leżącej na ziemi kłodzie z łokciami wspartymi na kolanach.Czekał równie cierpliwie jak same drzewa.Dźgnięcie… dźgnięcie…Krople deszczu spływały po szyi Rapa, lecz on nie podniósł kaptura i pozwolił na to.Wolałby, żeby nie doszło do tego spotkania, żeby rozminął się z Inos i ruszył dalej, by zagubić się na obszarach Imperium.Tym, którzy znali słowa mocy, przytrafiały się jednak nieprawdopodobne rzeczy.Dowiedział się tego od Andora.Ponadto przez góry prowadziła tylko ta jedna przełęcz.Odtrącony! Dźgnięcie! Odrzucony, nawet przez Inos! Dźgnięcie!Andor jednak miał słowo mocy i ludzie wierzyli mu chętniej niż komukolwiek innemu.Umiał wzbudzić zaufanie.Dźgniecie! Patyk się złamał.Rap podniósł się.–– Co teraz robimy? – zapytał Mały Kurczak.Rap westchnął.–– Wciąż jesteś moim śmieciem, goblinie?Wydawało się, że ta demonstracja ostrożności rozbawiła krzepkiego młodzieńca z lasu.Skinął głową.Rap pomyślał z rozpaczą o czekających go ciężkich tygodniach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.