[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rozumiem - powiedział Svenson.- Nasz podopieczny odwiedził Stuarta Levine’a.- Kolegę z pokoju?- Tak.- Ciekawe.Przecież go tam wtedy nawet nie było.- Zgadza się.- No i?- Jest szefem jednej z firm produkującej hi-tech.Ma siedzibę przy obwodnicy 128.Pracują dla Wydziału Obrony Narodowej.Milczenie.- Delikatna sprawa - dodał Svenson.Milczenie.- Czekam na instrukcje - powiedział znowu Svenson.- Nic nie rób.- Nic?- To chyba nie ma związku z naszą sprawą.* * *Svenson, siedzący za kierownicą trzyletniego nissana maximy swojej dziewczyny, za użyczenie którego miała dostać trzydzieści jeden centów za każdą przejechaną milę, wystukał kolejny numer na samochodowym telefonie.Miał bardzo poważny problem, problem związany z rozwojem jego kariery.Chociaż Svenson źle się z tym czuł, akceptował to, że Goodnow miał pewną swobodę w działaniu, dzięki czemu w razie czego mógł dowieść, że to jego zwierzchnicy coś przeoczyli.To była lekcja wyniesiona z Watergate.Wiedział, że należało pogrążyć Hugo Kleina, nawet jeśli oznaczałoby to naciągnięcie kilku przepisów.Ale co się stanie, jeśli w trakcie śledztwa zignorują coś znacznie ważniejszego? Jak powiązanie z SDI?Po trzecim sygnale Svenson usłyszał w słuchawce zaspany głos kobiety.- Tak?- Poproszę z panem Buntingiem - powiedział.- Kto mówi?- Dzwonię z biura.Przygłuszone dźwięki.Po chwili:- Bunting - odezwał się pan Bunting.- Proszę pana, mówi Svenson.- Wiesz, która jest godzina, Svenson?Svenson spojrzał na elektroniczny czytnik na tablicy rozdzielczej.- Tak, proszę pana.- O co chodzi?- O radę, proszę pana.- Na jaki temat?- Na temat braku związku.- Nie możesz prościej - zauważył Bunting.Brucie Winę fatalnie się czuł.- Fatalnie się czuję - powiedział.- Dlatego, że wypiłeś wczoraj wieczorem skrzynkę Budweisera - zauważyła Laverne.- To nie ma nic do rzeczy.- Że nie wspomnę o prochach, które łyknąłeś.- Odwal się.Laverne zamilkła.Brucie poczuł zapach dymu.Otworzył oczy.Siedziała zachmurzona na łóżku, paląc papierosa virginia slim.Brucie wiedział, jak jej poprawić nastrój.Opuścił rękę na jej grube udo.- Zapomnij, Bozo - powiedziała jednak.Chryste, pomyślał Brucie.Wstał z łóżka i zaczął przecierać spuchnięte oczy.- Właściwie to i tak mam coś do załatwienia - stwierdził.Laverne żachnęła się.Brucie poszedł wziąć prysznic.Gorąca woda leciała na niego tak długo, aż zaparowała cała kabina.Nadal był w gównianym nastroju, ale teraz było mu też gorąco i mokro.Gorące, mokre gówno, orzekł, patrząc na mydło.Leżało na kratce odpływu.Kopnął je, licząc na to, że w jakiś sposób znajdzie się w jego ręku.Kiedy tak się nie stało, pomyślał: „Pieprzę to”.Podniósł ręce, żeby woda dotarła pod pachy, podstawił policzki pod wodę, po czym zakręcił kurki i wyszedł z kabiny.Wytarł się plażowym ręcznikiem z napisem Budweiser i spojrzał w lustro.Pewnie powinien się ogolić - tak, zdecydowanie.Na półce leżała jednorazowa maszynka Bić i pianka do golenia Gilette.Ale jemu po prostu brakowało siły.Pieprzę to.I co z tego.Nie jestem jakimś sza-raczkiem.Brucie wrócił do sypialni, włożył te same dżinsy co wczoraj, tenisówki i świeży T-shirt z nadrukiem Grateful Dead.Laverne ciągle siedziała w łóżku, paląc papierosa i nie patrząc na niego.No, teraz uważaj, pomyślał.Zaraz wyjdę bez słowa.Prawie mu się to udało, prawie powstrzymał się przed wrzaśnięciem: „Niedługo wracam!”, kiedy wychodził za drzwi.Woda ściekała z jego długich włosów.Chociaż był już od niej daleko, usłyszał, jak się znowu żachnęła.Brucie odwiązał Flippera, pozwolił mu załatwić obie potrzeby na czyimś trawniku, po czym otworzył trans-ama i rzucił:- Wskakuj.Flipper z impetem wpadł do samochodu, uderzając łbem o wsteczne lusterko.Brucie wsiadł, poprawił lusterko, ruszył w stronę baru Polly i zbyt późno przypomniał sobie, że chciał ruszyć z piskiem opon.I tak bolała go głowa.Brucie lubił załatwiać interesy w barze Polly.W środku było ciemno i zawsze pustawo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|