[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krasnoludek w groszku.Och.jak mi niewygodnie.Muszę sobie podłożyć coś pod głową.- Wzrok jego padł na leżącą w pobliżu estrady Encyklopedię.Może to - pomyślał i wstał.Zamknąwszy książkę, zaniósł ją na swoje legowisko i podłożył pod głowę.- Groszek zakręcony w nosie.czerwona trąbka.- mamrotał jeszcze przez chwilę, aż w końcu zasnął.Niebo nad lasem przybierało już kolor liliowy.Zbliżał się świt.Ptaki zaczęły świergotać gromadnie.Świetlik i Mrówkolew drzemali, wciśnięci w kąt starej dziupli.Tylko Miki Mol nie spał.Martwił się.A to pech - rozmyślał.- Jeszcze Encyklopedia dostała się w łapy tych drabów.Ale nie wszystko stracone! Po pierwsze, nie wiedzą, że są przez nas ścigani i obserwowani.Po drugie, nie odkryli jeszcze magicznych właściwości Kuferka Czasu, a po trzecie, nie zdają sobie sprawy, co ich spotka jutro rano!Pokrzepiwszy się tą myślą, Miki Mol nasunął sobie pomponiawkę na oczy i zasnął smacznie.- Hej! - Dyrektor Ambaras, mrużąc oczy od słońca, potrząsnął ramieniem Arcykąska.-Wstawaj, leniu!Wilk zerwał się jak oparzony i nieprzytomnym wzrokiem potoczył dookoła.- Co.cco? Tak jest, Czerwony Kapturku.Ee.tego - poprawił się - to znaczy.tak jest, Dyrektorze!- Siadaj w kasie! - darł się Ambaras.Nagle ściszył głos: - Pamiętaj, wszystkie pieniądze wrzucaj do tej skrzyni! Jak stąd zwiejemy, w bezpiecznym miejscu podzielimy się łupem.- Robi się, szefie - zapewnił Wilk i powlókł się do kasy.- He he! - zaśmiał się Ambaras, ujrzawszy Encyklopedię.- Nie wiedziałem, że Arcykąsek czytuje książki.He he i tak nie zmądrzeje.Wziął książkę i uchyliwszy wieko Czarodziejskiego Kuferka, wrzucił ją do środka.Gdzieś, jakby spod ziemi, rozległ się głuchy świst i coś zatrzepotało zupełnie tak, jak trzepoczą na wietrze arkusiki papieru.Dyrektor Ambaras rozejrzał się dookoła i zobaczył pierwszych mieszkańców miasteczka, którzy wraz z rodzinami zbliżali się drogą ku polanie.Pochwycił szybko Kuferek i podał go Arcykąskowi, po czym wspiął się na błotnik ciężarówki i przez wielką tubę zaczął nawoływać:- Ludzie! Ludzie! Wielka sensacja! Tylko raz! Wielki Lunapark z atrakcjami na gościnnych występach! Beczka Śmiechu i Gwóźdź Programu! Niezapomniane przeżycia!Podłączony do akumulatora stary adapter zaczął wygrywać bardzo już zachrypnięte melodyjki.Pierwsza grupa chętnych wykupiła w kasie bilety i po chwili z kręcącej się wolno Beczki Śmiechu zaczęły wydobywać się wesołe chichoty i okrzyki.- Tylko u nas! Tylko u nas! - zachwalał Dyrektor Ambaras.- Prosimy do kasy, szanowni państwo! Zapraszamy! Nie zwlekajcie! Nie zwlekajcie! Za chwilę z przyczyn technicznych zamykamy kasę! Kto jeszcze nie wykupił biletu na dzisiejsze atrakcje?! - Odwrócił się do Wilka.- Ile pieniędzy? - zapytał szeptem Arcykąska, przyłożywszy sobie tubę do ucha.- Sporo, szefie.- No to nabijamy ich w butelkę i dajemy drapaka! - syknął Ambaras, po czym rozkazał: - Włącz większe obroty.Tymczasem spora grupa ciekawskich ustawiła się z biletami przed żółtą kurtyną, czekając na obiecany Gwóźdź Programu.- Co nim będzie? - zastanawiał się mały chłopczyk w okularach.- Może połykanie ognia?- Nie, nie, na pewno prawdziwy tygrys wypchany płatkami róży - powiedziała mała dziewczynka, która sprawiała wrażenie osoby dobrze poinformowanej.Obywatelka z parasolką wyobrażała sobie muskularnego atletę, a pan w brązowym meloniku marzył o kobiecie z brodą.Nagle z wirującej coraz szybciej Beczki Śmiechu rozległy się okrzyki przestrachu i zaczęły wylatywać w górę części garderoby oraz portfele.Arcykąsek uwijał się chwytając wszystko w locie.Tymczasem Dyrektor Ambaras przeniósł Kuferek z kasy do szoferki i włączył silnik.Lina biegnąca od kurtyny do ciężarówki naprężyła się jak struna.- Uwaga! Włączam podnośnik - wrzasnął Ambaras do Arcykąska i nacisnął dźwignię.W podwoziu ciężarówki ukryta była wywrotka.Arcykąsek, złapawszy ostatni portfel, wskoczył na ciężarówkę.Przechylona Beczka śmiechu ześliznęła się ze specjalnych urządzeń i przy wtórze pisków i krzyków stoczyła się z samochodu na polanę i poturlała drogą ku miasteczku.- Fugas chrustas! - krzyknął Ambaras dodając równocześnie gazu.Ciężarówka, ruszywszy, pociągnęła linkę przyczepioną do kurtyny.Kurtyna rozsunęła się i oto oczom zaskoczonych gapiów ukazał się stojący na środku estrady wielki afisz.Na afiszu ręką Miki Mola namalowane były dwie podobizny i wypisane następujące słowa:- Coś takiego! To skandal! - dały się słyszeć zewsząd głosy oburzenia.- Te draby zrobiły nam brzydki kawał!- Rzeczywiście! - Pan w brązowym meloniku złapał się za kieszeń.- Nie mam portfela!- A ja portmonetki - histeryzowała obywatelka z parasolką.- Musimy złapać tych opryszków i oddać ich w ręce sprawiedliwości.- Trzeba zaraz zorganizować pościg! - krzyknął pan w szarym prochowcu.Rozdział VFugas chrustas,czyli ucieczka przez krzaki i szatański planPrzez leśne wertepy mknęła na pełnym gazie ciężarówka uwożąc zadowolonych siebie przestępców.Siedzący obok Ambarasa Arcykąsek opróżniał właśnie portmonetki i wrzucał pieniądze do Czarodziejskiego Kuferka.- He he - zaśmiał się Dyrektor i już, już miał wygłosić słowa najwyższego uznania i własnej przebiegłości, gdy nagle przed maską samochodu jak spod ziemi wyrósł wielki ostry gwóźdź pomalowany w paski.- Do stu połamanych dia.Lecz było już za późno.Resztę słów zagłuszył huk [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|