[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczy starca patrzyły jak nieobecne na zasłonę, przenikały ją i spoglądały gdzieś poza salę, z której dochodziły przytłumione głosy i pełne oczekiwania szmery.Zauważyłem, że zupełnie białe stały się także jego włosy.Był kruchą postacią, której myśli przebywały daleko od tutejszych wydarzeń, wysoko jak niedosłyszalne uderzenia skrzydeł dzikich gęsi ciągnących pod mlecznoszarym niebem.Wycofałem się cicho.Przez zakratowane okrągłe okno zerknąłem w dół na fragment zewnętrznych schodów i głównego portalu, których przecież nigdy jeszcze nie widziałem, bo mnie zaraz po przybyciu umieszczono w piwnicy.Z lekkim przestrachem zobaczyłem papieskich żołnierzy kroczących po schodach w równym szyku, uroczyście niczym na procesji.Towarzyszyli kilku mnichom; z mojego punktu obserwacyjnego widziałem tylko czarne kaptury.Przy portalu powstało zamieszanie: dwaj dziwnie ubrani kapłani, jeden chudy i jeden gruby, próbowali w orszaku mnichów i papieskich dostać się do środka, ale strażnicy zawrócili ich brutalnie, niektórzy wyciągnęli nawet miecze.Duchowni gestykulowali dziko i próbowali wezwać na pomoc papieskich, lecz żołnierze i mnisi nie reagowali.Nie zważając na nich, ze spuszczonymi głowami i spojrzeniami utkwionymi w ziemię, przeciągnęli obok nieszczęśników, którzy teraz bili się w piersi i czynili znaki krzyża.Mimo to zostali przegnani jak parszywe kundle, strażnicy zaczęli nawet ciskać za nimi kamieniami.Zaraz wszakże przyjęli znowu pełną szacunku postawę, oto bowiem z powiewającą oriflamme nadciągnęli zapowiadani Francuzi, a na ich czele konno hrabia Joinville.Rozpoznałem go natychmiast, chociaż nie widzieliśmy się od czasu spotkania w Marsylii, ale takiego nadętego pawia i do tego tak bezmiernie głupiego nie da się zapomnieć! Miałem nadzieję, że dzięki swej głupocie już mnie sobie nie przypomni, w przeciwnym razie byłby może znów zdumiony.”W tajnej misji!” Ha, ha!Powróciłem na chwilę do szczeliny w zasłonie oddzielającej mnie od sali, tył sceny zawieszono tymczasem błękitnym adamaszkiem, z którym znakomicie kontrastowała biel ołtarza.Po bokach postawiono dwa trójnogi z czarkami napełnionymi palną cieczą, podobne umieszczono w prawym i lewym rogu sceny - miały służyć do iluminacji.Podniosły nastrój ogarnął mą duszę, lecz ciekawość przeważyła.Pozwoliłem sobie jeszcze na ostatnie spojrzenie przez szparę w zasłonie, nim zostanę stąd przepędzony.Sala tymczasem całkiem się zapełniła.Większość przybyłych siedziała, pilnując swoich miejsc.Pod arkadami naprzeciwko mnie, gdzie kończyły się schody prowadzące z parteru, papieski legat i francuski poseł prześcigali się w uprzejmościach, aby sobie nawzajem dać pierwszeństwo, przy czym każdy chciał chyba wejść ostatni, podobnie jak hrabina, która, jak spostrzegłem, z Zygisbertem pod ramię zniknęła w bocznych drzwiach.Wyrzuciłaby najchętniej obu tych panów, tego byłem pewien!Kiedy duchowny dał za wygraną i papiescy weszli do sali przed Francuzami, poczyniłem dwa odkrycia: po pierwsze, rozpoznałem młodego mnicha.Był to Fra’ Ascelin, który przyjmował mnie w Sutri! Został więc podniesiony do godności legata! Po drugie: obok hrabiego Joinville kroczył Wilhelm z Gisors, piękny templariusz, którego przypomniałem sobie jako zaufanego człowieka towarzyszącego czarnej lektyce Wielkiej Mistrzyni.A zatem ona także poświęcała tej sprawie uwagę, nawet jeśli nie występowała osobiście.I nagle uświadomiłem sobie znaczenie mojej osoby, z którą przedtem tego wszystkiego wcale nie wiązałem.Nie: dzieci, lecz: William i dzieci!- Co z moim listem? - rozdarł się za mną Pian tak głośno, że nawet biegający dookoła w zaaferowaniu biskup musiał to usłyszeć.- Ciszej! - syknął do Piana.- Dostaniecie go tutaj i dzisiaj.Fra’ Ascelin razem ze swym konfratrem zajęli miejsca po prawej stronie, pozostali mnisi usiedli za nimi.Chorąży stanął obok legata, a papiescy żołnierze ścisnęli się na flance.Templariusze nie ruszyli się z miejsca, póki Gawin nie polecił im przesunąć się do przodu, ku scenie.Francuski poseł zajął miejsce w środku pierwszego rzędu, obok niego Wilhelm z Gisors, który powitał Gawina skąpym ukłonem i rumieńcem na twarzy.Młodemu rycerzowi było wyraźnie nieprzyjemnie siedzieć na tak eksponowanym miejscu, podczas gdy komandor stał.Żołnierze króla Francji stanęli naprzeciwko papieskich, obok oddziału z Otranto.Przed miejscami zarezerwowanymi dla hrabiny, po lewej stronie, usiedli po turecku na marmurowej podłodze muzułmańscy kupcy.Przed sobą umieścili kilka kosztownie okutych skrzyneczek, wysadzane drogimi kamieniami naczynia na kadzidła i złote czarki z przyjemnie pachnącymi esencjami.Dalej posadzka pokryta już była wodą, w której odbijała się odświętna sala i dostojni goście.Teraz weszła także hrabina w towarzystwie Klarion, u boku mając Zygisberta jako swego rycerza.Obie damy rozkoszowały się swoim wejściem w wykwintnych sukniach, uszytych z nadzwyczaj wyrafinowaną prostotą, aby nie uszczknąć nic z blasku klejnotów i pereł, i podkreślających wciąż cudownie smukłą sylwetkę hrabiny oraz niepoślednie powaby jej wychowanicy.Pokojowe dla kontrastu wystąpiły jako skromne zakonnice odziane co do jednej w ciepły beż [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.