[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Dobrze.Chcę mówić z ich dowódcą.– Kapitanie.– Dennis pomachał ręką.Gassman zrobił trzy kroki i stanął przy jego biurku.– Tu kapitan Dario Gassman z Guardia Civil.– Jestem Jedynka.Ja tu dowodzę.Wiecie, że wziąłem ponad trzydziestu zakładników?– Si, wiem o tym – odpowiedział kapitan, starając się panować nad głosem.Czytał odpowiednie książki i przeszedł szkolenie, podczas którego uczono ich, jak rozmawiać z przestępcami, którzy wzięli zakładników.Żałował, że nie pogłębiał tej wiedzy.– Chce mnie pan o coś prosić?– Ja nie proszę.Będę ci wydawał rozkazy, które masz natychmiast wykonywać.Będziesz też przekazywał moje rozkazy innym.Rozumiesz? – spytał Renč po angielsku.– Si, comprendo.– Wszyscy nasi zakładnicy są Francuzami.Nawiążesz łączność z ambasadą francuską w Madrycie i będziesz tam przekazywał moje rozkazy.Pamiętaj, że wśród naszych zakładników nie ma Hiszpanów.To sprawa między nami a Francją, rozumiesz?– Seńor Uno, odpowiadam za bezpieczeństwo tych dzieci.Jesteśmy na terytorium Hiszpanii.– Wszystko jedno – odpowiedział Jedynka.– Masz natychmiast nawiązać łączność telefoniczną z ambasadą francuską i zaraz dać mi znać.– Przede wszystkim muszę przekazać pańską prośbę moim zwierzchnikom.Zgłoszę się do pana, kiedy otrzymam od nich instrukcje.– Śpiesz się – powiedział Renč i odłożył słuchawkę.* * *W kabinie było głośno.Cztery silniki zawyły, rozpędzając MC-130 po pasie startowym.Po chwili samolot wzniósł się ostro w powietrze.Rozpoczął się lot do Hiszpanii.Clark i Stanley byli z przodu, w przedziale łączności.Przez solidnie izolowane słuchawki usiłowali zrozumieć przekazywane im informacje, jak zwykle niespójne i fragmentaryczne.Głos w słuchawkach obiecywał, że plany i szkice będą już na nich czekać, kiedy przylecą.Nic nowego w sprawie dokładnej liczby ani tożsamości terrorystów – pracują nad tym, powiedział głos.W tym momencie przyszedł faks z Paryża, przekazany za pośrednictwem Pierwszego Skrzydła Operacji Specjalnych, które było teraz połączone bezpieczną linią z Hereford.Kolejna lista zakładników, ale tym razem Clark przeczytał uważnie nazwiska, starając się wyobrazić sobie twarze poszczególnych dzieci.Wiedział, że to nie ma sensu, ale robił to mimo wszystko.Trzydzieścioro troje dzieci siedziało w tej chwili w zamku na terenie parku rozrywki, pilnowanych przez uzbrojonych mężczyzn, co najmniej sześciu, ale może dziesięciu, albo i więcej.Wciąż nie było dokładnych informacji.Niech to cholera, pomyślał John.Wiedział, że niektórych spraw nie da się przyśpieszyć; w tym biznesie zawsze wszystko szło za wolno, nawet jeśli robiło się coś samemu.Mężczyźni odpięli pasy i zaczęli się przebierać w czarne kombinezony z nomexu.Rozmawiali niewiele.Obaj dowódcy zespołów poszli na przód samolotu, żeby się czegoś dowiedzieć.Wrócili po dziesięciu minutach i również się przebrali.Obaj mieli taki wyraz twarzy, że ich żołnierze od razu się zorientowali, iż wieści nie są dobre.Chavez i Covington przekazali swoim ludziom te nieliczne informacje, jakimi dysponowali.Po chwili wszyscy mieli już taki sam wyraz twarzy.Dzieci jako zakładnicy.Prawdopodobnie ponad trzydzieścioro, a może i więcej, przetrzymywane z nieznanych dotąd powodów przez nieznaną liczbę terrorystów, których narodowości jeszcze nie ustalono.Praktycznie rzecz biorąc, wiedzieli tylko tyle, że lecą dokądś, żeby coś zrobić, a co, tego dowiedzą się na miejscu.Usiedli z powrotem i zapięli pasy.W dalszym ciągu niewiele rozmawiali.Większość przymknęła oczy, ale mało kto naprawdę drzemał.Siedzieli po prostu z zamkniętymi oczami, próbując wykorzystać chwilę wytchnienia, mimo wycia silników.* * *– Potrzebuję numer waszego faksu – powiedział Jedynka do ambasadora Francji, tym razem w swym ojczystym języku, a nie po angielsku.– Proszę bardzo.– Ambasador podał mu numer.– Wysyłamy wam listę więźniów politycznych, których uwolnienia żądamy.Mają zostać uwolnieni niezwłocznie i dostarczeni tutaj na pokładzie samolotu Air France.Następnie dziesięciu moich ludzi, nasi goście i ja sam wsiądziemy do tego samolotu i odlecimy.Cel podróży podam pilotowi, kiedy już znajdziemy się na pokładzie.Radzę spełnić nasze żądanie bez zbędnej zwłoki.Mamy mało cierpliwości i jeśli nasze żądanie nie zostaną spełnione, będziemy musieli zabić paru zakładników.– Przekażę pańskie żądania do Paryża – powiedział ambasador.– Dobrze.I niech pan nie zapomni dodać, że nie jesteśmy cierpliwi.– Oui, nie zapomnę.– Połączenie zostało przerwane.Ambasador spojrzał na swych ludzi: w gabinecie był jego zastępca, a także attachč wojskowy i szef placówki DGSE.Ambasador był biznesmenem, któremu politycy odwzajemnili jakąś grzeczność, wysyłając go na tę placówkę; Madryt był tak blisko Paryża, że nie trzeba było obsadzać tego stanowiska którymś z doświadczonych członków korpusu dyplomatycznego.– I co dalej?– Rzucimy okiem na tę listę – powiedział szef placówki DGSE.Chwilę później rozległ się elektroniczny sygnał i po paru sekundach z aparatu wysunęła się skręcona wstęga papieru.Oficer wywiadu wziął ją, obrzucił wzrokiem i przekazał dalej.– Niedobrze – obwieścił.– Szakal? – spytał retorycznie zastępca ambasadora.– Nigdy się nie.– Nigdy nie należy mówić „nigdy”, przyjacielu – powiedział szpieg dyplomacie.– Mam nadzieję, że ci komandosi znają się na swojej robocie.– Co pan o nich wie?– Nic, absolutnie nic.* * *– Jak długo trzeba będzie czekać? – spytał Esteban.– Będą grać na zwłokę – odpowiedział Rene.– Niektóre tłumaczenia będą prawdziwe, inne będą stanowić wytwór ich fantazji.Pamiętaj, ich strategia polega na tym, żeby przeciągnąć wszystko jak najdłużej, zmęczyć nas, osłabić naszą determinację.Możemy się temu przeciwstawić, zabijając zakładnika.Nie można tego zrobić pochopnie.Wybraliśmy zakładników tak, żeby efekt psychologiczny był jak największy i musimy dobrze się zastanowić, jak ich wykorzystać.Ale przede wszystkim to my musimy kontrolować bieg wydarzeń.Na razie pozwolimy im zwlekać, a przez ten czas umocnimy nasze własne pozycje.Renč poszedł zobaczyć, jak się czuje Claude.Rana na ramieniu, zadana przez tego durnego legionistę, była paskudna.Był to jedyny nieprzewidziany incydent.Claude siedział w kącie, przyciskając bandaż do rany, która wciąż krwawiła.Konieczne będzie założenie szwów.Pech, ale w sumie nic poważnego, tyle że Claude się nacierpi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.