[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dziękuję za kawę, Maggie.Felice poczuje się lepiej, gdy się obudzi.Nie musisz mnie odprowadzać.Brent, mam dla ciebie radę, jako lekarz oczywiście.Przestań pić.- Idź do diabla.- Święty w piekle? Niemożliwe!*Chauncey stała przed Eileen w drzwiach domu Butlerów.- Chciałabym się zobaczyć z panią Butler - powtórzyła, zastanawiając się, dlaczego ta kobieta nie chce jej wpuścić.- Pani Butler jest chora, pani Saxton.Doktor zabronił ją odwiedzać.- Chora? Co jej jest?Eileen wzruszyła ramionami.- Musi pani zapytać lekarza, pani Saxton.Wiem tylko, że cały czas leży w łóżku.- Czy pan Butler jest w domu?- Nie, madam.Muszę już iść, pani Saxton.- Z tymi słowami Eileen zamknęła Chauncey drzwi przed nosem.- Do jasnej cholery! - mruknęła Chauncey, wracając do powozu.- Jedziemy do domu, Lucas.Wygląda na to, że pani Butler jest chora i nikt nie może jej odwiedzać.Lucas skrzywił się ponad głową Chauncey, gdy pomagał jej wsiąść do powozu.- Nadal grypa?- Nie wiem.Nic z tego nie rozumiem.Miała dziś zjeść ze mną lunch.Musi być naprawdę bardzo chora, skoro nie przesłała mi żadnego listu.- Proszę się nie martwić - powiedział Lucas.- To nie podobałoby się panu Delowi.- Wiem.- Chauncey westchnęła smutno.- Wydaje mu się, że będę rodzić pierwsze dziecko na świecie!Jednak Chauncey nie zapomniała o Byrony i wspomniała o niej wieczorem Delowi.Gdy skończyła, zapytała: - Co powinniśmy zrobić?- Zrobić? - zapytał.- Domyślam się, że jeśli jest chora, to zajmuje się nią Saint.Dlaczego tak się martwisz?Chauncey skubała koniec szala, który Del kazał jej zarzucać na ramiona wieczorami jako ochronę przed nieistniejącym przeciągiem.- Służąca Butlerów, Eileen, zachowywała się dziwnie.- Coś ci powiem, kochanie.Jutro zapytam Sainta, co się dzieje.Dobrze?- Tak, dziękuję.Widziałam, jak Lucas całował Mary - dodała z błyskiem w oczach.- O, to jest coś, co chcę usłyszeć! Czy powinienem przyszpilić Lucasa i wypytać o jego zamiary? Czy mam wyciągnąć dubeltówkę?- Wariat - mruknęła Chauncey.- Chyba masz rację.Mary poradzi sobie bez nas.To twarda kobitka.*- Jest w swoim biurze, doktorze Morris - powiedział Nero.- Nie niepokoiłbym go, jeśli to nie jest naprawdę ważne.- Dziękuję za ostrzeżenie, Nero.To ważne, bo inaczej nie narażałbym swoich uszu.- Wczoraj strasznie pobił jednego pijaka - dodał Nero.- Musiałem go od tego biedaka odciągać.- Dobrze - odparł Saint.- Pewnie jest zbyt zmęczony, żeby wyżywać się na mnie.Zapukał do drzwi i usłyszał bardzo niechętne warknięcie: - Proszę.- Czego chcesz?Saint zamknął drzwi i wszedł do małego gabinetu Brenta.Spokojnie usadowił się na krześle.- No?- O rany, jesteśmy zirytowani.- Saint, jeśli przysłała cię Maggie.- Ależ skąd.Chcę tylko usłyszeć, co wiesz o wyjeździe Byrony Butler z San Francisco.Aha, pomyślał, to go zainteresowało.- Wiem tylko, że wyjeżdża.Wystarczy? Zostaw mnie w spokoju.- Brent zamknął oczy.Czuł się taki zmęczony i żałosny, że nie mógł znieść sam siebie.Saint rozparł się wygodnie na krześle.- To dziwne - powiedział po chwili.- Co jest dziwne? - zapytał ostro Brent, wyprostowując się i wbijając wzrok w twarz Sainta.- Nie wyjechała.- I co z tego? - powiedział Brent, wypuszczając powietrze.- Nawet w tej sprawie mnie okłamała.Powinienem był wiedzieć, że wszystko było grą, wszystko.- Jest chora.Brent zbladł.Zerwał się z krzesła i podskoczył do Sainta.- Co to znaczy? - zapytał zdenerwowany.- To znaczy, że dziś rano spotkałem Dela.Powiedział mi, że Chauncey poszła do domu Butlerów, ale służąca jej nie wpuściła.Powiedziała Chauncey, że pani Butler leży w łóżku i że lekarz nie pozwolił jej nikogo widzieć.- Ty jesteś jej cholernym lekarzem! Co jej jest, Saint? - Nagle Brent cofnął się, jakby dostał cios w brzuch.- Znowu jest w ciąży, prawda? Dlatego leży w łóżku.- Wątpię - powiedział Saint.- Ira mnie nie wzywał.Nie wiem, kto się nią zajmuje.Brent w myślach policzył dni od ich ostatniego spotkania.Cztery.nie, pięć dni.Powiedziała mu, że czuje się dobrze i jeszcze tylko trochę kaszle.- Musisz do niej pójść - powiedział.Saint już wcześniej postanowił, że zajrzy do Butlerów.Musiał sam zobaczyć, co się dzieje.- Chyba tak zrobię - odezwał się, wstając z krzesła.- Powiesz mi, co z nią?- Tak - odparł Saint.- Powiem ci.- Spojrzał na przyjaciela ze współczuciem i zrozumieniem, ale Brent tego nie zauważył.*- Czy ty oszalałeś? - Saint nie wierzył własnym uszom.Posłał Irze wrogie spojrzenie.- Powiedziałem ci, Saint, że moja żona ma swojego lekarza.Ma dobrą opiekę.- Marcus Farnsworth jest cholernym szarlatanem! To dziwak.Wie tyle samo o medycynie, co mój koń! A nawet mniej.Mój koń przynajmniej nie uśmierca ludzi!Ira wstał z krzesła i splótł roztrzęsione ręce za sobą.- Zgodziłem się z tobą spotkać, ponieważ myślałem, że czegoś chcesz.Nie życzę sobie jednak, żebyś atakował mnie albo podważał moje decyzje.- Ira - wolno powiedział Saint - chcę zobaczyć Byrony.- Nie.Marcus uważa, że ma zapalenie opon mózgowych.Uważa, że to jakaś forma kobiecej histerii.- Brednie!Ira siłą się pohamował.Byłoby nierozsądnie naskoczyć na Sainta.Bardzo nierozsądnie.- Słuchaj, Saint, Marcus wie, co robi.Przykro mi, że go nie lubisz, ale ja wprost przeciwnie.Widzę, że jej pomaga.- Chcę ją zobaczyć - powtórzył Saint.On nie odpuści, pomyślał Ira, przyglądając się człowiekowi, którego szanował, lubił, a teraz trochę się obawiał.Z rezygnacją machnął ręką.- Dobrze.Jeśli chcesz, to przyjdź dziś po południu, koło drugiej.W porządku?Dokładnie o drugiej zaprowadzono Sainta do pokoju Byrony.Nie było tam Marcusa Farnswortha, co nie robiło Saintowi specjalnej różnicy.Miał ochotę obedrzeć tego durnia ze skóry.Rzeczywiście kobieca histeria!Byrony spała, odurzona lekami.Saint usiadł na łóżku i delikatnie zmierzył jej tętno, potem pochylił się, żeby posłuchać bicia serca.Tętno miała trochę nierówne, ale serce biło normalnie.Nie wyglądała dobrze, była blada i sprawiała wrażenie kruchej jak porcelana.- Co jej dał? - zapytał Irę.- Chyba laudanum.Miałem nadzieję, że nie będzie spała.Oczywiście chciałem, żebyś z nią porozmawiał.Ale dziś rano jej stan się pogorszył.Straciła głowę, była niemal agresywna.Boże, pomyślał Saint krzywiąc się, co powinienem zrobić? Przesunął palcami po włosach, ani na moment nie spuszczając oczu z twarzy Byrony.Cholera, jeśli Irene, a nie Byrony, jest matką Michelle, nic mu do tego.- Powiedz mi, Ira, co rokuje Farnsworth?- Jest pełen nadziei - odparł Ira.- Ale mówi, że ten rodzaj choroby jest trudny.Zapytał mnie, czy może zadzwonić do lekarza w Sacramento, który zajmuje się takimi.problemami.Szukam dziury w całym, pomyślał Saint, podnosząc się z łóżka Byrony.Już miał wyjść, gdy od strony łóżka dobiegło ciche jęknięcie.Odwrócił się na pięcie i szybko podszedł do Byrony.Byrony?Czuła, jakby jej głowa i ciało ważyły tonę.Tak trudno było otworzyć oczy.Chciała tylko spać.Ale usłyszała głos Sainta.- Saint - wyszeptała.- Chce mi się pić.- Oczywiście, kochanie - powiedział i szybko wlał do szklanki wody z dzbanka przy łóżku.- Proszę, wypij powoli.Przełknięcie wody wymagało wielkiego wysiłku.-Co ty tutaj robisz, Saint?- Martwiłem się o ciebie.- Delikatnie uścisnął jej bezwładną dłoń.- Jak się czujesz?- Słaba, bardzo słaba.- To chyba przez laudanum.Wyzdrowiejesz niedługo.A wtedy.- Przerwał.Znowu była nieprzytomna.Wstał z zaciśniętymi szczękami i już wiedział, co ma zrobić.- Dziękuję, Ira - powiedział.- Myślę, że niedługo wyzdrowieje.- Też mam taką nadzieję - odparł Ira.Miał spocone dłonie.ROZDZIAŁ 15Byrony obudziła się, słysząc głosy - nieznane, niskie i zdenerwowane [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.