[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spore zasoby odwagi pozwalały wprowadzić słowo w czyn.Owo wielce symboliczne „nie” dotyczyło wszystkiego, czego się tknął.Przyjaciele szybko go opuścili, więc potraficie chyba sobie wyobrazić, jak bardzo stał się samotny.Nie zgorzkniał co prawda z kretesem, ale niestety, jak to w takich opowiastkach bywa, odbiło mu.Wyłącznie to określenie jest właściwe.Żaden z psychologów podobnego przypadku nie zarejestrował, a więc i nie nazwał.Odbiło mu niestety w wieku, w którym młody chłopak staje się mężczyzną i presja, zarówno ta wewnętrzna, jak i ta płynąca z otoczenia, wymaga, żeby znalazł sobie towarzyszkę życia.Głos opowiadał na tyle urokliwie, że nikt nie ośmielił się przerywać.Gdyby teraz doszło do jakiejś poważnej awarii bądź kosmicznej kolizji, skończyłoby się to niechybnie małym armageddonem.- Bohaterowi przyszło wtedy do głowy, że pokaże co potrafi i sprawi, że nie tylko on będzie patrzył na świat takim, jakim tenże jest, a nie tylko zdaje się być.Jak postanowił, tak plan obmyślił i zaczął realizować.Plan ów podpowiedział mu chyba sam szatan.Normalny człowiek nawet po trzech wódkach nie wymyśli czegoś takiego.Postanowił mianowicie, że zostanie szefem.Najważniejszym Szefem spośród Najważniejszych Szefów.Będąc już tam, na górze, sprawi za pomocą nieograniczonej władzy i środków, że zmysły ludzkie zaczną się doskonalić w sposób dotychczas nieznany.Z początku realizacja planów szła opornie i z niejakim trudem.Ale krok po kroku, stopniowo odnotowywał sukcesy, ponieważ los zwykł wspierać upartych.Kiedy naszedł czas na najważniejszą część planu, nasz bohater był gotowy.Zapomniał tylko o jednym.Ludzie wcale, ale to wcale nie byli zainteresowani tym, co chciał im zaoferować.Woleli nadal żyć w swoich własnych, pracowicie wygrzebanych grajdołach wstydu, winy i trwogi.Wszakże są z nich tak dumni.Czy sprawił to głos, czy sama historia, która choć niezagmatwana, pozostawała niejasna? Załoga słuchała i tylko Szeryf Michelangelo minę miał taką, jakby to wszystko już wiedział.On też zapewne jako pierwszy dostrzegł postać, która zmaterializowała się za plecami słuchaczy.- Młody idealista skończył więc swe eksperymenty socjofilozoficzne i stał się człowiekiem jeszcze smutniejszym i jeszcze bardziej przygnębionym.Do tego prawie pustelnikiem.Postanowił napisać książkę.Książka miała być o tym, jak bardzo czuje się samotny, jak bardzo chciałby szczerze porozmawiać.Kto wie, może nawet potrzymać kobietę za rękę albo (to już czcze marzenie) pocałować.Krótko mówiąc opowieść była smutna i ładna zarazem.Skończył ją szybko, nie miał bliskich, którzy by przeszkadzali.Niestety, pewien poranek, zaskoczył go na tym, że skończył ów najważniejszy z rozdziałów - mianowicie ostatni, w którym powiedział całemu światu i wszystkim ludziom, jak bardzo ich kocha i jak bardzo jest mu ich żal.Nie było już nikogo, kto mógłby tę wielką i poruszającą książkę przeczytać.Wszyscy wybrali się na wielki piknik, jaki zafundowała ludzkości nauka - wyprawę do gwiazd.Cezary przestał mieszać herbatę, Peter zaglądał w lufę, jakby coś w niej zostawił, Boyeen’a miała nieobecny wyraz twarzy, a McGregor nerwowo szarpał wąsa.- Jednego tu nie pojmuję.- Michelangelo słuchał uważnie i starannie analizował opowieść przybysza.- Lecz podejrzewam.t w o ja historia jest zbyt dosłowna.- Dobrze.Pozwól, że wyjaśnię.Wiem, za kogo początkowo mnie wzięliście.Muszę was jednak stanowczo i głęboko rozczarować.Nie jestem, nie byłem i zrobię wszystko, żeby w żadnym wcieleniu się nie stać Stevenem.Wszystko było od początku perfidnie zamierzone przez.przez.Na wszelki wypadek astronauci zamarli.- Przecież to i tak nic, ale to zupełnie nic nie zmieni.jak płomień.ćmy zaraz się zlecą.a gwiazdy? Gwiazdy i tak tkwią w kryształowej materii, niczym gwoździe.krew, wszędzie m u s i być krew.czy nie lepiej by wam było szukać c z a r n e j dziury w całym k o s m o s i e.A tego, co powiedział potem, nie dało się już nijak zrozumieć.Słowa były wypowiadane jakby we wszystkich językach jednocześnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.