[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patrzą wszyscy trzej - urzeczeni i pokorni - na to zbójeckie gniazdo pod poszarpanymi zwałami chmur.Ulewa pluszcze po wodzie, wybija krągłe bąble, zalewa gród.Prawdę bajali pieśniarze o niezdobytym grodzie Wikingów jomsborskich.- Co rzekniesz? - spytał przez deszcz Czcibor.- A wam śmiech, że jest po waszemu.- Głupiś!- Abo nie.Bolko spojrzał raz jeszcze na krępą masę grodu i płaski wybiegający ostrokół - daleko w wodę.- Trza rychlej na Wołyń po łodzie.- Tam.tam.patrzcie! - Stojgniew krzyczał, jakby byli od niego o staję.Ręką wskazywał w górę rzeki.Bolesław spojrzał, z ust się mu zerwały przekleństwa: wszystkie lodzie gościnne - Dunów, Fryzów, Swijów, Estów, kupców z Birki, szły chybko prądem w dół - ku morzu.- Uszli - burknął Bolko; w głosie kipiał mu gniew.- Dostanaż kupcy! - Ostro zawrócił konia, skoczył z miejsca rysią.Czcibor ruszył powodami.- Bolesławieeee! Bolesłaaawie! - huczał jego bas przez deszcz.Wrota Jomsborga nie otwarły się - chytre zbóje przepuścili łodzie idące ku morzu.Nie dziwota, że Bolko bił ostrogami konia w ślepej, rozdzierającej wściekłości.Nie miał łodzi.5.Wiatr ustał.Miesiąc wypłynął zza czarnych, sfałdowanych chmur, wysrebrzył ciche rozlewisko Odry.W czarnej głuszy puszczy głośno padały rzadkie krople, zbierające się wolno na kiściach.Z daleka od czasu do czasu buczał bak.Ryby pluskały w sitowiu:W jomsborskim gnieździe szamotała się pośpieszna krzątanina.Czarne cienie nosiły pęki chrustu, zwalały je na środek u płaskiego brzegu rzeki.Pochrapywał róg, zwołujący wojów.Rogate, zbrojne postacie gromadziły się w krąg, zasiadały w półkolem wykopanych w ziemi ławach.Gardlany głos nakazał w ciemności:- Zapalaj.Sypnęły się iskry niby snopy padających gwiazd.Zatlila się hubka.Błysnął płomyk.Widać było przez mrok wydęte dmuchaniem usta, rozniecając ogień.Miesiąc się znów skrył za chmury.Ćma zasnuła na chwilę gród, aż strzelił poprzez gałęzie słup ognia, oświetlił czarną, spokojną wodę, długie czółna z piórami, daleki zarys ostrokołu i krąg rogatych wojowników.Nagie miecze łyskały czerwienią.W środku stał wysoki młodzieniec, białe włosy spadały w kędziorach spod szłomu.- Jarl wasz, Olaf syn Trygwy, woła: klnijcie się na prawa Jomsborga.Zamigotał krąg rogatych postaci.Z dzikich gardzieli ozwał się krzyk:- Klniemy się na prawa Jomsborga.- Ooo! - zawołał jarl - klnijcie się, że nie przyjmiecie do bractwa, kto by nie skończył piętnastu wiosen życia.- Ooo! - odpowiedział chór, twardo wybijając rytm - klniemy się, że nie przyjmiemy do bractwa, kto by nie skończył piętnastu wiosen życia.-.ani kto więcej ma niźli pięćdziesiąt.- Ooo! kto więcej ma niźli pięćdziesiąt.- Ani takiego smarda, taki gnój, takiego płocha, który by hańbił się ucieczką przed kimkolwiek równym albo nieco wyższym siłą i orężem.- Ooo! - ryczał podniecony chór -.przed równym albo nieco wyższym siłą i orężem.- Każdy musi mścić zgon drugiego, jak brata.-.jak brata - toczył się łoskot z gardzieli daleko za ostrokół, po cichych wodach Dziewiny.- Nie lza donosić ani siać kłótni w bractwie.- Ooo! - klął się tłum.- A co by zaszło nowego, trza od razu donieść jarlowi.-.od razu!- A kto by zabił ojca albo brata, albo krewnego innego, z drużyny, a to się odkryje, gdy został przyjęty do bractwa, odłoży nienawiść i zemstę, a sąd zostawi jarlowi.- Odłoży nienawiść i zemstę!- I żadnej białki nie wolno wwieść poza ostrokół Jomsborga, a w bractwie mogą być tylko bezżenni.-.żadnej białki!- Nikomu zaś nie wolno być poza grodem dłużej niźli trzy dni, chybaby jarl zezwolił.- Nikomu! - powtórzył krąg.- Łup wojenny i zdobycz mają być dzielone między wszystkich po rzuceniu źrebi.- Między wszystkich!- I nie wolno obrażać drugiego łajaniem, a gdy wybuchnie kłótnia, nie wolno się mieszać do niej obraźliwymi słowy.- Ooo! Nie wolno się mieszać obraźliwymi słowy.- Nikt nie może być przyjęty do Jomsborga dla bogactw albo pokrewieństwa czy przyjaźni.Ooo! Ci są tylko godni Jomsborga, którzy imię swe przesławią dzielnością i męstwem.- Ooo! - biegło po całej Odrze do morza.- Kto zaś prawa te złamie albo przekroczy, z największą hańbą precz będzie wygnany z drużyny.- Precz! Ooo! Ooo! O! - głosy ginęły w czarnej ciemni, porwane przez odpływające od brzegu grzywacze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.