[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałbym zidentyfikować jednego faceta.Wysoki, mniej więcej metr osiemdziesiąt, z wąsami i blizną na twarzy.Czarne włosy, oczy ciemne.Szczupły.Ani Hiszpan, ani Portugalczyk.Dzisiaj kręci się tu gdzieś w pobliżu.- Niebezpieczny?- Nie wiem; śledzi mnie od Madrytu.Policjant zapisywał coś na odwrocie koperty.- Ma coś wspólnego z naszym interesem?- Podejrzewam, ale nie mam więcej danych.- Zrobię, co się da.Mam tu kumpli w komisariacie w Sintrze.No i przepatrzę archiwa w centrali w Lizbonie.Wstał i włożył kopertę do wewnętrznej kieszeni marynarki.Corsowi wydało się przez chwilę, że dostrzegł kolbę rewolweru pod lewą pachą.- Nie zostaniesz na jednego?Pinto westchnął i pokręcił głową.- Chciałbym, ale trójka moich nygusów ma odrę.Te szczyle zarażają się jedno od drugiego.Na jego uśmiechniętej twarzy pojawiło się zmęczenie.W świecie Corsa wszyscy bohaterowie byli zmęczeni.Wyszli razem przed hotel, gdzie Pinto zaparkował swojego citroena 2CV.Wyciągając rękę, Corso powrócił jeszcze do tematu Victora Fargasa.- Nalegam, żeby wszelkie nieprzyjemności zredukować do minimum.To kwestia zwykłej kradzieży.Policjant zapuścił silnik i zapalił światła.W jego oczach Corso dostrzegł cień wyrzutu.Chyba obraził Pinta.- Proszę, oszczędź mi tych komentarzy.Jesteśmy zawodowcami.Po odjeździe Pinta łowca książek wrócił do pokoju, aby uporządkować notatki.Pracował do późna na łóżku pokrytym papierami i z Dziewięciorgiem Wrót na poduszce.Wreszcie poczuł gwałtowne znużenie i pomyślał, że dobrze zrobi mu gorący prysznic.Właśnie miał iść do łazienki, kiedy zadzwonił telefon.Varo Borja chciał się dowiedzieć, jak tam sprawa z Fargasem.Corso poinformował go w ogólnych zarysach o wszystkim, w tym także o różnicach, jakie znalazł w przypadku pięciu ksylografii.- Naturalnie - dodał - nasz przyjaciel nie zamierza nic sprzedać.Po drugiej stronie drutu zapadła cisza.Księgarz rozmyślał, aczkolwiek trudno było stwierdzić, czy na temat ilustracji, czy odmowy Fargasa.Kiedy się odezwał, w jego głosie brzmiała ostrożność:- Przewidywałem taki obrót sprawy - rzekł, choć i tym razem Corso nie wyczuwał, co tamten ma na myśli.- Czy możemy jakoś ominąć przeszkodę?- Postaramy się.Słuchawka znów zamilkła.Corso patrzył na zegarek: pięć sekund.- Ma pan wolną rękę.Rozmowa przeszła na tematy banalniejsze.Corso nie wspomniał o spotkaniu z Amilcarem Pinto, a i Borja nie wyraził zainteresowania sposobem, w jaki łowca książek ma zamiar „ominąć przeszkodę”.Zapytał tylko, czy będą potrzebne dalsze pieniądze, na co Corso odpowiedział przecząco.Umówili się na kontakt po przyjeździe Corsa do Paryża.Znów wykręcił numer La Pontego i znów nie było odpowiedzi.Niebieskie kartki z rękopisem Dumasa wciąż tkwiły w teczce, kiedy pakował papiery i książkę w czarnej skórze z pentagramem.Powsadzał wszystko do brezentowej torby, którą następnie wsunął pod łóżko, a pasek przywiązał do jednej z nóg łóżka.Dzięki temu choćby spał jak zabity, nikt nie zdołałby niepostrzeżenie wyciągnąć jej stamtąd.„Niewygodny bagaż -pomyślał idąc do łazienki, gdzie czekał na niego kran z ciepłą wodą.- I z niewiadomych powodów niebezpieczny”.Umył zęby i rozebrał się, by wziąć prysznic.Ubranie opadło na posadzkę.Wlustrze, prawie zupełnie zaparowanym, widział własne odbicie - wychudłego, zahartowanego wilka.Znowu doznał ukłucia smutku.Przyszedł z daleka, z przeszłości, i dźgnął jego świadomość odległym bólem, podobnym do struny drżącej w ciele i pamięci.Nikon.Przypominała mu się za każdym razem, gdy odpinał pasek, który ona zawsze chciała zdejmować własnymi rękami, jakby w grę wchodził jakiś przedziwny rytuał.Zamknął oczy i ujrzał ją ponownie, jak siedzi na skraju łóżka, zsuwa mu spodnie z bioder, po nich majtki, powoli, bardzo powoli, delektując się tą chwilą z porozumiewawczym, delikatnym uśmiechem.Rozluźnij się, Lucasie Corso.Kiedyś ukradkiem zrobiła mu zdjęcie, jak spał na brzuchu.Na środku czoła widać mu było pionową zmarszczkę, a ciemny od zarostu policzek jeszcze bardziej wyszczuplał mu twarz, podkreślając gorzki grymas w kącikach półotwartych ust.Sprawiał wrażenie wyczerpanego, podejrzliwego i zmordowanego wilka na zaśnieżonej równinie poduszki.Nie spodobało mu się to zdjęcie, kiedy przypadkowo natknął się na nie w kuwecie z utrwalaczem w łazience, której Nikon używała jako ciemni.Podarł je na kawałeczki, zniszczył też negatyw, a ona nic nie powiedziała.Woda wyparzyła mu skórę, kiedy wlazł pod prysznic.Wystawił twarz pod gorące strugi i zaciskając szczęki znosił ból powiek.Mięśnie miał napięte i w tej gorącej duchocie z trudem powstrzymywał się od krzyku - tak bardzo doskwierała mu samotność.Przez cztery lata, miesiąc i dwanaście dni, za każdym razem kiedy się kochali, Nikon wślizgiwała się potem razem z nim pod prysznic i powoli, w nieskończoność, mydliła mu plecy.Często kończyło się na tym, że trwała przytulona do niego jak zagubiona w deszczu dziewczynka.Kiedyś odejdę, nadal cię nie znając.Wtedy wspomnisz moje duże ciemne oczy.Moje milczące wymówki.Moje żałosne jęki przy zasypianiu.Moje troski, których nie potrafisz odegnać.Przypomnisz sobie to wszystko, kiedy mnie już nie będzie.Oparł głowę o białe kafelki pokryte skroploną parą tej wilgotnej pustyni, która tak mu się kojarzyła z jakąś postacią piekła.Nikt nie namydlał mu pleców przed Nikon i po Nikon.Nikt.Nigdy.Przenigdy.Wyszedł spod prysznica i położył się do łóżka z Pamiętnikiem z Wyspy Świętej Heleny, ale zdołał przeczytać ledwie kilka linijek:„Wracając do tematu wojny Cesarz kontynuował: „Hiszpanie w swojej masie zachowywali się jak ludzie honoru.”Uśmiechem skomentował tę liczącą już dwieście lat pochwałę Napoleona.Przypomniały mu się słowa, jakie usłyszał będąc czteroletnim dzieciakiem.Może wypowiedział je któryś z dziadków, a może ojciec: „My, Hiszpanie, jesteśmy niezrównani w tym jednym: potrafimy dobrze wychodzić na obrazach Goi.” Ludzie honoru, jak powiedział Bonaparte [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.