[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patrzył po prostu na zabytkową rzeźbę.Dekoracyjnezwieńczeniefontanny.Nicszczególnego.Z piersi wyrwało mu się głębokie westchnienie.Zakrywając dłonią usta i nos przed okropnym gryzącym dymem, kardynał Palestrina podążył ku jedynemu schronieniu, które mu jeszcze pozostało.Podchodząc pod wzgórze, czuł drżenie swego potężnego ciała.Czuł je także, kiedy otwierał drzwi i wspinał się marmurowymi schodami na wyższe piętra budynku Radia.I czuł je jeszcze mocniej, kiedy z tłukącym się w piersi sercem i płonącymi płucami klękał przed Chrystusem na ołtarzu małej kaplicy przylegającej do pustych i martwych o tej porze pomieszczeń redakcyjnych.Pustych i martwych.Jak orzeł z Fontanny.Budynek Radia Watykańskiego był jego twierdzą.Miejscem, z którego będzie dowodził obroną swego królestwa.Miejscem, z którego będzie wieścił światu potęgę StolicyApostolskiej.Potężniejszejjeszczeniżkiedykolwiek do tej pory.Decydującej o mianowaniu biskupów.Dyktującej reguły postępowania swych kapłanów.Kontrolującej obdzielaniewiernychsakramentami,łączniezmałżeństwem.Zawiadującej budową nowych kościołów, seminariów, uniwersytetów.A w nadchodzącym stuleciu Stolica Piotrowa stanie się jeszcze silniejsza, kiedy przybędą Kościołowi nowe owieczki.Wioska za wioską, miasto po mieście, przyłączać się doń będzie naród stanowiący jedną czwartą populacji świata.I wówczas Rzym znów stanie się zwornikiem najpotężniejszego wyznania religijnego na ziemi.Do tego dojdą niewyobrażalne korzyści finansowe.Dzięki potajemnemu panowaniu Watykanu nad zasobami wody i energii wielkiego kraju, tu decydować się będzie o tym, co, gdzie i kiedy będzie się w Chinach budować i hodować.I kto tym będzie zawiadywał.Koncepcja, która niegdyś przyprawiała niektórych o dreszcze, stanie się czymś realnym i trwałym.A wszystko dlatego, iż jemu, kardynałowi Palestrinie, starczyło odwagi do urzeczywistnienia tej wizji.Roma locuta; causa finita est.Rzym przemówił; sprawa zakończona – głosiła stara sentencja.Tylko niestety już nieaktualna.Watykan znajdował się w stanie oblężenia, częściowo trawiony pożarem.Ojciec Święty miał proroczą wizję nadchodzących mrocznych czasów.Orzeł Borghesów okazał się bezsilny.A to, co Palestrina myślał o ojcu Danielu i jego bracie, okazało się jednak prawdą.Zesłały ich duchy z niższych światów, w obłokach dymu niosącego ze sobą chorobę, tę samą, która niegdyś zabiła Aleksandra.To on się mylił, nie papież.To nie emocjonalna i duchowa niemoc starego przywódcy Kościoła opadła na barki kardynała.Na jego ramieniu przysiadła sama śmierć.Palestrina podniósł nagle głowę.Sądził, że jest tu sam, lecz tak nie było.Nie musiał się nawet odwracać.Wiedział, kogo ujrzy.– Módl się ze mną, Eminencjo – rzekł cicho.Marsciano stanął tuż za jego plecami.– O co? – zapytał.Palestrina powoli wstał z klęczek i odwrócił się ku niemu.– O zbawienie duszy – odparł z łagodnym uśmiechem.Marsciano wpatrywał się weń bez słowa.– Za sprawą boskiej interwencji truciciel zostałpochwycony i zabity.Nie będzie trzeciego jeziora.– Wiem.Palestrina uśmiechnął się ponownie i z powrotem klęknął przed ołtarzem, czyniąc znak krzyża.– Skoro już wiesz, to módl się teraz ze mną – rzekł.Wiedział, że Marsciano stanął tuż za nim.I nagle krzyknął.Ujrzał oślepiający błysk światła i poczuł ostrze przeszywające mu plecy dokładnie między łopatkami.Poczuł siłę i furię Marsciana, gdy ten wbijał je jeszcze głębiej.– Naprawdę nie ma trzeciego jeziora! – krzyknął.Dyszał ciężko i machał rękami, usiłując dosięgnąć Marsciana za sobą.Na próżno.– Nie jezioro, to co innego.Zawsze znajdziesz sposób, żeby wymyślić jakieś okropieństwo.A potem następne.I następne.– Marsciano widział oczami wyobraźni ściągniętą przerażeniem twarz, którą ujrzał w zbliżeniu na ekranie telewizora tuż przed pojawieniem się Harry’ego Addisona.Twarz swego przyjaciela Yan Yeha.Chiński bankier wsiadał właśnie do samochodu zaraz po otrzymaniu wiadomości o śmierci żony i syna, zatrutych wodą w Wuxi.Wpatrując się niewidzącymi oczyma w ołtarz ponad białą plamą głowy Palestriny, Marsciano czuł w dłoniach ozdobny otwieracz do listów, który wpychał coraz głębiej w plecy klęczącego przed nim człowieka.Przekręcał go, wbijając z całą siłą, a ciało tamtego wiło się i skręcało, niczym jakiś olbrzymi wąż, usiłujący wywinąć się oprawcy.Ściskał straszliwe narzędzie coraz mocniej, w obawie, że wyśliźnie mu się z dłoni, już mokrych od krwi ofiary.Nagle Palestrina krzyknął, szarpnął się po raz ostatni i znieruchomiał na zawsze.Z piersi Marsciana wyrwało się potężne westchnienie.Puściwszy sztylet, zatoczył się do tyłu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.