[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden z nich, przewyższający pozostałych wzrostem, wyszedł na czoło.- Weźmiemy wasze ubrania - odezwał się monotonnym głosem, który nie brzmiał ani obiecująco, ani groźnie - a to ładne pacholę będzie nam usługiwać.Janosz złapał mnie za ramię i cofnęliśmy się pod ścianę.Więźniowie ruszyli za nami.Bez pośpiechu.Mieli bardzo dużo czasu i z wyraźną ochotą przystali na przedłużenie tej rozgrywki.Janosz przypatrywał im się badawczo.Sądziłem, że cofamy się dlatego, aby ściana zasłoniła nas przed atakiem z tyłu.Janosz kucnął i podniósł coś z ziemi.coś białego.jakiś kij.Przekazał go mnie.Zaledwie zdążyłem sobie uświadomić, że trzymam ludzką kość kiedy Janosz ponownie sięgnął dłonią i podniósł pobrzękujące kajdany, z których wysypały się kości dawno umarłego więźnia.Pierwszy z napastników wrzasnął dziko i skoczył ku nam, lecz Janosz błyskawicznym ruchem poderwał łańcuch i grzmotnął mężczyznę prosto w twarz.Napastnik ryknął niczym przebity włócznią niedźwiedź, odskoczył w tył i brocząc krwią upadł na ziemię dokładnie w momencie, gdy jakiś inny rzucił się na mnie.Zamachnąłem się, lecz wyschnięta na wiór kość pękła na dwie połowy.Rzuciłem się na napastnika z tym prowizorycznym sztyletem o ostrych, poszarpanych krawędziach i dźgnąłem go głęboko w brzuch.Wyszarpnąłem kość akurat w chwili, gdy jakiś inny więzień wyrósł nagle tuż za moimi plecami.Dałem nura zamierzając przerzucić go nad głową, lecz Janosz zdążył przyjść mi z pomocą.Usłyszałem odgłos łamanych kości; ramiona wychudłego osobnika zawisły bezwładnie wzdłuż tułowia.Wyprostowałem się.Kolejny napastnik chciał dobrać mi się do gardła, lecz przypomniawszy sobie jedną ze sztuczek Janosza podniosłem ręce do góry i z całej siły uderzyłem w wyprostowane ramiona, po czym, zgodnie z naukami Janosza, wycelowałem kolanem w krocze mężczyzny, odwróciłem się w bok i wymierzyłem mu druzgocący cios pięścią prosto w gardło.Napastnik zatoczył się w tył dławiąc się własną krwią.Kolejny cios, a potem krzyk, gdy przeciwnik Janosza ponownie rzucił się na niego.Po chwili jednak z atakujących pozostało już tylko trzech, lecz wszyscy wycofywali się w popłochu podnosząc do góry ręce.- No dobra, dobra - wysapał jeden z nich.- Jeszcze przyjdzie na was czas.- Nie, nie przyjdzie - odparował szybko Janosz.- Popatrz na mnie, ty.- Rozmówca Janosza zatrzymał się.- Znane są mi sztuczki, o których tobie.i tym łajdakom tam.- wskazał kciukiem salę tortur - nawet się nie śniło.- Zanim mężczyzna zdążył zareagować, Janosz rzucił na podłogę kajdany i ruszył do przodu wysuwając jedną rękę przed siebie.Przysięgam, że nie zrobił nic więcej jak tylko dotknął więźnia zagiętymi palcami, co mogło wyglądać na lekką pieszczotę, lecz mężczyzna zawył z bólu i zgiął się w pół, chwytając za szczękę.- Będziesz żył - rzucił mój przyjaciel.- Ale ból będzie ci o mnie przypominał jeszcze przez tydzień.- Pozostali odciągnęli swemu kompana w odległy kąt celi.- Spróbują ponownie? - zapytałem.- Może - odparł obojętnie Janosz.- Mimo wszystko lepiej nie zapadać w głęboki sen.Pomyślę o zaklęciu, które sprawi, że ta słoma pod nogami będzie trzeszczeć, jakby ktoś łamał w lesie wielkie drzewa, na wypadek gdyby któryś z tych łotrów zapragnąłby się do nas zbliżyć.W taki sposób rozpoczął się drugi etap naszego więziennego życia.Kiedy zapadliśmy w drzemkę, bezszelestnie usunięto z celi ciała mężczyzn, których uśmierciliśmy.Od tego czasu grupa więźniów, która brutalnie rządziła pozostałymi, przestała nas nękać.Widziałem jednak, w jaki sposób traktowali oni słabszych i chciałem coś na to zaradzić, lecz Janosz zabronił mi:- Wytyczyliśmy sobie wyraźnie miejsce w tej małej, przeklętej społeczności.Pozostawią nas w spokoju, o ile nie będziemy wtrącać się w.ich sprawy.Wyczuwając ukrytą w tej teorii mądrość, starałem się odtąd nie słyszeć odgłosów niesprawiedliwości, podobnie zresztą jak moje oczy patrzyły przez żelazne pręty na izbę tortur, nie widząc jednak dziejących się tam potworności.Dwukrotnie wywlekano więźniów z naszego lochu i wleczono ich do izby tortur, gdzie byli poddawani straszliwym męczarniom.Ze zgrozą spostrzegliśmy, że niektórzy z ich towarzyszy uważali to za niezłą rozrywkę.Posiłki pozwalały mi odróżnić porę dnia, jako że cuchnącą kaszę i spleśniały chleb podawano nam raz dziennie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.