[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Och, rozumiem.Wysuszyła się, ubrała, wypuściła wodę, wzięła kartę i wyszła.–Właśnie.–Choć to nie pasuje do twojej teorii, zgodnie z którą Josh wyjawił Caitlin plan zdobycia kwitów, a ona powiedziała o tym braciom.–Nie pasuje?–Daj spokój! Raczej nie korzystałaby wtedy z jego apartamentu.–Może naprawdę serio traktowała swoje ćwiczenia.– Odebrałem jej książkę i przerzuciłem kartki.– Jeszcze jakieś rewelacje?–Nic więcej nie znalazłam.Sprawdziłam też inne zaznaczone fragmenty, ale nic mi się nie rzuciło w oczy.–Czyli żadnej wzmianki o tym, jak się włamać do sejfu Schmidt and – Co?–Ani na temat kwitów.–Typowe.– Podniosłem książkę do oczu i spojrzałem na nią, marszcząc brwi.– I to ciebie nazywają deus ex machina? Jedna nędzna wskazówka? To wszystko, co masz nam do zaoferowania? Victoria ledwo się uśmiechnęła.Może była zbyt zmęczona.Albo też może wcale nie byłem taki dowcipny, jak lubiłem o sobie myśleć.–Teraz przynajmniej możemy się skontaktować z policją -powiedziała.–Jak to?–Skoro Caitlin nie jest martwa, ty nie jesteś już potencjalnym podejrzanym o morderstwo.Więc możemy do nich zadzwonić, żeby uniknąć śmierci.Pokręciłem głową.–Ricks i bliźniacy mają wystarczające dowody, żeby nas aresztowano za okradanie kasyna.W twoim wypadku byłyby dwa zarzuty.–Wolę to, niż żeby mnie zabili.–Ale wcale nie mamy pewności, że Caitlin żyje.–Charlie.–No co? Kiedy ją widziałem, wyglądała na martwą, Vic.I w porządku, może mamy prawdopodobne wyjaśnienie.Ale nie mamy pewności.Mogło się zdarzyć i tak, że ćwiczyła i coś poszło nie tak.–Więc co dokładnie proponujesz?Przez chwilę rozważałem nasze możliwości.Wyglądało na to, że możemy zrobić kilka rzeczy.–Myślę, że ty powinnaś poszukać Caitlin.Jeśli żyje, nietrudno będzie ją znaleźć.Ktoś ci powie, gdzie szukać.–A ty?–Jeżeli Ricks się pośpieszy i powie mi, gdzie znajdę jednorękiego krupiera, pogadam z nim i zobaczę, czy będzie mógł nas skontaktować z Joshem.–A jeśli to nie zadziała?–To ukradnę lewity.–Ot tak sobie? Postukałem się w skroń.–Pozytywne myślenie, Vic.–Inspirujące.To kiedy mam się zacząć rozglądać za Caitlin? Przyjrzałem się jej uważnie.Jedyną szansę, żeby wyglądać na bardziej śpiącą, miałaby w sytuacji, gdyby anestezjolog wpakował jej – strzykawkę w pupę i poprosił, żeby powoli zaczęła odliczać od dziesięciu.–Słuchaj, oboje jesteśmy wykończeni.Zdrzemnijmy się przez godzinkę i potem zaczniemy.Dużo lepiej się będę czuł, wiedząc, że kiedy już ją znajdziesz, będziesz myślała przytomnie.–Jeśli ją znajdę.Ale drzemka chyba faktycznie się przyda.Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli zostanę tutaj? Nie mam siły podnosić się z łóżka.Powiedziałem, że nie ma sprawy.–I Charlie, jak już się będzie zbliżał ostateczny termin, a żadnemu z nas się nie uda, obiecasz mi, że zadzwonimy na policję? Popatrzyłem jej w oczy i pokiwałem głową tak szczerze, jak tylko potrafiłem.–Zadzwonimy, kiedy nadejdzie pora.Ale nie będzie takiej potrzeby.Victoria odwróciła się do mnie tyłem, sięgnęła po poduszkę i podłożyła ją sobie pod głowę.Westchnęła i poruszyła palcami u stóp, tworząc w pościeli małe wgłębienie.–A jeśli chodzi o pozytywne myślenie, to wiesz co? – powiedziała sennym głosem.–Co takiego?–Tak sobie pomyślałam, że przynajmniej będziesz miał mnóstwo materiału na opowiadanie.Nie mogłem zasnąć.Próbowałem się wyciągnąć i zdrzemnąć, ale nic z tego.Byłem zbyt podekscytowany.Po dłuższej chwili gniewnego posapywania i narzekania, oparłem się na łokciu i spojrzałem na Victorię.Oczy miała zamknięte, oddech wyrównany.Obejmowała ręką poduszkę, lekko przytrzymując kosmyk włosów.Usta miała uchylone, nie zaciskała zębów i o ile mogłem się zorientować, cieszyła się chwilą wytchnienia od wszystkiego.To zabawne, jak bardzo można się co do kogoś pomylić.Nigdy bym nie przypuszczał, że ojciec Victorii jest kanciarzem.Zawód sędziego dużo lepiej pasował do tego, co o niej wiedziałem, dlatego nigdy w to nie wątpiłem.Nie mogę powiedzieć, żeby zmartwiło mnie to odkrycie.W pewnym sensie nawet dość się cieszyłem.Victorii najwyraźniej zależało na ojcu, i to mimo jego wad, a ta wiedza sprawiła, że poczułem się nieco lepiej we własnej skórze.Smutna prawda jest taka, że nie mam zbyt wielu przyjaciół.Za często przenoszę się z miasta do miasta, żeby zbudować trwałe relacje, a ponieważ większość czasu spędzam na pisaniu powieści albo okradaniu ludzi, nie należę do najbardziej towarzyskich osobników.Nie lubię, żeby mi przerywano pracę, i to zarówno kiedy piszę nową książkę, jak i wtedy -zwłaszcza wtedy – kiedy włamuję się komuś do mieszkania, a to nie zostawia zbyt wiele miejsca na zadzierzganie więzów przyjaźni.Podejrzewam, że nie mam też na to ochoty.Ale miałem Victorię i ufałem jej bezwarunkowo.Była jedyną osobą na całym świecie, której nie chciałbym zawieść.Z tą myślą przestałem się w nią wpatrywać i przesunąłem na drugi koniec łóżka.Sięgnąłem do torby, z której wyciągnąłem kołonotatnik i długopis.Przerzuciłem kartkę, zdjąłem skuwkę i przygotowałem się do pisania.Tylko kogo chciałem oszukać? Nie mogłem spisać tego wszystkiego, co się wydarzyło.To prawda, miałem mnóstwo nowego materiału, ale kto chciałby spędzać pół godziny nad szkicem opowiadania, skoro istniała możliwość, że skończy martwy, zanim będzie miał szansę je napisać.Odłożyłem długopis i wziąłem biografię Houdiniego.Książka była gruba, tekst złożono drobną czcionką, nie mógłbym więc przeczytać jej w pośpiechu.Wróciłem do zaznaczonego fragmentu, który mi pokazała Victoria, i jeszcze raz przeczytałem o tym, jak Houdini ćwiczył wstrzymywanie oddechu w swojej ogromnej wannie.Uznałem, że to dobra metoda nauki.W końcu człowiek musi się znaleźć w sytuacji, w której oddychanie jest niemożliwe, bo inaczej będzie go kusiło, żeby oszukiwać.A jak inaczej mogła to sobie zapewnić Caitlin w wygodnym hotelowym apartamencie bez szklanego zbiornika i pary krzepkich przyjaciół, którzy staliby nieopodal, żeby ją wyciągnąć, i pilnowaliby jej z toporkami w dłoni?Dlatego uznałem za prawdopodobne, że wstrzymywała oddech, ja zaś pomyliłem się, sądząc, że nie żyje.I choć może w ten sposób wyjdę na głupka, muszę przyznać, że poczułem ulgę.Vic-toria miała rację, mówiąc, że wystarczy już tych ciał wokół mnie.Gdybym mógł opuścić Vegas bez dodatkowego trupa na koncie, byłaby to miła odmiana.Westchnąłem dość teatralnie i przerzuciłem kartki.Zaskoczyła mnie liczba zaznaczeń w tekście i zrozumiałem, dlaczego to tak dręczyło Victorię.Wiedziałem wprawdzie, że poza odwołaniem do łazienkowych ćwiczeń Houdiniego Victoria niczego nie znalazła, ale uznałem, że niedbalstwem byłoby, gdybym nie sprawdził sam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.