[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chciałam traktować Cholla Yi nazbyt słodkim miodem.Zmarszczywszy brew zaczął krążyć po kabinie i przyglądać się swym bogactwom z miną zblazowaną i pobłażliwą.Jestem nieodrodną córką swego ojca i choć wybrałam wojenne rzemiosło, mam w żyłach kupiecką przebiegłość, która pozwala mi narzucać innym swoje życzenia.Admirał chciał zasiąść po mej prawicy.Z tyłu miałby wtedy ozdobnie wycięte ramy okna i wpadające przez nie światło dobrze by go oświetlało.Nie zdążył jednak zająć miejsca, bo Gamelan podskoczył jak mały chłopiec i go ubiegł.Mrugnął do mnie, a potem z wielką powagą jął się przyglądać co bardziej szokującym figurynkom pirata.Potrząsnął wreszcie głową, i zaczął śledzić poczynania Phocasa, kapitana flagowego okrętu.Żeglarz właśnie rozwijał ogromną mapę.Marynarskie stopnie wojskowe, podobnie jak wszystko na morzu, były dla mnie zupełną nowością.Na przykład Cholla Yi, jako admirał, komenderował wszystkimi okrętami, ale jednocześnie był honorowym gościem Phocasa, który dowodził tym konkretnym statkiem.Podobnie na naszym statku kapitanem był Stryker, a on z kolei wydawał rozkazy Klisurze, mistrzowi żeglarskiemu, i Dubanowi, który dowodził wioślarzami.Na widok mapy Phocasa w jednej chwili zapomniałam o pojedynku indywidualności, który przed chwilą toczyliśmy z Cholla Yi.Gdy spojrzałam na skalę mapy, cel naszej wyprawy wydał mi się nierealny; ziemie na zachód od Orissy i Półwyspu Likantyjskiego były niewyobrażalnie odległe.Przez chwilę wydawało mi się, że mam do czynienia z odległościami, nad którymi pracują gwiaździarze, gdy starają się wyczytać nasze losy.Widywałam już podobne mapy, w gabinetach ojca i Amalryka, ale nigdy nie miałam do nich osobistego stosunku, jeśli rozumiecie, co mam na myśli.Znałam porty i miasta, z którymi ojciec i jego znajomi utrzymywali więzi handlowe.Ale na tej mapie stały się one niewielkimi punkcikami, zagubionymi pośród niepewnych informacji kartografa, który umieszczał wizerunki piekielnych stworów, mających ostrzegać przed dzikimi ludami, i demonów, które oznaczały miejsca pechowe i skażone czarną magią.Największe wrażenie zrobił na mnie jednak przestwór mórz, widoczny na tej mapie.Olbrzymi ocean wyglądał, jakby chciał połknąć kawałeczki lądu, które śmiały naruszyć jego majestatyczną domenę, i te małe wysepki, które bezczelnie przykucnęły mu na czole.Ocean rozciągał się na zachód aż do granicy mapy, nie ograniczony żadnym lądem.Żaden żeglarz nie śmiał się zapuścić na tak przerażającą odległość, nie krążyły nawet opowieści o tym, co mogło znajdować się za tymi morzami.Phocas zaznaczył miejsce na mapie - o długość palca na zachód od Likantu.Nie trzeba było mi tłumaczyć, że oznaczył nasze położenie: przy samej wschodniej granicy mapy.- Mają nad nami prawie dwa dni przewagi - powiedział Cholla Yi - a morze i wiatr im sprzyjają.Mimo to, nie mogą być daleko od tego miejsca…Wskazał punkt na oceanie w odległości dwóch palców od nas.Phocas go zaznaczył, a admirał odsunął się na bok, nakreślając okrąg.Nasz wróg znajdował się gdzieś w jego obrębie.Nie wiedzieliśmy jednak, czy płyniemy dokładnie w jego kierunku.Jeśli Archont zmienił kurs, oddalał się od nas z każdą mijającą minutą.- Moim zdaniem, można z dużą dozą prawdopodobieństwa uznać - przynajmniej w tej chwili - że w dalszym ciągu ucieka na zachód - oświadczył Gamelan.- Wszystkie zaklęcia, które rzucałem, by zwiększyć naszą prędkość albo spowolnić jego, były neutralizowane czarami, które potrafi rzucać jedynie nasz drogi przyjaciel.W dodatku zakłócenia w eterach pochodzą właśnie z zachodu.- A zatem logika nakazuje kierować się na zachód - powiedziałam.Phocas roześmiał się.- Zachód jest duży - wycedził pogardliwie i machnął ręką w stronę mapy.- Wszystko, co tu widać, to Zachód.- Zachowuj się - warknął Cholla Yi.Phocas pobladł.Admirał był wyraźnie rozgniewany.Podczas odprawy u Jinnaha postarałam się - z pomocą Gamelana i paru sprzyjających mi oficerów - by generał złożył na Cholla Yi całą winę za ucieczkę Archonta.Nasz admirał powinien był przecież zablokować wejście do portu.Co więcej, Jinnah poinformował go, że uzgodniona premia za zwycięstwo nie zostanie wypłacona przed końcem obecnej ekspedycji.Gorzej jeszcze: ani on, ani jego załoga nie dostaną aż do powrotu udziału w łupach z Likantu.Spodziewałam się, że admirał wybuchnie na tę wieść, ale wymienił tylko dziwne spojrzenia z Jinnahem i pohamował gniew.Prawdopodobnie ci dwaj zawarli na stronie jakąś umowę.W owym czasie wydawało mi się, że Jinnah obiecał mu sowite wynagrodzenie, jeśli weźmie na siebie całą winę za ucieczkę Archonta.Wobec prawa i rozsądku największa wina za to spadała na Jinnaha, jako głównodowodzącego.Nagle Gamelan uspokoił nastroje, mówiąc: - Niech więc wróg sam rozwiąże nasze wątpliwości.Wyjął czarną skrzynkę z talizmanem, zrobionym z serca Archonta.Cholla Yi i Phocas przyglądali się jej z widocznym zdenerwowaniem.Słyszeli plotki o tym talizmanie, ale rzeczywisty widok tak potężnego dzieła magii był o wiele bardziej przerażający, niż szeptane pogłoski.- Potrzebny mi będzie tylko kompas - zadecydował Gamelan.- Słucham? - Cholla Yi rozdziawił usta, jakby dopiero co wyłonił się z morskiej piany.- Chciałem prosić o kompas.Pośpiesznie przyniesiono mu urządzenie.Gamelan ustawił skrzynkę w kole zakreślonym przez Phocasa, a na niej położył kompas, po czym gestem poprosił o ciszę, choć wszyscy marynarze wpatrywali się w niego jak oniemiali [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.