[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gorzko też przeklina Hanzę, której flotylle odbierają mu dotychczasowe źródła dochodów.Jeżeli znajdzie się w krytycznej sytuacji, może zgodzi się współpracować z tobą.Tauno zamyślił się nad tym, co powiedziała.— Może — mruknął.— Hm–m–m… my, wodnicy, nie mamy zwyczaju zdradzać się i zabijać nawzajem jak obdarzeni nieśmiertelnymi duszami ludzie.Umiem walczyć i nie bałbym się zmierzyć z żadnym przeciwnikiem, bez względu na to jak byłby uzbrojony, ale jeśli trzeba będzie się targować lub wystrzegać podstępu ze strony towarzyszy podróży, ta wyprawa może okazać się za trudna dla nas trojga.— Wiem — odrzekła Ingeborga.— Dlatego lepiej będzie, jeśli popłynę z wami, żeby targować się i czuwać nad waszymi sprawami.Spojrzał na nią ze zdumieniem.— Naprawdę popłynęłabyś z nami? — A po chwili dodał: — Otrzymasz pełny udział w tym, co zdobędziemy, droga przyjaciółko.Ty także będziesz wolna.— Jeśli przeżyjemy; w przeciwnym wypadku — jakie to ma znaczenie? Ale Tauno, Tauno, nie myśl, że proponuję ci to, powodowana żądzą bogactwa.— Muszę przedtem porozmawiać z Eyjan i z Kenninem… trzeba koniecznie ułożyć plan… musimy też dokładniej omówić wszystko z tobą… jednakże…— Oczywiście, Tauno, oczywiście.Jutro, zawsze, kiedy tylko zechcesz, możesz pytać mnie o wszystko.Lecz dziś wieczorem proszę cię tylko o jedno:* Wendlandia — kraje słowiańskie (przyp.tłum.).przestań się martwić, spójrz na mnie i bądźmy znów tylko Taunem i Ingeborgą.Widzisz, już zdjęłam dla ciebie suknię.VIIWkrótce po wypłynięciu z Fiordu Mariagerskiego czarna koga „Herning” złapała wiatr w żagle i szybko pomknęła na północ.Znalazłszy się na pokładzie statku Tauno, Eyjan i Kennin zrzucili ludzką odzież, obrzydliwe, krępujące ruchy łachmany, które stanowiły ich przebranie w ciągu tych kilku dni, kiedy prowadzili targi z Ranildem Gribem, synem Espensa.Sześciu marynarzy z liczącej osiem osób załogi poczęło wydawać sprośne okrzyki na widok Eyjan —zdumiewająco białej w promieniach słońca — której całe odzienie stanowił pas z przypiętym doń sztyletem, jeśli nie liczyć grzywy długich, kasztanowatych włosów.Ci zarośnięci, pokąsani przez pchły mężowie, naznaczeni bliznami —pamiątkami licznych potyczek, odziani w poplamione obficie tłuszczem skórzane kubraki, wełniane koszule i portki, nie budzili z pewnością zaufania.Siódmym był osiemnastoletni chłopak, Nils, syn Jonsa.Kilka lat temu przybył do Hadsundu w poszukiwaniu pracy, chciał bowiem dopomóc owdowiałej matce i młodszemu rodzeństwu, utrzymującym się z dzierżawy niewielkiego gospodarstwa.Statek, na którym służył, rozbił się niedawno (dzięki bożemu miłosierdziu nikt na szczęście nie stracił życia w katastrofie) i tylko na „Herningu” znalazło się miejsce dla szukającego pracy młodego marynarza.Nils był przystojny, szczupły, miał płowe włosy, niebieskie oczy, szczerą świeżą twarz.Teraz zamrugał, żeby powstrzymać łzy napływające do oczu.„Jakaż ona jest piękna!” — szepnął.Ósmym był sam kapitan.Spochmurniał i zszedł z osłaniającego sternika pokładu na rufie.(Nad dziobem kogi także znajdował się pokład z fokmasztem.Poniżej, między nimi, rozciągał się główny pokład z grotmasztem i dwoma włazami do ładowni.Walał się tam rozmaity sprzęt żeglarski, stał także piec kuchenny, a w kącie leżał głaz z różowego granitu wysoki na trzy stopy i ważący około tony.)Ranild podszedł do Eyjan i jej braci — wszyscy troje wraz z Ingeborgą stali przy burcie wpatrzeni w znikające w oddali wzgórza Jutlandii.Dzień byłbezchmurny; promienie słońca załamywały się błyskając oślepiająco w szaro–zielono–błękitno–białych grzywach fal.Wiatr świstał, takielunek dzwonił, belki skrzypiały za każdym razem, kiedy dziób kogi wynurzał się wysoko ponad wodę.W górze, niby śnieżna zadymka, kłębiły się kwilące mewy.Wokoło unosił się zapach soli i smoły.— Hej, wy tam! — warknął Ranild.— Zachowujcie się przyzwoicie!Kennin spojrzał na niego z niechęcią.Dobrze pamiętał, jak zaciekle musieli się z nim targować w owej ustronnej izbie mocno podejrzanej gospody — ileż godzin to trwało! Poza tym wodnicy nie przywykli do tak niewybrednego języka, jak ten, którym posługiwał się kapitan.— A kimże ty jesteś, żebyś mógł mówić o przyzwoitości? — burknął.— Uspokójcie się — mruknął Tauno, przypatrując się uważnie kapitanowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.