[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Poczuła ucisk zawodu, gdy dotarł do niej sens słów.- A on interesuje mnie wyłącznie jako pracodawca.Nie zamierzam się wtrącać w wasz związek, ponieważ nie jestem zakochana w Colinie, co więcej, w ogóle mi to nie grozi.Odwróciła się i wybiegła przez tylne drzwi studia.Dopiero kiedy nieco ochłonęła, zdała sobie sprawę, że skłamała.Przez kolejne dwa dni Cassidy całkowicie pogrążyła się w pracy.Musiała odpocząć od Colina, uspokoić emocje.Jednak zwyczajna przerwa w kontaktach to było zbyt mało.Cassidy wiedziała, że powinna przestać myśleć o Colinie i o ich wzajemnych stosunkach.W tych rozważaniach starała się ignorować incydent z Gail.Mówiła sobie, że mało ją obchodzą osobiste sprawy tej kobiety i nie zamierzała brać ich pod uwagę, myśląc o własnym życiu.Przecież nikt nie ma prawa wpływać na jej uczucia, a tym bardziej stawać im na przeszkodzie.Pisała z pasją, bez opamiętania.Wszystkie obserwacje, fascynacje i lęki stanowiły nowe tworzywo literackie.Pracowała do późna, zapominając o jedzeniu, a potem padała na łóżko i wyczerpana ciężką pracą, twardo zasypiała.Była tak pochłonięta swoim zadaniem, że kiedy drugiego dnia poczuła dłoń na ramieniu, wrzasnęła przerażona.- O rany! Przepraszam.- Jeff starał się zachować powagę.- Pukałem, dzwoniłem, ale zupełnie odpłynęłaś.- Już w porządku - wykrztusiła, trzymając ręce na piersi, jakby starała się utrzymać serce w miejscu.- Takie emocje dobrze robią na krążenie, krew płynie jak szalona.Coś z twoją lodówką? Jeff skrzywił się.- Czy naprawdę sądzisz, że tylko po to tu przychodzę? Jestem wrażliwym facetem, zapytaj mojej mamy.Uśmiechnęła się.- Na pewno zapytam.Więc co cię przyniosło?- Mam dziś koncert w kafejce na naszej ulicy.Chodź ze mną.- Och Jeff, chciałabym, ale.Szukając wymówki, ogarnęła dłonią papiery na biurku, ale Jeff gwałtownie jej przerwał:- Słuchaj, od dwóch dni ślęczysz przykuta do tego biurka.Kiedy zamierzasz trochę się przewietrzyć?Wzruszyła ramionami i postukała palcem w słownik.- Jutro znowu mam być w studiu i muszę.- I to kolejny powód, by zrobić sobie wolne dziś wieczorem.Wyluzuj trochę, dziewczyno, bo się zamęczysz.- Przyjrzał się jej uważnie i zmienił taktykę.- Wiesz, potrzebujemy przyjaznej osoby wśród publiczności.My, wschodzące gwiazdy, nie możemy być niczego pewni.Cassidy westchnęła, po czym uśmiechnęła się.- W porządku.Ale nie zostanę długo.- Gram od ósmej do jedenastej.O północy możesz być już w łóżku.- Dobrze, będę tam koło ósmej.A która jest właściwie godzina? - Spojrzała na zepsuty zegarek.- Po siódmej.Jadłaś coś dzisiaj?- Prawdę mówiąc, nie.- O Boże.No dobra, wrzuć coś na siebie, bo pada.Przed koncertem zdążymy skoczyć na hamburgera.- A mogę dostać z serem? - spytała zachwycona propozycją.- Baby.Zawsze jakieś „ale".- mruknął Jeff, zamykając za nią drzwi.Ściana deszczu nie zrobiła na Cassidy żadnego wrażenia.Po dwóch dniach przy biurku świeże powietrze było wyjątkowo orzeźwiające, a hamburger okazał się prawdziwą ucztą bogów po ubogich posiłkach w domu.Siedząc w końcu sali, piła kawę z mlekiem i słuchała koncertu Jeffa Zrobiło się już późno, kiedy zdała sobie sprawę, że nagle i niespodziewanie powróciły myśli o Colinie.Zamknęła na chwilę oczy, łudząc się, że po ich ponownym otworzeniu obraz zniknie.Ale tak się nie stało, więc uznała, że szkoda jej energii na wyrzucanie go z umysłu.Zdawała sobie sprawę, że Colin jest nadzwyczaj pewnym siebie facetem, który twardo i sprawnie kroczy przez życie, rzadko kiedy oglądając się na innych.Niezbyt przepadała za takimi ludźmi, wiedziała jednak, że jeśli ktoś obdarzony podobnymi cechami posiada ponadto jakiś talent, prawie na pewno zrobi karierę.A Colin jest genialnym artystą i z tego daru robi wspaniały użytek.Przy tym jest wrażliwy i pełen wdzięku, no i ma dobrze poukładane w głowie.Tworzyłoby to całkiem znośną mieszankę, gdyby nie to, że jednocześnie jest samolubny, arogancki i kompletnie zatracony w swojej pracy.Bywa też bezmyślny, dominujący i skory do przemocy.A to ją przerażało i odpychało od niego.Ale jest też facetem, którego bezgranicznie kocham, pomyślała.Zadrżała i zapatrzyła się w kawę.Jestem skończoną idiotką, głupią romantyczną gąską, strofowała się w duchu.I miała w tym dużo racji.Wiedziała przecież, że Colin ma kochankę, a na Cassidy patrzy jak na obiekt, który zamierza przenieść na obraz.Wiedziała, że miał wiele kobiet, ale z żadną z nich nie stworzył prawdziwego związku.Nawet z Gail, bo to byk wbrew jego naturze.Jak to się więc stało, że zakochała się w kimś, kto zupełnie nie odpowiadał jej marzeniom' W kimś, kto absolutnie nie nadawał się do małżeństwa, kto nigdy nie stworzy normalnej, opartej na zdrowych zasadach rodziny? Wspaniale, po prostu wspaniale.Uniosła powoli filiżankę i wypiła mały łyk kawy.Musi dotrwać, aż powstanie portret, bo umowa zobowiązuje.Spotykając się dzień w dzień, będą musieli ze sobą rozmawiać.Niebezpiecznie też jest z nim walczyć, bo w czasie ostrych scen ujawnia się swoje emocje.Nie wiedziała, jak głęboko potrafi przeniknąć ją wzrokiem, ale nie zamierzała dać się upokorzyć i przyznać, że okazała się idiotką i zakochała się w nim.Najlepiej, jak będzie zachowywać się naturalnie.Pozować jak należy, odpowiadać na pytania, i to wszystko.Praca posuwa się sprawnie, więc obraz powinien być skończony w ciągu kilku tygodni.Tyle była w stanie wytrzymać.A kiedy to już się skończy.Jej myśli zatopiły się w ciemnościach sali.A kiedy obraz zostanie namalowany, to co wtedy? - pomyślała.Kiedy Colin zniknie z mojego życia, to przecież świat się nie zawali.Potrząsnęła głową, odrzucając niechciane myśli, i dokończyła kawę.W tle leciały dźwięki piosenki Jeffa Cassidy stała przed studiem i przetrząsała torbę w poszukiwaniu klucza, który dostała od Colina.Mamrocząc przekleństwa, uniosła głowę właśnie w chwili, gdy Colin otworzył drzwi.- O, cześć - powiedziała speszona.Skinął głową, po czym zatrzymał wzrok na jej dłoniach pełnych różnych szpargałów.- Szukasz czegoś?Cassidy podążyła za jego wzrokiem i zawstydzona wrzuciła wszystko do torby.- Eee, nie.Ja.Nie spodziewałam się, że będziesz tak wcześnie.- Masz szczęście, że już jestem, prawda? Czyżbyś zgubiła klucz, Cass?Uśmieszek na jego twarzy sprawił, że poczuła się głupio.- Nie zgubiłam.Tylko nie mogę znaleźć.Weszła do środka, zawadzając ramieniem o pierś Colina, co sprawiło, że przeszedł ją dreszcz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.