[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Upięła je w zgrabny kok.Za pomocą małego lusterka sprawdziła, jak jej fryzura prezentuje się od tyłu.Pomyślała, że uczesanie wygląda naprawdę szykownie.Ostrożnie, żeby nie zburzyć kunsztownie upiętej koafiury, wyciągnęła dwa pasemka po bokach i skręciła je w loczki.Wyciągnęła jeszcze dwa kędziorki na skroniach.Nie włożyła czepka.Nawet tego ładnego z koronki, który zawsze wkładała na wieczorki i inne towarzyskie okazje.„Nigdy nie spotkałem kobiety, której uroda choć w części dorównałaby twojej".Wstała i spojrzała na swoje odbicie.Próbowała zobaczyć siebie oczami mężczyzny, który szczerze wypowiedział te słowa.Uwierzyła mu, że powiedział prawdę.Mówił to, co rzeczywiście myślał.Była piękna.Jestem piękna.Po raz pierwszy w życiu mogła na siebie spojrzeć i zobaczyć, że w tym, zdawałoby się, niedorzecznym stwierdzeniu musi być trochę prawdy.Jestem piękna.Pobiegła do pokoju babki, póki miała jeszcze trochę odwagi.Zapukała cicho do drzwi i wsunęła się do środka.Babka siedziała przed toaletką.Tillie stała za nią, wpinając trzy długie strusie pióra w jej kunsztownie ufryzowane siwe włosy.Babka miała na sobie ciemnoczerwoną suknię.Jej ubiór przyćmiewały jednak klejnoty połyskujące wokół szyi, nadgarstków, na piersi, na palcach obu rąk i w uszach.Nawet na ramieniu lśniła wielka, przypięta do sukni broszka.Na toaletce leżała lornetka w oprawie ze szlachetnych kamieni.Na policzkach babki kwitły dwa okrągłe rumieńce wymalowane różem.Judith miała jednak tylko kilka chwil, by przyjrzeć się babce.Starsza pani, gdy zobaczyła ją w lustrze, obróciła się na stołeczku z niezwykłą u niej sprawnością i złożyła ręce z zachwytu, dźwięcząc przy tym biżuterią.Tillie zdusiła okrzyk i przesunęła się szybko, przytrzymując rękami strusie pióra.– Judith! – zawołała babcia.– Och, moje kochanie, wyglądasz.Tillie, jakie słowo tu pasuje?– Pięknie? – zasugerowała Tillie.– Tak właśnie pani wygląda, panienko.– To za mało powiedziane – stwierdziła jej pani, machając lekceważąco ręką.– Judith, obróć się, niech ci się dobrze przyjrzę.Judith roześmiała się i rozłożywszy ręce na boki, powoli obróciła się w zgrabnym piruecie.– I jak? – spytała.– Tillie, moje perły – powiedziała babka.– Długi i krótki sznureczek, bądź tak dobra.Nigdy ich nie noszę, Judith, bo w moim wieku potrzebuję czegoś bardziej błyszczącego, by odwrócić uwagę od zmarszczek i innych smutnych atrybutów starości.– Roześmiała się serdecznie.– Perły nie przyćmią twej urody, tylko ją podkreślą.Klejnoty leżały nie w szkatułce, lecz w szufladzie.Tillie umocowała pióra we włosach starszej pani i wyjęła perły.Podając je do obejrzenia właścicielce, powiedziała:– Będą na pani dobrze wyglądać, panienko.Pani Law wstała i wskazała wnuczce stołeczek.– Usiądź, kochanie – powiedziała.– Tillie wplecie ci dłuższy sznurek we włosy tak, by nie zepsuć ci fryzury.Podobają mi się twoje warkocze upięte w kok.Gdy byłam w twoim wieku, miałam na głowie masę loczków i fal i nie wyglądałam nawet w połowie tak dobrze jak ty.Ale też nigdy nie grzeszyłam dobrym gustem.Twój dziadek zawsze sobie ze mnie żartował z tego powodu, choć twierdził, że kocha mnie taką, jaka jestem.Dziesięć minut później krótszy sznurek pereł, zapięty na szyi Judith, ładnie ozdabiał skromny dekolt jej sukni.Dłuższy sznur nie był z przodu zbyt widoczny, ale Tillie pokazała Judith, jak wygląda z tyłu.Gdy Judith poruszyła głową, czuła ciężar pereł kołyszących się w jej włosach.Uśmiechnęła się, a potem roześmiała głośno.Tak, naprawdę była piękna.Nie miało znaczenia, że będzie najmniej szykowną damą na balu, że wszyscy inni goście przyćmią ją elegancją.To po prostu nie miało znaczenia.Była piękna i po raz pierwszy w życiu cieszyła się swoim wyglądem.Jej babka też się roześmiała i chwyciwszy lornetkę, pokiwała energicznie głową, aż zakołysały się pióra wpięte we włosy.– Wspaniale.Tego słowa mi brakowało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|