[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nick był przekonany, że jutrzejsze wydarzenie nie obejdzie się bez zgrzytów.Pojechał do Anny i Basila na kolację, zastanawiając się, co oni sądzą o sytuacji.Wiedział tylko tyle, co powiedziała mu Irene: że oboje stoją za nią murem.Ale chciał o tym usłyszeć od nich.Gdy wjeżdżał mostem do Plymouth, zaczęło padać.Do centrum miasta podążał tropem czerwonych świateł samochodu przed nim, błyskających niewyraźnie za mgiełką deszczu.Zaparkował na Citadel Road, kawałek przed domem Anny, po czym ruszył spacerkiem w kierunku Hoe, rozkoszując się chłodem deszczu i porywistymi uderzeniami wiatru wiejącego od cieśniny.Jak było do przewidzenia, przyjechałprawie pół godziny za wcześnie.Irytowała go ta skłonność, ale nie potrafił się jej pozbyć.Skręcił na wschód, w stronę Drake i Barbican.Przez ścianę deszczu widział w oddali trzepoczące na flagsztokach fały.Na Hoe poza nim była jeszcze tylko jedna osoba, czyli jedna za dużo.Z drugiego końca promenady sunęła wprost na niego jakaś przygarbiona postać w skafandrze z kapturem.Kiedy człowiek się zbliżył, coś w jego ruchach i sylwetce wydało się Nickowi znajome.Być może tylko instynkt pod-powiedział mu, kto to jest.- Basil?- Nick? - Istotnie, to był Basil.Spod kaptura spoglądała jego wąska, koścista twarz.- Kto, jeśli nie ty, może być drugim idiotą, który ma chęć spacerować w taką pogodę po Hoe.- Przyjechałem odrobinę za wcześnie.- Mam niewiele lepsze usprawiedliwienie.- Jakie?- Anna bardzo się denerwuje, gdy gotuje dla gościa.A zdenerwowana Anna jest Anną wybuchową.- Co ze mnie za gość.Od kiedy to Anna w ogóle czymkolwiek się denerwuje?- Odkąd się wprowadziłem.Twierdzi, że święty straciłby przy mnie cierpliwość.Na co nieodmiennie odpowiadam, że to najprawdziwsza prawda.Wystawiałem już na ciężkie pró-by cierpliwość kilku osób i mogę zaświadczyć, że jej zasoby nie są niewyczerpane.- Pójdziemy sprawdzić, jak sobie radzi?- Do umówionej godziny brakuje jeszcze dwudziestu minut.Chyba lepiej zaczekajmy.- Do tego czasu przemokniemy do suchej nitki.- To prawda.Ale wcale nie musimy czekać tutaj.Jako najlepszy azyl Basil polecił najbliższy pub.Lokal nazywał się Yard Arm i krył się w cieniu strzelistego budynku hotelu Moat House tuż przy Hoe.Basil zamówił tonik, a Nick, myśląc o powrotnej drodze do Saltash, to samo.Bar był wypełniony na razie w połowie, ale szykował się do so-botniego wieczoru.Znaleźli wolny stolik obok drzwi.Dopiero gdy usiedli, Nick mógł się lepiej przyjrzeć bratu, który zdjął wreszcie kaptur.Basil wyraźnie nie przytył na diecie złożonej z bezczynności i posiłków, jakimi karmiła go Anna.Podobnie jak Andrew, z wiekiem wychudł, lecz w przeciwieństwie do Andrew nie widać było u niego oznak starzenia; jego twarz ożywiał dziwny rumieniec.Ogolił sobie głowę, wskutek czego oczy wydawały się nieproporcjonalnie duże.Zawsze miał nieco świdrujące spojrzenie i Nick przypuszczał, że na widok jego wzroku ludzi ogarniał niepokój.Nie byłoby to zresztą uczucie pozbawione podstaw, ponieważ Basil wiódł życie, najogólniej rzecz biorąc, niepokoją-ce.Bardziej niż resztę rodzeństwa ciekawiły go ich greckie korzenie, zaczął więc studiować filologię klasyczną w Oksfordzie, ale nie mieszkał w obrębie uczelni, lecz w domu.Studiów jednak nie ukończył.Po drugim roku podczas waka-cyjnego wyjazdu do Grecji przekonał pewien klasztor grec-kokatolicki w Koryncie, aby przyjęto go do zakonu jako no-wicjusza.Nowicjat trwał ponad dwadzieścia lat, po których upływie Basil nieoczekiwanie pojawił się z powrotem w życiu swojej rodziny, bez brody, habitu i najwyraźniej już bez mni-szego powołania.Jakiś czas mieszkał w Trennor, potem zniknął, wyjeżdżając na wyspy Scilly, w końcu wrócił i przygarnęła go Anna.- Często tu wpadam - powiedział, kiedy Nick, spróbo-wawszy toniku, doszedł do wniosku, że o wiele lepiej sma-kowałby z ginem.- Patrzę na klientów - grupy chłopaków, parki, samotników takich jak ja.Chyba zaczynam rozumieć społeczeństwo.Ale jeżeli chodzi o przynależność.cóż, jestem zmuszony uznać, że za późno je opuściłem.- Tęsknisz za Grecją?- Oczywiście.Zwłaszcza za słońcem.Ale musiałem wyjechać, Nick.Oszukiwałem sam siebie.Innych zresztą też.Tu niewiele znaczę.Ale to niewiele to na pewno ja.- Często widujesz się z tatą?- Tylko pod eskortą.Powiedzieć, że sprawiłem mu za-wód, to eufemizm.- Nie sądzę, żeby którekolwiek z nas specjalnie go za-chwyciło.- Fakt, lista naszych osiągnięć jest krótka.Ale moja tak żałośnie, że trudno ją dostrzec gołym okiem.W związku z tym nie zamierzam zabierać głosu, kiedy jutro będziecie mu tłumaczyć, dlaczego koniecznie musi przyjąć ofertę Tantrisa.- Ty chyba nie jesteś do końca przekonany, że powinien.- Wcale nie kwestionuję sensowności przyjęcia propozy-cji.Jest bezdyskusyjna.Ale podejrzewam, że tato będzie dyskutował.- Ja też.- Tylko powiedz dlaczego? Jeśli okno Sądu naprawdę zostało ukryte w Trennor, to ojciec jako znany archeolog powinien się gorączkować i gonić wszystkich, żeby zaczęli go szukać.Ale tak nie jest.- Pewnie mu się wydaje, że próbujemy narzucić mu to si-łą.- A nie próbujemy?- Ale z ważnego powodu.- Doprawdy? - Basil uniósł z powątpiewaniem brew.-Wybacz, Nick, ale nadrzędnym powodem jest chciwość, nie sądzisz? Andrew, Irene i Anna chcą pieniędzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.