[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie czuję się najlepiej, gdy cię długo nie widzę.—Zawsze ten zawadiacki wzrok, gdy mówiła o uczuciach.— Ale masz rację, nie tylko o to chodziło.— Opowiedziała Quaidowi o blankowaniu.— Nie lubię, gdy tracę kontrolę.— Rozmawiałaś z Ewą i z Frazerem?— Tak.Ale naprawdę nie sądzę, by oni mieli z tym coś wspólnego.— Mm.— Quaid zmarszczył brwi.Cassie spojrzała na niego pytająco.— Owen, jest coś, o czym mi nie mówisz.Dotyczy to transakcji albo Ewy lub Frazera.Wiem, że milczysz nie bez powodu i że nie powinnam pytać.Ale nie mogę tak siedzieć ze świadomością że wiesz coś, o czym ja nie mam pojęcia.Więc cokolwiek to jest, czy zechcesz mi powiedzieć?Quaid wyjął papierosy z kieszeni dżinsów i zapalił jednego.Wydmuchnął dym nad głową Cassie.— Och, Cass.Naprawdę stajesz się uciążliwa.Ciekawość i zdolność obserwacji są bardzo przydatne, ale czasami lepiej jest pozostawić sprawy w spokoju i nie szperać po kątach.— Nic na to nie poradzę.Gdy sprawdzi się kilka kątów, wyobraźnia ciągnie dalej.— Wiem.Zawodowa podejrzliwość.Chyba zaraziłaś się tym ode mnie.— Możliwe.No i co, powiesz mi?— Nie powinienem, Cassie.Już myśląc o tym łamię niemal wszystkie zasady.To nie jest jakaś niewinna zabawa.Konsekwencje są poważne, znacznie groźniejsze niż możesz sobie wyobrazić.Zajmujesz się czymś, czego w ogóle nie powinnaś tknąć.— W głosie Quaida zabrzmiał gniew, ale Owen jakby nagle się opanował i przemówił łagodnie.— Skoro nalegasz, powiem ci.Tylko tyle mogę zrobić, żeby cię chronić.— Nie dodał, że jednocześnie naraża na niebezpieczeństwo siebie i Paula Blacka.— Och, na miłość boską Owen.To brzmi strasznie melodramatycznie.Albo mnie rozśmieszysz, albo przerazisz.— Cassie wyciągnęła do Quaida rękę i dotknęła jego policzka.— Wiem, że czasami trudno ze mną wytrzymać, że jestem krnąbrna.Ale cokolwiek powiesz, możesz mi ufać bezgranicznie.Martwię się tą transakcją szczególnie teraz, gdy doszło do blankowania.Dzieje się coś naprawdę dziwnego i nie chodzi wyłącznie o te manipulacje.Nie bardzo wiem o co.Może faktycznie tym razemdałam się ponieść wyobraźni.Ale mam dziwne przeczucie, że dzieje się coś, co z diamentową transakcją nie ma nic wspólnego.Mówiła coraz szybciej i przychodziły jej do głowy różne podejrzenia.Quaid chwycił dłoń Cassie i ścisnął ją.— Hej, powoli.Opowiedz mi o wszystkim, niezależnie od tego jak dziwne może ci się to wydawać.— Nie mam nic do dodania poza tym, co już sam wiesz.Właśnie w tym rzecz.To jedynie masa domysłów, które chodzą mi po głowie.I uczucie niepokoju, błądzenia w ciemności.Nie cierpię tego._ Dobrze.Zdradzę ci, co wiem.Nie odpowie to na wszystkie twoje pytania, ale może coś wyjaśni.Powód, dla którego od samego początku tak niechętnie odnosiłem się do tej transakcji, jest taki, że zanim poprosiłaś, żebym się tym zajął, zadzwonił do mnie Robie Frazer i kazał śledzić Ewę, Johna Richardsona i ciebie.— Mnie? Dlaczego, do diaska, miałby mnie śledzić? Albo Richardsona?- A czemu nie? Ty przeprowadzasz dochodzenie w sprawie swoich partnerów do interesów.Praca dla renomowanej firmy nie oczyszcza cię, jedynie ułatwia zatajenie wszelkich brudów.Twarz Cassie stężała ze złości.Quaid ciągnął dalej:- Kiedy Frazer zlecił mi przeprowadzenie dochodzenia w twojej sprawie, nie miałem wyboru.Pewnie mogłem powiedzieć, że się nie zgadzam, ale jest jednym z moich najlepszych klientów i nie lubi, gdy się go odsyła z kwitkiem.Poza tym chciałem mieć jakąś kontrolę nad tym wszystkim.Gdybym mu odmówił, po prostu wynająłby kogoś innego.Wiem, że to niezgodne z zasadami.Przewidywałem, iż się zdenerwujesz.Ale jeśli ktokolwiek miał grzebać w twoim życiorysie, sądziłem, że lepiej będzie, jeśli ja to zrobię.— Nie jestem pewna, czy nie wolałabym, żeby był to ktos zupełnie obcy.To koszmar, gdy kochanek zna wszystkie twoje tajemnice.— Nie, jeśli się nie ma nic do ukrycia.— Na Boga, Ouaid, każdy posiada jakieś sekrety.— Cassie przerwała, po czym zadała konkretne pytanie: — Więc czego się o mnie dowiedziałeś? Jakie informacje przekazałeś Frazerowi?— Nieistotne.Ze właściwie jesteś czysta, że nie znalazłem mc godnego uwagi, żadnych pikantnych tajemnic.— Tylko tyle? -TakCassie roześmiała się i Quaid odniósł wrażenie, że usłyszał w tym śmiechu ulgę.— Boże, wychodzę na strasznie nudną osobę.— Niektórzy podejmują ryzyko i źle je oceniają.Ty ryzykujesz w sposób wyrozumowany.Na tym polega różnica.— Dzięki, Owen.Ładnie to ująłeś.Nie jestem asem w prawidłowej ocenie ryzyka.Po prostu miałam szczęście — nigdy nie musiałam kłaść na szalę zbyt wiele.To wszystko.Nie ma sensu tego wyolbrzymiać.— A więc trzymaj tak dalej, Cass.W każdym razie Frazerowi wystarczył raport, jaki otrzymał na wasz temat.Dotyczył ciebie i Richardsona.Ale nie uwierzył w nieskazitelność Ewy.Ponieważ nie miałaś zamiaru mówić Richardsonowi o jej uzależnieniu od heroiny, nie mogłem poinformować o tym Frazera.Zachowanie Ewy jest niekonwencjonalne, ale nie wzbudza szczególnych podejrzeń.Jednak Frazer po prostu nie chce w to wierzyć.Ma z nią romans — może to sprawia, że jest nieufny.— Co? Mają ze sobą romans?— To chyba nie jest takie dziwne, prawda?— Nie — odparła Cassie powoli.— Dostrzegam ich wzajemne zauroczenie.— Tak, to na pewno daje się zauważyć, ale zostaw Frazera dla Ewy.— Dlaczego tak mówisz?— A jak ci się wydaje? Przez zazdrość [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.